26# Nigdy Przenigdy

90 6 0
                                    


Stałam przed drzwiami do baru, w którym umówiłam się z Killianem. Pierwsze mieliśmy się spotkać pod akademikiem, lecz w ostatniej chwili napisał mi, że wygodniej będzie zobaczyć się od razu na miejscu. Nie przeszkadzało mi to. Tyle zdobyłam dodatkowego czasu, aby poukładać sobie wszystko w głowie i oswoić się z myślą, że mam spędzić kolejne godziny w jego towarzystwie.

Wzięłam głęboki wdech i weszłam do środka. Wokół panowała przytłaczająca atmosfera. Dym unosił się gdziekolwiek nie spojrzałam, a śmiechy pijanych osób wydawały się dobiegać ze wszystkich stron. Pomiędzy oparami, które drapały mnie w gardło dostrzegłam wielu studentów, niektóre twarze wręcz wydawały mi się znajome. Jeden z mężczyzn dostrzegając, że skierowałam wzrok w jego stronę, z odrażającym uśmiechem casanovy puścił mi oczko i ugasił swojego papierosa w popielniczce. Przeszły mnie ciarki. Czym prędzej przeanalizowałam całą salę szukając Killiana. Dostrzegłam go na końcu pomieszczenia. Siedział w kącie na stołku barowym przy podwyższonym stoliku. Przeglądał telefon, a w dłoni miał szklankę z żółtą cieczą. Podeszłam do niego szybkim krokiem nie czując się komfortowo ze wzrokiem facetów, którzy obczaili mnie podczas wymijania mnie w drzwiach. Stąpając po starych drewnianych schodach, które do tego skrzypiały pod moim ciężarem, zastanawiałam się do jakiej meliny mnie zaprosił.

- Cześć – powiedziałam krótko i wspięłam się na wysokie krzesło naprzeciwko niego.

Przejechał po mnie wzrokiem, lekko unosząc kącik ust.

- Myślałem, że już nie przyjdziesz – Uniósł brew.

- Tak łatwo nie odpuszczam zakładów.

- Ah tak? – Splótł dłonie na blacie i przekrzywił głowę na bok, jakby analizował moje zachowanie. Speszyłam się.

- Jeszcze dobrze nie ogarniam Chicago. Zgubiłam się po drodze – wytłumaczyłam woląc wyjść na kiepską z czytania otoczenia niż na mięczaka, który da mu wygrać walkowerem.

Chwyciłam do dłoni menu, które leżało na blacie. Rozłożyłam je, a długa lista mocnych oraz słabych alkoholi pojawiła mi się przed oczami. Doliczając drinki na odwrocie kartki stwierdziłam, że wybór był ogromny.

- Już zacząłeś pić? – zapytałam rzucając okiem po jego szklance.

- Daję ci fory – stwierdził dopijając za jednym haustem zawartość szklanego naczynia.

Skrzywiłam się. Nie potrzebowałam forów, aby wygrać z kimś takim jak on. Nie raz na imprezach w Davenport udawało mi się wypić więcej niż inni faceci. Niby słyszałam, że Killian był sławny ze swojej tolerancji na alkohol, lecz uważałam to tylko za wyolbrzymione plotki przez jego fanki.

- Weźmy może na razie po dzbanie? – zaproponowałam doszukując się tej pozycji w menu.

- Wybieraj na co masz ochotę.

- Aż tak jesteś pewny siebie?

- Po prostu przyda mi się dzisiaj alkohol. – Wstał z krzesła i trzymał w dłoni telefon. – Pójdę zamówić.

Zanim jednak odpowiedziałam chcąc podzielić się pieniędzmi po połowie, to chłopak zniknął w tłumie. No skoro tak to po prostu ja miałam w planie postawić kolejną kolejkę. Podniosłam się na dłoniach na stołku, aby przybrać lepszą pozycję. Zdjęłam kremową ramoneskę, a następnie przejechałam dłońmi po białej koszulce z długim, szerokim rękawem, jak gdyby miało mi to wyprasować materiał. W pomieszczeniu robiło się ciepło, wręcz parno. Zapach tytoniu wciąż nawiedzał moje nozdrza, lecz na to nie mogłam nic poradzić. Z lekkim podirytowaniem machnęłam dłonią, próbując jakkolwiek odpędzić ten zapach od siebie. Nie powiem nie byłam jego fanką.

The Stolen Heart | NA | 16+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz