Rozdział 19

141 40 29
                                    


Elin

„Jego łóżko jest ogromne i wygodne! Mogłabym się w nim wylegiwać cały dzień i noc, a najlepiej w jego towarzystwie" – rozmyślałam, rozciągając się z zadowoleniem na pościeli. Pachniała nim, a ja z przyjemnością ją obwąchiwałam, choć robiłam to dyskretnie. Nie chciałam wyjść na jakiegoś dziwaka.

Położyłam się na brzuchu i pospiesznie napisałam wiadomość do Adeline, że Arvid o mnie zadbał jak nikt inny. Wyszedł do kuchni, aby wynieść wszystkie opakowania po zjedzonej kolacji, więc skorzystałam z okazji i porozmawiałam z siostrą, wychwalając go pod niebiosa. Uspokoiłam ją, że jestem w dobrych rękach. Dosłownie i w przenośni. Zażartowała, abyśmy się nie spieszyli z powiększaniem rodziny.

„Dwadzieścia cholernych lat się nie spieszyliśmy. Wystarczy tego czekania. Gdybym miała wybierać, czego pragnę w tym momencie najbardziej, pokusiłabym się o wspólny dom, pierścionek na palcu i dziecko. Tak, tego wszystkiego pragnęłam całą sobą. Jaki był sens w odkładaniu tychże marzeń na później? A co, jeśli znów stracimy siebie nawzajem?" – pytałam samą siebie.

Wciąż nie potrafiłam uwierzyć, że moim tajemniczym prześladowcą okazał się właśnie on. Mój ukochany Arvid. Pragnęłam tego. Nawet podświadomie łączyłam wielbiciela z heterochronią tęczówek, które zapadły mi w pamięci na ponad dwadzieścia lat. To takie dziwne, że czasami życie pisze niespodziewane, absurdalne scenariusze.

Chociaż powinnam wierzyć w przeznaczenie i to, że wszechświat łączył ze sobą ludzi, gdy do siebie najbardziej pasowali. Czytałam nawet artykuł w sieci, że pewien chłopak z Azji znalazł się przypadkiem na zdjęciu jakiejś dziewczyny, bodajże turystki. Lata później zostali parą i odkryli ten dziwny zbieg okoliczności. Ot przeznaczenie.

[Ta historia wydarzyła się naprawdę, taka mała ciekawostka].

Nam również gwiazdy sprzyjały.

– Wygodnie ci, myszko? – usłyszałam zza ramienia.

– Zbyt wygodnie. Właśnie zyskałeś dzikiego lokatora.

Zaśmialiśmy się.

– Akurat taka lokatorka mi nie przeszkadza – powiedział, kładąc się na boku bardzo blisko mnie. Głowę podparł na ramieniu. Nie przestawał mi się przyglądać, co tylko potęgowało we mnie pożądanie. – Elin – szepnął, po czym zerwał się z łóżka i zdecydowanym ruchem położył mnie na plecach, pochylając się nade mną. – Nie chcę psuć chwili, lecz muszę ci o tym powiedzieć... Przez moją przeszłość, nie chcę, aby w naszym łóżku dominowała jakakolwiek forma przemocy.

– Co masz na myśli?

– Chodzi o to, że – Arvid zawahał się przez moment – nie chcę powielać tego, co przeżyłem wcześniej... Pragnę unikać zbliżeń, w których ból miesza się z czymś, co powinno być przyjemne. Nie proś mnie o podduszanie, związywanie ciała, ciągnięcie za włosy bądź wymierzanie klapsów. Ja ci tego nie zapewnię.

– Arvid, ja nie potrzebuję takiej dominacji, choć domyślam się, że wiele kobiet ją preferuje i dlatego poruszasz ten wątek. Może zabrzmię nudno, lecz podobało mi się to, co robiliśmy do tej pory. – Uśmiechnęłam się łagodnie.

Jego twarz nabrała barwy. Westchnął ciężko, jakby z jego serca spadł jakiś niewyobrażalny ciężar. Ewidentnie bał się wyznać prawdę, żeby mnie nie stracić. Był tak bardzo niepewny siebie, a może tylko mi się wydawało?

Nasze usta zetknęły się w delikatnym pocałunku, jednak to, co działo się ze mną w środku, przypominało buchającą z wulkanu lawę. Sprawił, że płonęłam. Wystarczył jeden pocałunek, bym mu uległa. Wsunął odważnie dłoń pod materiał koszulki, łaskocząc opuszkami palców moją skórę. Zatoczył kółka wokół sutka i wtedy moje ciało zadrżało. Silny dreszcz przeszył kręgosłup, a włosy na ramionach stanęły mi dęba. Wydałam z siebie cichy, niekontrolowany jęk. Nie wiedziałam, że moje piersi były aż tak wrażliwe na dotyk.

W obiektywie [Mroczny Romans +18]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz