Rozdział 26

106 34 23
                                    


Elin

Leżałam na łóżku, wtulona w bluzę Arvida, którą miał na sobie kilka godzin wcześniej. Pachniała jego perfumami i nim. Jego skórą. Zapach, którego nigdy nie miałam dość. Cieszyłam się, że jego ubrania i rzeczy osobiste zostały w moim mieszkaniu. Miałam je na wyciągnięcie ręki, dlatego też czułam się tak, jakby cząstka Arvida była przy mnie. Sama założyłam na siebie jego podkoszulek i szorty, żeby nie czuć tej okrutnej pustki, jaką pozostawił po sobie.

W sypialni nie włączyłam światła, chociaż ciemne, ciężkie deszczowe chmury zbierały się nad stolicą. Pomieszczenie wypełnił półmrok. Niedługo potem runęła ulewa, a pioruny rozrywały niebo, jakby sam Thor dawał upust swej irytacji. Płakałam razem z deszczem, pozwalając, by moje łzy wsiąkały w poduszkę. Potwornie martwiłam się o Arvida. Zapewniał mnie, że wszystko będzie dobrze, ale jak miałam się nie denerwować i martwić? To ludzki odruch.

Niespodziewanie moje rozmyślania przerwał dźwięk dzwoniącego telefonu. Sięgnęłam po niego do szafki nocnej i odebrałam połączenie.

– Cześć Adel – wymamrotałam zachrypniętym, zmęczonym głosem. Nos miałam całkiem zapchany.

– Płaczesz?

– Mhm...

– O co? Przecież Arvidowi nic się nie stanie. Jest w dobrych rękach. Nils zna tego lekarza i zaręcza, że jest ekspertem w swojej dziedzinie.

– Wiem, ale martwię się o niego...

– Przyjechałabym do ciebie, ale jest taka ulewa, że nie wyjdę nawet na parking. W dodatku piorun trzasnął w drzewo i złamał je na pół. Strach wyjść do okna.

– To zły omen...

– Przestań – syknęła. – Zapowiadali deszcze już tydzień temu. To tylko pogoda.

– Adel, ja za nim tęsknię... – łkałam, zaciągając nosem.

– Wiem, ale on wróci za tydzień do domu. Może nawet szybciej. – Zapadła na chwilę cisza. – Jutro rano do ciebie przyjadę. Spędzimy razem cały weekend. Zadzwoń też po Fię. Przeniesiemy rzeczy z mieszkania Arvida, a przy okazji zamówimy pizzę. Okay?

Oprzytomniałam w sekundę.

„Arvid wspominał, że zostawił dla mnie prezent w swoim mieszkaniu!"

– Okay – odpowiedziałam. – Dziękuję, Adel.

– Nie ma za co, tylko proszę cię, nie płacz. Do zobaczenia jutro!

– Postaram się zatrzymać łzy. Do jutra!

* * *

Pobiegłam w deszczu do bloku, w którym mieszkanie wynajmował Arvid. Zmokłam nieco, ale nie to było w tym momencie najważniejsze. Weszłam do środka. Na biurku koło komputera stała duża, płaska paczka przewiązana intensywnie czerwoną wstążką. Za nią Arvid wsunął karteczkę, na niej widniał napis: „dla myszki".

Rozwiązałam wstęgę, po czym otworzyłam pudełko. Moim oczom ukazał się piękny album wykonany z grafitowej skóry ekologicznej. Wewnątrz zabarwiono strony na kolor ciemnej szałwii, żeby białe litery z nim kontrastowały. Całość prezentowała się wyjątkowo estetycznie, jednak nic w tym dziwnego, skoro Arvid miał wyczucie smaku i zmysł artystyczny.

Usiadłam na sofie. Zaczęłam przeglądać nasze zdjęcia umieszczone w albumie. Na każdym z nich byliśmy razem, z wyjątkiem naszych dwóch fotografii. Sama wykonałam jego portret, lecz nie mogłabym go nazwać profesjonalnym. Wyszedł mi tylko dlatego, że Arvid ustawił aparat, a ja podpowiedziałam mu, żeby się uśmiechnął.

W obiektywie [Mroczny Romans +18]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz