Rozdział 18: Trzy Bestie

4 2 11
                                    


Skierowała spojrzenie w stronę Alexa, a w jej oczach tliła się niebiańska iskra, która przenikała nawet najciemniejsze zakamarki mroku. Jej dłonie wydawały się emanować subtelnie pulsującym światłem, które rozświetlało otaczający ich mrok.

- Przygotuj się, braciszku, aby ujrzeć prawdę – jej głos brzmiał niczym melodia w nieprzeniknionym półmroku.

Poczuł, jak adrenalina przeszywa jego ciało. W jego wnętrzu wzbierała mieszanka ciekawości i niepokoju, gdy zbliżał się do siostry, gotowy na to, co miała mu pokazać. Uniosła dłonie, a wokół nich zaczęły krążyć migotliwe światła. Nagle mrok otworzył się przed nimi, odsłaniając wirujący obraz, który powoli nabierał kształtów. Alex mrużył oczy, starając się dojrzeć więcej. Wśród wirujących świateł pojawiły się obrazy z jego przeszłości. Widział swoje dzieciństwo, śmiejących się z nim przyjaciół, chwile beztroski i radości, ale też mroczne cienie przeszłości, które go prześladowały. 

- To wszystko to zgrabne kłamstwa, które sam sobie wplotłeś w umysł. Twoje ludzkie dzieciństwo, rodzina to stek bzdur – mówiła powoli i dosadnie.

Alex przyspieszył kroku, jakby chciał tam wejść, wpatrując się w obrazy z nieskrywanym zdumieniem. Tęsknota i refleksja wypełniały jego serce, gdy po raz pierwszy ujrzał prawdziwe oblicze swojej przeszłości.

- Co ty pieprzysz. Przeżyłem to – odparł ze wściekłością Alex.

Siostra tylko się uśmiechnęła, a jej spojrzenie nadal świeciło intensywnie w mroku.

- To prawda. Przeżyłeś, bo tak chciałeś. Stworzyłeś sobie idealną rodzinę. Żyłeś z nimi, śmiałeś się, płakałeś, rosłeś – mówiła powoli niczym wykładowca życia. – Jako twór obecności potrafisz odczuwać czas i przestrzeń inaczej. Więc postanowiłeś, że urodzi cię kobieta, którą już znałeś. Ba, nawet znałeś jej rodziców, dziadków, pradziadków, kurwa cały jebany ród. Brat, serio chapeau bas za tę perfidną grę – uśmiechnęła się i rozmarzyła. – Widzisz. Jesteśmy z tej samej pieprzonej energii stworzenia. Ale ty ją opanowałeś doskonale. No prawie tak jak ja – roześmiała się.

Jej śmiech brzmiał jak echo w ciszy, jakby przenikał w głąb jego umysłu i rozsiewał wątpliwości. Czuł w sobie wewnętrzną walkę, chcąc wierzyć w to, co znał jako swoją przeszłość, ale jednocześnie zaczynał wątpić w jej autentyczność. Podniosła rękę, a wokół nich zawirowała chmura światła, tworząc kolejne obrazy. Tym razem ukazywały zdarzenia, których nigdy wcześniej nie widział. Ujrzał szał i chaos. Patrzył na nią ze złością i niedowierzaniem. Jej słowa brzmiały jak dziki szept otchłani, wciągający go coraz głębiej w wir szaleństwa. Szalała w nim wewnętrzna burza, rozszarpując spokój i rozum.

- Nic z tego nie ma sensu! – krzyknął, czując, jak narasta w nim gniew. – Nie wmówisz mi, że moje życie to tylko jebany wymyślony sen!

Ona tylko się uśmiechała, jakby cieszyła się z jego zmieszania. Wokół nich zawirowała chmura światła, wyświetlając kolejne obrazy. Widział siebie jako totalne zniszczenie, chaotyczny wir energii, który rozszarpuje wszystko na swojej drodze. Widział swoje oblicze demona, który siał strach i przerażenie wśród ludzi. Jego ogniste spojrzenie przypominało płomienie piekielne, gotowe pochłonąć wszystko na swojej drodze. W tym momencie poczuł, jak ogarnia go wewnętrzny ogień. Jego ciało drżało, a myśli były spowite w chmurę ciemności. Ale w tym chaosie czuł coś jeszcze. Siłę, która mogła go zniszczyć lub uczynić go nieustraszonym wojownikiem. Poczuł, jak wzrasta w nim gniew, rozdzierając jego wnętrze niczym gorąca stal. Jego oczy były rozpalone niczym wybuch supernowej w ciemności, oświetlając jego ścieżkę przez mrok. Jego żyły zaczęły płonąć, a skóra pokryła się płomieniami o niewyobrażalnym kolorze, podobnym do wybuchu słońca. Stał tam, otoczony przez ogień absolutny, który płonął w nim i na zewnątrz, niczym żywa pochodnia, próbująca go pochłonąć. Ale mimo wewnętrznego bólu, mimo chaosu, czuł w sobie siłę, która była silniejsza od samego ognia.

Heaven ArcaneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz