Rozdział 20: Listen to your Heart

4 2 17
                                    


Serce leżało na pergaminie. Jego pulsujące żyły sprawiały, że wyglądało jak żywe, choć było oczywiście martwe. Max cofnął się z obrzydzeniem, czując falę mdłości podchodzącą mu do gardła. Emma zastygła w bezruchu, wpatrując się w makabryczny widok zakrwawionego narządu. Penelope obserwowała ich z zadowoleniem, jakby cieszyła się z ich obrzydzenia i zdumienia.

- To taki mały smaczek. Ot tak dla ułatwienia waszej dedukcji – powiedziała chłodnym tonem. – Teraz już wiecie, z kim macie do czynienia. 

Max wbił spojrzenie w Penelope. Jego oczy płonęły gniewem i determinacją.

- To byłaś ty, Penelope. To ty stoisz za całym tym syfem – prawie krzyczał z pawiem w ustach.

Emma podniosła się z szoku, jej twarz nabierała wyrazu determinacji.

- Kim? Czym Ty jesteś?

Penelope przyjęła ich spojrzenia z wyższością, jakby cieszyła się z uświadomienia sobie jej potęgi.

- Kochani, no przecież koleżanką z klasy – odparła z przekąsem, unosząc lekko brew. – Wy naprawdę nie wiecie, w co się wpakowaliście. Ale to nic. Zobaczymy, jak potoczy się Wasz wątły los. Mam czas, mam środki, a Wy... Wy macie jedynie swoją chwilową determinację.

Max wziął głęboki oddech, próbując zachować spokój, choć w jego wnętrzu wściekłość szalała niczym burza na morzu.

- Max. Nie czas na to – oświadczyła Emma, trzymając go za rękę. Jej oczy błyszczały z wściekłości. – Zostaw tę sukę. Przyjdzie na nią czas.

Penelope rzuciła w ich kierunku demoniczny uśmieszek lustrując ich wzrokiem, jakby prześwietlała ich dusze w poszukiwaniu słabości.

- Ach, jak ostro Em. Mrau, kocico. Aż się podnieciłam. Ale chyba o czymś zapominacie. Mianowicie... Jesteście tylko pionkami na mojej szachownicy, które z łatwością mogę strącić – rzekła z przekąsem, unosząc lekko brew. – To ja mam kontrolę nad tym miasteczkiem i nad waszym mizernym żywotem. 

Max wziął głęboki oddech, próbując zachować spokój, choć w jego wnętrzu wściekłość szalała niczym burza na morzu.

- Jeśli macie choć odrobinę zdrowego rozsądku, opuśćcie to miejsce, trzymając gęby na kłódkę. W przeciwnym razie poniesiecie konsekwencje – ostrzegła ich, czując, jak wokół niej unosi się aura władzy i przemożnej pewności siebie.

Poczuł, jak jego serce bije gwałtowniej, słysząc te słowa. Choć Penelope próbowała ich zastraszyć, wiedział, że teraz nie może się cofnąć. Emma patrzyła na niego z determinacją. Ich spojrzenia wymieniały się, jakby przekazując sobie niepisaną umowę: są gotowi stawić czoło Penelope i jej grze.

- Próbujesz nas zastraszyć. Obiecuje Ci, że prawda w końcu wyjdzie na jaw, a my nie przestaniemy, dopóki nie odkryjemy wszystkich twoich brudów – rzekł Max, starając się zachować spokój, choć w jego głosie słychać było lekkie wzburzenie.

Penelope tylko się uśmiechnęła.

- Jakie śmiałe słowa. Ale czy masz tak duże jaja, by zmierzyć się z konsekwencjami? Czas pokaże, kto tu rzeczywiście ma władzę – odparła szyderczym tonem.

Max wiedział, że nie ma już odwrotu. Musieli działać szybko i ostrożnie, zanim Penelope znajdzie sposób, by ich zniszczyć. 

- Masz rację, Penelope. Czas pokaże, kto rzeczywiście ma władzę – odrzekł Max, wpatrując się w nią. – Ale jedno jest pewne, nie damy się zastraszyć. Podejmiemy walkę, Ty chora suko.

Heaven ArcaneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz