próba

83 4 11
                                    

(rozdział zawiera próbę samobójczą. Jeśli ktoś nie ma siły czytać to można pominąć ten moment. Moment będzie zaznaczony **.)

Lissy:

Obudziłam się koło 2 w nocy. Zeszłam z łóżka, gdzie Vincenta już nie było, i poszłam na dół do kuchni. W salonie siedziało całe rodzeństwo, łącznie z Hailie. Ta mała żmija chciała się przytulić do Tony'ego, a mój braciszek na to pozwolił. Wróciłam do siebie do pokoju i siadłam na łóżku.

Napisałam do raidena, żeby czekał na mnie przy opuszczonym szpitalu psychiatrycznym. Uciekłam przez okno, nie patrząc czy ktoś mnie śledził.

Gdy dojechałam, do tego szpitala, raiden już tam czekał. Spojrzał na mnie, podszedł i mnie przytulił. Pocałowałam go. Nie miałam nic do stracenia i tak zaraz mnie tu nie będzie. Raiden odwzajemnił pocałunek, ale po chwili się odsunął.

- Lissy co się dzieje?

- bracia.

- który?

- Dylan i Shane są połowicznie, Vincent to wiadomo jest jej prawnym opiekunem, will to też wiadomo, a Tony? Myślałam, że jest po mojej stronie, a on normalnie pozwolił, żeby ta szmata się przytuliła.

Usiadłam na ziemi, patrząc jak ray wyciąga telefon i do kogoś dzwoni. Ta osoba po chwili odebrała.

- siema Shane, sorry, że tak późno, ale mam pytanie.

- nie no spoko, jakie?

- gdzie tony?

- leży u siebie w pokoju, bo tak się upił, po tym jak Lissy chciała się zabić. Upił się gdzieś około godziny 23, ale dopiero teraz udało się go przenieść, a co?

- nie nic tak pytam, chciałem się spotkać.

- dobra, to nara.

Ray schował telefon i na mnie spojrzał.

- widzisz, on jest pijany i nie był świadomy co robi. - ulżyło mi, czyli mnie nie zdradził. - ale o co Shane'owi chodziło, że chciałaś się zabić? Lissy co się dzieje?

Nie wiedziałam jak odpowiedzieć, bo co miałam powiedzieć? Że zaraz też będę chciała to zrobić? Patrzyłam się tylko na niego.

Chłopak westchnął cicho i kucnął koło mnie. Objął mnie ramionami i trzymał mocno w swoich ramionach. Wtuliłam się i było mi wygodnie.

- wiesz, że możesz mi powiedzieć.

Podniosłam się i spojrzałam na raidena.

- muszę już iść.

Zaczęłam się wycofywać i ruszyłam w stronę domu. Weszłam do środka normalnie drzwiami, bo miałam wyjebane w to czy mnie zobaczą czy nie. A nawet jeśliby zobaczyli to ostatni raz.

- Lissy?

Nie zwracałam na nich uwagi tylko szłam do pokoju swojego. Zamknęłam się w nim i zaczęłam pisać listy pożegnalne. Dla każdego. Vincenta, willa, Dylana, Shane'a, Tony'ego, raidena i nawet Hailie. Napisałam też dla ojca.

*W szafce znalazłam leki nasenne przeterminowane. Wzięłam ich z 8 i popiłam to wodą. Wzięłam żyletkę w rękę, którą ukryłam w szafce tej samej co leki. Zrobiłam z 15 nacięć na jednej ręce. Były głębokie, ale to były szybkie cięcia. Na drugiej, lewej, zrobiłam głębokie nacięcia. Przyłożyłam żyletkę do skóry na łokciu, żeby przeciąć jak najwięcej żył. Docisnęłam żyletkę mocno no skóry, czując jak mi się w nią wbija. Robiłam powoli cięcie czując jak żyletka rozcina mi żyły. Jak krew poleciała na całą moją rękę i podłogę. Ten ból, to pieczenie. Tego potrzebowałam. Bólu i odpoczynku.  Leżałam na podłodze. Leki zaczęły działać. Powoli, ale jednak.*

Ktoś wszedł do środka. Nie widziałam kto, bo obraz mi się rozmazywał. Ktoś zaczął krzyczeć, że trzeba wezwać karetkę. Nie byłam świadoma tego co się dzieje.

Vincent:

Kiedy wszedłem do pokoju Lissy i zobaczyłem ją ledwo przytomną na podłodze. Straciłem panowanie. Krzyknąłem i zawołałem wszystkich braci. Nawet pijanego Tony'ego. Hailie przybiegła zobaczyć co się dzieje, ale zatrzymałem ją przed wejściem. Dylan zadzwonił po karetkę. Miała u być za minutę. Will zabrał Hailie. Podszedłem do Lissy i zacząłem uciskać rany. Nie mogłem stracić siostry. Przecież ona była taka młoda. Shane zadzwonił po raidena. Ten przyjechał tu szybciej niż karetka. Ona sama miała być za już 15 sekund. Brama i drzwi były otwarte, żeby mogła wjechać,  ratownicy wbiec do środka. Wszyscy odsunęli się z wejścia. Raiden siedział na jej łóżku i płakał.

Ratownicy przybiegli i ją zabrali. Pojechałem z nimi. Ratowali Lissy. Moja siostrę. Jak mogłem dopuścić do takiej sytuacji?

W szpitalu zabrali ją na salę operacyjną. Najpierw pukanie żołądka, bo łyknęła leki nasenne przeterminowane. Później na przywracanie krwi. Siedziałem w poczekalni. Bracia i Hailie przyjechali. Raiden dostał leki uspokajające, dlatego nie przyjechał. Zasnął.

Po kilku godzinach okazało się, że....

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Oct 11 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

nowa perełka monetówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz