Rozdział 19

5 2 0
                                    

Gdy się uspokoiłam, bez słowa oboje położyliśmy się na plecach, pozwalając ciałom wtopić się w miękką trawę. Nad nami, niebo było teraz otulone pastelowymi chmurami. Odcienie pomarańczy i różu płynnie mieszały się ze sobą, tworząc spokojną, utopijną scenę. Kształty obłoków zmieniały się powoli, jakby niebo opowiadało własną, niemą historię, w której nasze problemy wydawały się na chwilę maleć.

– Kto jeszcze wie, Dawn? – zapytał nagle przerywając ciszę. – O sytuacji z Tonym?

– Tylko ty – wyszeptałam. – Chciałam powiedzieć Macowi, ale nie zdążyłam.

Na twarzy mężczyzny pojawił się wyraz współczucia, gdy przechylił głowę w moją stronę. W jego spojrzeniu nie było osądu, a jedynie zrozumienie, które sprawiło, że poczułam się bezpiecznie.

Nigdy wcześniej nie przyznałam, jak bardzo cała ta sytuacja mnie wstrząsnęła. W pracy budowałam obraz osoby nieugiętej, pozbawionej skrupułów. Ta maska była moją tarczą, chroniła mnie przed światem, który nie zawsze był przyjazny. Ale przy Macu nie chciałam się już ukrywać. Miałam nadzieję, że kiedyś będę w stanie mu powiedzieć całą prawdę.

Patrząc teraz na Ryana, zrozumiałam, że w Pine nikt nie musiał udawać. Ludzie byli tu szczerzy, nie kryli się ze swoimi emocjami. To miejsce działało na innych zasadach.

– Evan boi się tartaku – wyznałam, starając się zmienić temat. – Powiedział, że nie jest w stanie robić rzeczy, które są ponad jego kompetencje, ale został zignorowany. Mam wrażenie, że wywarli na nim presję, aby się podporządkował.

Mężczyzna zmarszczył brwi, a jego twarz przybrała wyraz irytacji. Słowa o Evanie wyraźnie go poruszyły, wywołując wewnętrzny sprzeciw. Wiedziałam, że Ryan nie był zadowolony. Widział w tej sytuacji swoją winę, a moje argumenty nie były wystarczające, by go przekonać. Ryan był nie tylko uparty, ale także zbyt surowy wobec siebie.

– Nie rozumiem, dlaczego ktoś miałby to ignorować – odparł skonfundowany. – Czy tak to działa w tych wszystkich większych firmach? Kiedy ludzie przestają być słuchani?

Wiedziałam, że nie rozumiał tego świata, w którym presja i oczekiwania często przeważały nad zdrowym rozsądkiem i dobrem ludzi. Ale jego irytacja była dowodem na to, że takie podejście nie powinno mieć miejsca i że Pine było miejscem, gdzie ludzie tacy jak Evan nie musieli się bać mówić prawdy.

Poczułam znajome ukłucie bólu, które przypomniało mi o własnych zmaganiach z bezdusznością korporacyjnego świata. Zmarszczyłam czoło, uśmiechając się kąśliwie, jakby ironia tej sytuacji była jedynym sposobem, by nie wpaść w otchłań goryczy.

– U mnie zdarzało się to często – przyznałam z przekąsem, próbując wymusić uśmiech, choć wewnętrznie czułam jedynie żal. – Ale to była praca biurowa, tam łatwiej ukrywać błędy. Tutaj ktoś musiał podjąć decyzję, by pozwolić mu pracować ponad siły. Dowiedzenie się, kto to był, może być dobrym początkiem.

Ryan milczał przez chwilę, a ja widziałam, jak napięcie rysuje się na jego twarzy.

– Będziesz potrzebować pomocy – stwierdził bez cienia wątpliwości.

Spojrzałam na niego z niepokojem, czując, jak fala lęku podnosi się w mojej piersi. Zagryzłam nerwowo wargę, próbując znaleźć odpowiednie słowa.

– Nie musisz, Ryan – szepnęłam, wiedząc, że nie chciałam go w to wciągać. Choć tak bardzo pragnęłam jego wsparcia, bałam się, że zbyt wiele od niego wymagam.

Ale Ryan nie zareagował na moje słowa. Determinacja w jego oczach mówiła mi, że nie zamierza ustąpić. Bez względu na to, co bym powiedziała, wiedziałam, że już podjął decyzję i nie zamierzał się cofnąć.

Shades of forgivenessOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz