Rozdział 8

16 4 0
                                    

Wchodząc do mieszkania, zorientowałam się, że Mace musiał być już na dachu. Wzięłam głęboki oddech, przygotowując się na nadchodzącą rozmowę, której prawdopodobnie nie da się uniknąć. Wiedziałam, że mężczyzna chce szczerze porozmawiać, a ja nie miałam żadnego usprawiedliwienia. Byłam mu winna masę wyjaśnień, a jeszcze więcej przeprosin. Czas zmierzyć się z tym, co zostało niewypowiedziane.

Kiedy otworzyłam drzwi prowadzące na dach, natychmiast poczułam powiew świeżego powietrza, a widok, jaki się przede mną roztoczył, zaparł mi dech w piersiach. Dach nad barem, do którego prowadziły schody z mieszkania, został zamieniony w przytulny ogród. Starannie zaplanowany i pieczołowicie pielęgnowany, wypełniony był różnorodnymi roślinami, od kolorowych kwiatów, przez pachnące zioła, po małe krzewy. Donice i rabaty rozmieszczone były tak, by tworzyć harmonijną, ale żywą kompozycję, nadając temu miejscu wyjątkowego uroku.

W centralnej części dachu znajdowała się pergola, pod którą stał komplet starych mebli ogrodowych. Girlandy zawieszone w różnych miejscach, musiały nadawać miejscu magiczny klimat po zmroku.

Jednak to nie rośliny czy dekoracje robiły największe wrażenie, a widok, który rozciągał się w dal. Z dachu można było podziwiać panoramiczną scenerię jeziora, okolicznych gór i lasów, które otaczały Pine. Spokojna przyroda i zapierające dech w piersiach krajobrazy sprawiały, że to miejsce było idealne na poranną kawę, wieczorny relaks, a nawet na krótką chwilę ucieczki od codziennych problemów.

Obok wysłużone grilla, zauważyłam niewielki kącik do gry w minigolfa. Mace wprowadził do tego miejsca osobisty charakter w postaci ręcznie wykonanych ozdób, kolorowych poduszek na krzesła, oraz mnóstwa innych, drobnych dekoracji.

Mężczyzna siedział pod pergolą, zapatrzony przed siebie. Wiedziałam, że muszę z nim porozmawiać. Czas się zmierzyć z przeszłością i w końcu wszystko wyjaśnić. Gdy usiadłam obok niego, na drugim krześle, mój wzrok podążył za jego na zachód słońca. Pomarańczowa poświata przebijała się przez górskie szczyty, zalewając jezioro światłem, które mieniło się odcieniami złota i różu.

– Pięknie tu – wyszeptałam z zachwytem.

Mace spojrzał na mnie, z ciepłym uśmiechem, choć w jego oczach dostrzegłam cień niepewności.

– Jest w tych zachodach słońca coś magicznego – odpowiedział cicho.

Wzięłam głęboki oddech, czując, jak serce przyśpieszyło rytmu.

– Mace, wiem, że nawaliłam... – zaczęłam, a moje głos zadrżał. – Masz prawo być wściekły. Nie ma usprawiedliwienia dla mojego zachowania. Naprawdę jest mi przykro. Przepraszam za wszystko.

Wypowiedziałam słowa, zanim jeszcze mózg zdążył je przetrawić. Były pełne żalu, nadziei i pragnienia przebaczenia. Mace spuścił wzrok, patrząc na swoje dłonie, jakby wspomnienia sprzed lat znowu obudziły się w nim.

Bez słowa sięgnął do turystycznej lodówki stojącej obok stolika, przy którym siedzieliśmy po czym otworzył puszkę piwa. Dźwięk syczenia gazu przerwał ciszę między nami. Podał mi puszkę, patrząc prosto w moje oczy. Spojrzałam pytająco na puszkę, potem na niego.

– Co? – zapytał, gdy zbyt długo się mu przyglądałam, zauważając, jak upił łyk piwa. – Lubię ukrywać piwo w domu. Stare nawyki.

Zaśmiałam się cicho, zaczynając obracać puszkę w dłoniach, czując chłód metalu przenikający przez skórę. W tamtej chwili dotarło do mnie, że Mace nie żywił do mnie urazy. Jego oczy, pełne troski, nie zdradzały gniewu ani rozgoryczenia, czego się obawiałam.

Mężczyzna odchylił głowę, zamknął oczy i przez moment po prostu chłonął ciepło ostatnich promieni zachodzącego słońca. Przez chwilę zapadła cisza, ale nie była ona niezręczna. Wręcz przeciwnie, dawała przestrzeń do namysłu.

Shades of forgivenessOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz