Rozdział 4

22 5 2
                                    

Nagle rozległo się głośne pukanie do drzwi, co wytrąciło mnie z beztroskiej chwili. Upuściłam miotłę, a cała atmosfera, którą stworzyliśmy, ulotniła się jak bańka mydlana. Mężczyzna natychmiast wyłączył muzykę i szybkim krokiem podszedł do drzwi. Oparłam się o balustradę schodów prowadzących na dach, czując, jak intuicja ostrzega mnie przed nadchodzącymi kłopotami.

– Cześć, Evan – przywitał się Mace, otwierając drzwi. Przed nami stał szczupły chłopak o zaciętym wyrazie twarzy, był wyraźnie zdenerwowany.

– W czym mogę ci pomóc? – zapytał spokojnie, kiedy Evan nerwowo, rozejrzał się po mieszkaniu. Gdy jego wzrok natrafił na mnie, spuścił szybko głowę, ale jego napięta postawa wskazywała, że był raczej bojowo nastawiony.

– Przeczytałem wiadomości Riley – wypalił po chwili, a jego głos zadrżał. – Wiem, że spotykałeś się z nią za moimi plecami.

Słysząc to, poczułam nagły dyskomfort. Na mojej twarzy pojawił się grymas niedowierzania i zniesmaczenia. Riley i Evan wyglądali jakby dopiero co skończyli liceum, podczas gdy Mace miał prawie trzydzieści lat. Pomysł, że mógłby angażować się w coś z tak młodą dziewczyną, wydawał się absurdalny.

– To nie tak, jak myślisz, Evan – zapewnił Mace próbuj zachować opanowany ton.

– Dobrze, bo myślałem, że pieprzysz się z moją dziewczyną! – wykrzyknął Evan. Żyły na jego skroniach pulsowały, a wzrok miał dziki.

– Stary, przysięgam, to nie tak! – Mace podniósł ręce w geście obronnym, próbując załagodzić sytuację jednak przeczuwałam, że żadne słowa nie dotrą do chłopaka. Jego postawa dawała jasno do zrozumienia, że był gotowy do walki, a każda sekunda wydawała się tylko podsycać jego gniew.

Evan zaczął iść w stronę Mace'a, a jego zaciśnięte pięści były tak napięte, że knykcie zbielały. Wydawało się, że zaraz wybuchnie. Mój brat wycofywał się, wciąż próbując rozmawiać, ale było widać, że kontrola nad sytuacją wymyka się coraz bardziej.

– Musisz porozmawiać z Riley! – Mace nadal mówił spokojnym tonem, choć z każdym krokiem stawał się coraz bardziej czujny.

– Teraz rozmawiam z tobą! – wrzasnął Evan, a jego ciało nagle ruszyło w kierunku mężczyzny. Zaskakująco szybkim ruchem złapał go za koszulę i z impetem przycisnął do ściany.

Wstrzymałam oddech, obserwując tę scenę. Widziałam już, jak Mace wracał z podbitym okiem czy rozciętą wargą, ale zawsze wychodził na swoje. Tym razem jednak wyraźnie nie chciał walczyć.

Nim zdążyłam zareagować, Evan wyprowadził brutalny cios prosto w brzuch mojego brata. Wszystko działo się jak w zwolnionym tempie. Mace zgiął się wpół z bólu, a potem upadł, uderzając szczęką o kant stolika. Zgrzyt kości rozbrzmiał w pokoju, a ja pisnęłam cicho czując mrożący krew w żyłach strach.

– Trzymaj się z dala od mojej kobiety! – wrzasnął Evan, wymierzając kolejne kopnięcia w leżącego Mace'a.

Oprzytomniałam i ruszyłam energicznie w stronę Evana. Był tylko trochę wyższy ode mnie, więc szybkim, zdecydowanym ruchem odepchnęłam go od Mace'a. Zaskoczony moją reakcją, chłopak nie próbował kontynuować bójki, choć w jego oczach nadal czaił się gniew.

– Nie! – Wymierzyłam palec prosto w jego kierunku, mój głos stanowczy i nieznoszący sprzeciwu. – To ty trzymaj się z dala od mojego brata!

Evan prychnął, jego wargi wykrzywiły się w pogardliwym uśmiechu.

– Laleczka z Missouri – rzucił drwiąco. – Ty też sypiasz z kolegami swojego faceta?

Nabrałam głęboko powietrza, prostując się. Wiedziałam, że teraz to ja jestem na jego celowniku.

Shades of forgivenessOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz