Rozdział 17

7 2 0
                                    

Eleanor wspomniała, że Evan wyszedł z kwiaciarni jakiś czas temu. Nie widziałam go do tej pory, ale coś mi podpowiedziało, żeby skręcić w boczną uliczkę prowadzącą na Kwiatowy Most. Gdy mijałam strażnicę, dostrzegłam sylwetkę chłopaka. Stał, oparty o barierkę między dwoma dużymi donicami, jakby próbował się ukryć. Jakby wiedział, że każdy w miasteczku chciał z nim porozmawiać. To było chore, ale nie mógł się wiecznie ukrywać.

– Evan – rzuciłam ostro, przerywając jego letarg.

– Dawn. – Odsunął się gwałtownie od barierki. – To nie jest dobry moment.

Uniósł rękę w geście obrony i cofnął się o krok, sprawiając wrażenie, że się mnie bał. Widziałam strach w jego oczach i poczułam ukłucie satysfakcji. Wiedział, że muszę poznać prawdę.

– Jesteś mi winien wyjaśnienia – oznajmiłam stanowczo, krzyżując ręce na piersi. – Co się dokładnie wydarzyło na tartaku? Riley wspominała, że planujesz uciec z miasta. A to nie jest zachowanie niewinnego człowieka, prawda?

– Nic nie zrobiłem – wyjąkał, nerwowo rozglądając się wokół, unikając mojego spojrzenia.

– Naprawdę? – Skinęłam głową, bacznie go obserwując. – Mace został ranny na twojej zmianie, a ty teraz jesteś przerażony. Wiem, że coś ukrywasz, Evan. Jeśli chcesz, żeby to skończyło się lepiej, musisz się przyznać.

– Proszę – sapnął błagalnie, niemal łamiącym się głosem. – Nie mogę ci powiedzieć tego, czego chcesz ode mnie usłyszeć.

– Evan, to jest mój brat! – wyrzuciłam z siebie, nie kryjąc frustracji. – Nie przyjechałam tutaj, żeby bawić się w detektywa. Chciałam tylko nadrobić stracony czas z Mace'em.

Na dźwięk moich słów jego wzrok się uniósł, a w oczach pojawiły się łzy. Wyglądał, jakby walczył ze sobą, ale zaraz potem odwrócił wzrok i zacisnął usta.

– Nie mogę... – wyszeptał z desperacją.

Zrobiłam krok w jego stronę, próbując złagodzić sytuację, ale zanim zdążyłam coś powiedzieć, jego twarz nagle przybrała zupełnie inny wyraz. W jego oczach zapłonęła furia.

– Odpierdol się! – wrzasnął, puszczając się biegiem. – Zostaw mnie w spokoju!

Zaskoczona jego wybuchem, przez chwilę stałam osłupiała, czując, jak moje serce przyspiesza. Patrzył na mnie przez ramię, jakby spodziewał się, że zacznę go gonić. Ale ja nie miałam na to siły ani ochoty. Ruszyłam powolnym krokiem w jego stronę, starając się zebrać myśli.

Musiałam podejść do tego inaczej, zrozumieć jego perspektywę. Evan był młodym, niedoświadczonym pracownikiem, który znalazł się w sytuacji, która go przerosła. Wszyscy w miasteczku patrzyli na niego z podejrzliwością, obwiniali za wypadek. Pewnie czuł się osaczony i oceniany na każdym kroku. W jego oczach wszyscy byli przekonani, że to jego wina. A teraz po prostu chciał uciec.

Zbliżając się do Evana, który siedział skulony na trawie, czułam narastające napięcie. Przegryzłam nerwowo wargę, próbując znaleźć odpowiednie słowa. Chłopak bujał się w przód i w tył, trzymając dłonie przy uszach, jakby chciał odciąć się od świata. Widziałam te pełne oskarżeń i podejrzeń spojrzenia w barze. Wszyscy myśleli, że zrobił to celowo.

– Wiem, dlaczego kłamiesz – oznajmiłam cicho, stając nad nim. – Nie zrobiłeś tego z zazdrości ani z zemsty.

Evan spojrzał na mnie, po czym zerwał się na równe nogi.

– Nic nie rozumiesz – odparł z desperacją w głosie. – To nie był zwykły wypadek.

– Więc co się wydarzyło? – spytałam, starając się zachować spokój.

Shades of forgivenessOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz