Rozdział 6

17 5 1
                                    

Zaczęłam od stolika, przy którym siedział starszy mężczyzna w towarzystwie kobiety w podobnym wieku co ja.

– Mogę wam coś podać? – zapytałam, a oboje zwrócili głowy w moim kierunku. Na twarzy mężczyzny pojawił się szeroki, serdeczny uśmiech.

– Panienka Hudson! – zawołał z entuzjazmem. – Jestem Roger McCallister, dla przyjaciół Duckie. Były przedsiębiorca, obecnie na zasłużonej emeryturze. A ta młoda dama to Diane. – Wskazał na brunetkę w błękitnej marynarce, która miała przypinkę z logo jakiejś firmy.

Diane pomachała mi uprzejmie, ale jej spojrzenie zatrzymało się na mojej twarzy, jakby mnie analizowała, po czym odwróciła wzrok w stronę Duckiego.

– Miło mi was poznać. – Uśmiechnęłam się przyjaźnie.

– Czekaliśmy, żeby cię poznać – mówił dalej Duckie. – Mace ma hojny charakter, zarówno jeśli chodzi o przyjaźnie, jak i informacje.

– Jesteś z Missouri, prawda? – zapytała kobieta z zainteresowaniem na co skinęłam głową. – Przeprowadziłam się z Waszyngtonu pół roku temu. Jak ci się podoba życie w takim małym miasteczku?

– Szczerze mówiąc, nie wiedziałam, czego się spodziewać, ale teraz czuję, że to miejsce jest idealne – odpowiedziałam zgodnie z prawdą. – W pewnym sensie już czuję się jak w domu.

– Miałam podobne odczucia – przyznała z uśmiechem. – Na początku myślałam, że znienawidzę to miejsce, ale potem zobaczyłam te piękne góry, poznałam wspaniałych ludzi i teraz nie wyobrażam sobie stąd wyjechać.

– Diane to geolog – dodał dumnie Duckie. – Niedawno awansowała na stanowisko kierownika do spraw zarządzania procesami w tartaku.

– Cieszę się, że jest tu jeszcze jedna nowa osoba. – Diane nachyliła się nieco w moją stronę, jej oczy błyszczały zainteresowaniem. – Koniecznie musimy porozmawiać o twojej pracy. Słyszałam, że masz spore doświadczenie w zarządzaniu. To zawsze interesujący temat.

– Pewnie, chętnie podzielę się swoją wiedzą – odparłam czując lekki niepokój. – Tymczasem, mogę wam coś podać?

– Dla mnie zapiekanka z frytkami. – Kobieta złożyła swoje zamówienie.

– Cheeseburger z pieczarkami i to, co zwykle do picia – dodał Duckie, z szerokim uśmiechem. – Jed będzie wiedział, co mam na myśli.

Skinęłam głową i ruszyłam w stronę baru. Dochodząc do kontuaru, za którym stał Jed, usłyszałam, jak mamrotał pod nosem.

– Cholerne chłopaki, czas dorosnąć.

Nie mogłam się powstrzymać uśmiechu, przypominając sobie swojego brata w nastoletnim okresie. Gdyby Jed widział go wtedy, pewnie by zrozumiał, jak długą drogę przebył. Dzisiejszy incydent nie miał nic wspólnego z brutalnymi bójkami, w których Mace kiedyś regularnie uczestniczył. Z tamtych starć wracał z połamanym nosem, pozdzieranymi knykciami i niemal zawsze z jakimś nowym urazem.

– Mam zamówienie od Duckie i Diane – oznajmiłam na co Jed natychmiast pochylił się nad notatnikiem.

– Cheeseburger z pieczarkami i zapiekanka z frytkami – powtórzyłam.

– Duckie poprosił o to, co zwykle?

– Zgadza się.

– Szczególnie przepada za żytnią whisky – wyjaśnił, wyciągając starannie dobrany trunek z półki. – Trzymam dla niego osobistą butelkę

Zostawiłam go, zajmującego się zamówieniem i ponownie zaczęłam przechadzać się po barze. Mój wzrok przykuła wisząca na ścianie głowa jelenia, co wywołało u mnie nieprzyjemny dreszcz. Tuż obok wisiała kartka z licencjami myśliwskimi, co utwierdziło mnie w przekonaniu, że polowania są tutaj na porządku dziennym. Cena za pozwolenie w wysokości czterdzieści pięć dolarów wydawała się wręcz komicznie niska za ryzyko, które wiązało się z możliwością spotkania na szlaku niedźwiedzia.

Shades of forgivenessOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz