1.

2.1K 135 10
                                    

-Kto tam?
-To ja panie Marczewski, Magda. Niech pan otworzy.
- Już się robi- odpowiedział staruszek-Znowu zapomniała panienka kluczy do domu?- zapytał uprzejmie, gdy przestąpiłam próg, a on usłużnie mi otworzył.
-Tak- bąknęłam zawstydzona. W końcu mieszkam tutaj dopiero od dwóch tygodni i nie zdążyłam się jeszcze do wszystkiego przyzwyczaić.- Wie pan wcześniej mieszkałam z małej dziupli i nie musiałam nosić kluczy-zażartowałam i pomknęłam do siebie. Wchodząc do swojego nowego pokoju znów odczułam lekki dyskomfort. Okej, może mieszkam teraz w pałacu i powinnam się z tego cieszyć, ale niestety żyjąc przez 16 lat w małym wiejskim domku nie miałam takich wygód. Z impetem walnęłam się na łóżko. Och, takie życie ma jednak i swoje plusy.
Po kilku godzinach samotności w pokoju zeszłam na kolację. Nadal nie czułam się swobodnie w towarzystwie mojego ojca, macochy i jego córki Karoliny. Była praktycznie w moim wieku co strasznie mnie złościło, bo świadczyło o tym, ze zdradził moja mamę tuż po ślubie. Przerwałam rozmyślania, bo wkroczyłam do jadalni. Natychmiast usiadłam, bo nie chcąc zwracać na siebie zbytniej uwagi. -Tu nie siadaj- rozkazała sucho Karolcia tym swoim słodkim głosikiem- Dzisiaj zje z nami Krul, więc cztery miejsca obok mnie muszą być wolne- odparła
-Ok-powiedziałam krótko w myślach przewracając oczami. ,,Krul" były to- jak się wcześniej zdążyłam dowiedzieć- jej cztery najlepsze psiapsiółki: Klaudyna, Róża, Ulka i Łucja. Pierwsze litery ich imion stworzyły słowo kruł, ale żeby brzmiało bardziej po królewsku Karolinka z Łucji zrobiła Lucję. Uważała, że tak brzmi fajnie, ale jak dla mnie to była czysta dziecinada. Dobra, może i jestem do niej uprzedzona, ale ktoś o wyglądzie plastikowej lalki i brakiem neuronów nie może budzić pozytywnych uczuć. Tym bardziej wymyślając jakiegoś żałosnego krula przez ,,u" zwykłe.
W końcu wszedł Tomasz- jakoś nie mogę się przemóc żeby mówić o nim jako o moim ojcu. No bo co z tego że biologicznie nim był jak w tym czasie zrobił dziecko jakiejś innej lali i odwiedzał mnie tylko kilka razy w miesiącu. Nie mogę żywic do niego większych uczuć, prawda? Jak zwykle w garniturku z nową lalą- przepraszam- żoną trzymającą go za rękę. Jak sobie pomyślę, że dla takiej flądry zostawił mnie i mamę...
- Hej królewno!!!- odezwały się chórem jakieś głosy za mną. No tak przyszedł ,,krul" Karolci.- Dzień dobry państwu- dodały grzecznie witając się z ,,moimi rodzicami". Ze mną oczywiście nie. Przecież jestem niewidzialna.
Kolacja nareszcie się skończyła. UFF. Nie cierpię tego. W moim starym domu wraz z mamą jadałyśmy posiłki razem, ale bardzo to lubiłam. Poza tym w każdym momencie mogłam odejść i nikt nie był na mnie zły. Tutaj trzeba było zostać do końca, co oznaczało przynajmniej półgodzinną udrękę. No bo co to za średniowieczne zwyczaje?! Do dziś pamiętam oburzenie Barbary- mojej macochy- gdy podczas pierwszej kolacji po prostu wstałam.
,,Ależ jakich całkowity brak kultury- pogardliwie wygięła usta w podkówkę.- Nie odejdziesz od stołu moja pannico aż ja ci nie pozwolę."Brr do dziś mam nie smak po tej scenie. No nic nie warto tego rozpamiętywać. Włączyłam laptopa i postanowiłam pogadać trochę z Kasią, moją koleżanką z klasy i jednocześnie najlepszą kumpelą. Włączyłam GG i zaczęłam rozmowę:
-Już po kolacji na którą Karolcia zaprosiła swojego ,,krula"
-Współczuję. Jak się czułaś będąc jedyną osobą używają mózgu?
Oto moja Kacha. Jak zawsze umie poprawić mi humor.

To tylko pozory... ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz