6.

1.2K 103 6
                                    

Następnego ranka jestem totalnie wycieńczona. Przypominając sobie wszystko co wczoraj zaszło znów czuję piekące łzy. Głęboko zakrywam się kołdrą szlochając w poduszkę. Boże, jak można być tak głupim i naiwnym? Jak mogłam sądzić, że Czarek...ze mną...tak na poważnie? Bo to boli mnie najbardziej: nie fakt wykpienia mnie przez znajomych Karoliny, ale to, że mój Loczek perfidnie zadrwił z moich uczuć. Jaki tam mój, ganię się w myślach rumieniąc na samą myśl jak musiał naśmiewać się z głupiej idiotki jaką z siebie zrobiłam. „ Może mieć wiele dużo ładniejszych lasek na jedno skinienie palca. I nie zadowalać się byle czym", rozbrzmiewają mi w głowie słowa Andrzeja. Właśnie. Więc jak mogłam w to uwierzyć? Że taki idealny chłopak mnie pokocha? Że dostrzeże moje ukryte piękno i doceni siłę charakteru? Przypominam sobie pogardliwy wyraz twarzy Andrusa. Skoro oni wszyscy nienawidzą mnie choć w połowie tak mocno jak on, to jakie piekło jeszcze mi zgotują? Ta myśl niemal mrozi mi serce.
Tego dnia nie schodzę na śniadanie. Dopiero głód sprowadza mnie po południu na obiad. Zbierając mentalne siły wyjaśniam Karolinie, że musiałam wrócić wcześniej, bo zadzwoniła do mnie Kasia (moja przyjaciółka) z prośbą o spotkanie i nie mogłam odmówić. Zapewniła,że nic się nie stało, ale ja i tak dostrzegłam furię ukrytą pod jej śliczną buźką.
- Och, nie ma sprawy. Czarek był bardzo zawiedziony, wiesz? Chyba nieźle się w tobie zakochał.- jej wypowiedź kwituję tylko sztucznym uśmiechem. Pierwszy kęs mięsa niemal staje mi w gardle.
- A jak tam Andrzej?- pytam zadziwiając ją. Po chwili zdając sobie sprawę, że może odebrać to jako fakt, że skierowałam swoje zainteresowanie na niego dodaję:- I Patryk? Nie upili się za bardzo?- Karolina momentalnie się uspokaja.
- A w porządku. Poznali chyba jakieś laski i się z nimi gdzieś zaszyli- wzrusza ramionami, a ja oddycham już z ulgą. A więc Andrzej mnie nie podpuścił i nie puścił pary z ust na temat swojego wczorajszego ostrzeżenia mnie. A inni najwyraźniej również nie spostrzegli jego chwilowej nieobecności.- Może powtórzymy wyjście?- niemal krztuszę się sokiem.
- Że co?


- No w przyszły weekend. Było fajnie no nie? Jeśli się trochę rozkręcisz przez procenty to jesteś nawet znośna- Raczej łatwa do manipulacji, myślę ale na głos mówię:
- Przykro mi, ale w sobotę umówiłam się na nocowanie u Martyny- kłamię na poczekaniu odwlekając moment upokorzenia. Co nie znaczy, że cały czas zamierzam uciekać. Po prostu najpierw muszę wybadać wroga i przybrać odpowiednią strategię na obronę.
Kolejny raz spotykam znajomych mojej siostry dopiero we wtorek. Patrząc na Andrzeja, nie dostrzegam żadnych zmian w jego zachowaniu. Nadal jest wobec mnie zupełnie obojętny jak dawniej. Jakby to, że mnie wczoraj ostrzegł było tylko głupim impulsem, którego teraz żałuje. Czarek był wobec mnie, o ile to w ogóle możliwe, jeszcze milszy. Tylko, że tym razem patrząc w jego ciemne oczy zastanawiałam się jak mogłam nie wyczuć w nich żadnego fałszu. Przecież w każdym słowie, geście czy spojrzeniu...on zdawał się wciąż ze mnie drwić. Mimo wszystko nadal postanowiłam grać.
- Dlaczego nie odezwałeś się do mnie do tej pory?- zrobił przepraszający uśmiech.
- Przepraszam. Myślałem, że się na mnie gniewasz...- zaczyna opowiadać mi jakieś bezsensowne wywody jakoby to sądził, że uciekłam w sobotę od niego. Czy naprawdę ma mnie za taką idiotkę? Tyle tylko, że gdyby nie ostrzeżenie Andrusa, to kupiłabym te jego wszystkie bajki. Bo byłam idiotką. Zakochaną idiotką. Chociaż nie, to wcale nie żadna miłość, ale głupie zauroczenie. Bo ja przecież go nawet nie znam. I nie wiedziałam jak bardzo jest podły.
- Och, daj spokój- przerywam mu w końcu i tak go nie słuchając- Rozumiem.
- Więc może umówimy się dzisiaj u mnie w domu? Co ty na to?- z prawdziwą chęcią zgodziłabym się, bo ciekawiło mnie co też mógłby wymyślić. Ale zaraz wróciło wspomnienie sobotniego wieczoru: a jeśli spiłby mnie do nieprzytomności lub dosypał czegoś chociażby do herbaty? Przecież nie mogę stale odmawiać mu jedzenia czy picia czegokolwiek z jego ręki, bo wydałoby się to zbyt podejrzane. Loczek, jak mogłeś mi to zrobić?
- Przykro mi, ale muszę uczyć się na jutrzejszy test- usiłuję zrobić nadąsaną minkę. Kątem oka widzę, że Andrzej uważnie się mi przygląda.
- Szkoda- również udaje smutnego. Nagle cała ta sytuacja wydaje mi się tak groteskowa, że aż śmieszna. Tyle tylko, że gdy pomyślę sobie do czego oni są w stanie się posunąć z nienawiści do mnie momentalnie znika całe moje rozbawienie. Rozmawiam potem z Czarkiem jeszcze przez jakąś godzinę po czym z ulgą wracam do pokoju wymawiając się nauką. Nie zdążam nawet wyjąć książki na biurko gdy do mojego pokoju wparowuje Andrzej.
- Co ty wyprawiasz?- syczę próbując go wypchnąć. Bezskutecznie.
- Ja? Pytam raczej ciebie. Co za szopkę odstawiałaś tam na dole, co? Więc nadal myślisz, że cię okłamałem? Że oni wszyscy są twoimi przyjaciółmi?
- Ależ skąd- prycham rozbawiona jego przypuszczeniem
- Więc po co udajesz?- patrząc na mnie trafnie odgaduje przyczynę- Chcesz się zemścić, tak? I myślisz, że dasz radę? Jesteś śmieszna.
- Sam jesteś śmieszny. Mimo iż żałujesz swojego wcześniejszego ostrzeżenia to jednak nie możesz już niczego zmienić.
- I myślisz, że ci na to pozwolę? Na to, żebyś nabijała się z moich przyjaciół?- mruży groźnie brwi zbliżając się do mnie. Teraz dzielą nas najwyżej 4 metry. Rozsadzająca mnie wściekłość nieomal mnie oślepia. A więc oni mogą bezkarnie ze mnie kpić, a on nie zamierza pozwolić na to, żebym ja zrobiła to samo?!
- Więc teraz już nie jestem bezbronnym jagnięciem? Co, dostrzegasz we mnie poważnego wroga?- ironizuję.
- Chyba żartujesz.- ta myśl naprawdę wydaje się go bawić- Dobrze ci radzę odczep się od nich i od Czarka w pokojowy sposób. Dlatego wyznałem ci prawdę a nie po to, żebyś bawiła się w zemstę.
- A ja ci radzę, żebyś odczepił się ode mnie- odparowuje.- Zrobię co będę chciała. A teraz wynocha- pokazuje mu dłonią drzwi, ale on nie reaguje.
- Będziesz tego żałować. Powiem im, że o wszystkim wiesz. Zmienią ci życie w piekło.- staram się nie przestraszyć.
- Trudno, nie mam zamiaru cię prosić abyś milczał. W końcu ty też należysz do „nich"
- Magda, nie rób niczego głupiego. Przewaga wynosi 7 do 1.- mówi już łagodniejszym tonem.
- Co?- pytam z niedowierzaniem.
- No liczebna- wyjaśnia jakbym sama nie zrozumiała. Ale mnie chodziło o coś innego. Bo on powiedział siedem, nie osiem. A więc nie wliczał w to siebie. Choć z drugiej strony nie powiedział, że należy do mojej drużyny. Ale lepsza obojętność niż wrogość. Może to dlatego ja też trochę się uspokajam.
- Rozumiem. Więc co według ciebie mam zrobić? Udać, że zakochałam się w kim innym? Unikać do końca życia Karoliny i jej koleżanek?- pytam ironicznie.
- Tak- potwierdza poważnie.- Tylko w ten sposób można to rozwiązać. Muszę już wracać zanim zauważą moją obecność. Pamiętaj o tym, co ci dzisiaj powiedziałem- Potem, tuż przy wyjściu zawahał się na chwilę i odwrócił w moją stronę jeszcze raz- Magda, naprawdę nic do ciebie nie mam: ty masz o mnie swoje zdanie, ja o tobie też ale mimo wszystko jakoś dogadaliśmy się wtedy na kręgielni.- dodaje po czym wychodzi. A ja zaczynam przypominać sobie tamten dzień: jego wesołe komentarze, uśmiechy i żarty podczas grania w kręgle... Być może dlatego gdy zamknął za sobą drzwi, ja nadal wpatrywałam się w nie jak zahipnotyzowana przez kilka minut.
Wieczorem udało mi się uniknąć rozmowy z ojcem, ale następnego dnia już nie. Udając skupienie starałam się nie myśleć o Czarku. Jak mogłam zakochać się w kimś takim jak on? Dlaczego wciąż przypominając sobie słowa Andrzeja czułam w sercu ból?
- Magda, słuchasz mnie w ogóle?- usłyszałam pytanie zadane mi przez Tomasza. Uśmiechnęłam się lekko.

To tylko pozory... ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz