13.

1.1K 94 7
                                    

Ranem powitał mnie promieniem Słońca, którego nie były w stanie ujarzmić rolety w oknie. Od razu się uśmiechnęłam. Nie miałam zamiaru użalać się nad sobą z powodu wczorajszego wieczoru lub też siedzieć w pokoju przez cały dzień obawiając się reakcji Karoliny. Guzik mnie to obchodziło. Bo po raz pierwszy od wielu dni nareszcie poczułam się wolna. I nie musiałam niczego udawać. Może poza tym, że nic nie czuję do Loczka. Ale to przecież błahostka. Moje złamane serce wkrótce się zagoi i zapomnę raz na zawsze o tym oszuście.

„ Chcę z tobą być. Kocham cię. Nigdy nie spotkałem takiej bezpretensjonalnej i szczerej dziewczyny takiej jak ty."

No dobra, może i nie. Ale kiedyś tak się stanie, prawda?

Gdy skończyłam się ubierać, usłyszałam pukanie do drzwi.

- Panienko, pani ojciec czeka na dole w salonie. Chce porozmawiać.

- Dobrze, proszę mu przekazać, że zaraz przyjdę.- odpowiedziałam pełna złych przeczuć. Czyżby Karolinka wszystko wypaplała Tomaszowi? Albo jeszcze lepiej: trochę upiększyła prawdę? Aby się o tym przekonać, musiałam zejść na dół.

Okazało się jednak, że Karolina nic nie wypaplała. Po prostu nie wróciła na noc do domu. Byłam tym zaskoczona: w ogóle nie brałam tej możliwości pod uwagę. Niestety, nie mogłam pomóc ojcu ani Barbarze: nie miałam zielonego pojęcia gdzie może przebywać ta dziewczyna jeśli nie jest u swojego chłopaka, przyjaciółek lub Andrzeja czy Patryka (Cezarego z miejsca odrzuciłam, ale Tomasz z macochą nie wiedząc o wczorajszym wieczorze dzwonili również tam) Prawdę mówiąc trochę przeraziła mnie ta sytuacja: choć z drugiej strony przecież nie stało się coś tak strasznego, że Karolina mogła być zażenowana do tego stopnia żeby uciec. Chociaż...ucierpiała przecież jej duma. No i przekonała się, że wszyscy jej znajomi wiedzą o tym, że duży się w Czarku. Zresztą, zupełnie tak jak ja. Mimo wszystko musiałam się tym zająć. I przede wszystkim skontaktować się z Andrzejem.

Gdy dotarłam do jego domu, poczułam się trochę niezręcznie. Gdybym chociaż zadzwoniła (a przecież nie miałam numeru) i uprzedziła go o swojej wizycie. A tak...

- Dzień dobry. Nazywam się Magda Różalska. Czy mogłabym się spotkać z Andrzejem?- zwróciłam się dość nieosobowo do starszej pani, która otworzyła mi drzwi. W końcu mogła być zarówno babcią jak i gosposią w domu.

- Oczywiście, zaraz sprawdzę. Jesteś jego koleżanką?

- Tak- potwierdziłam, choć prawdę mówiąc nie wiem czy miałam prawo uważać się za taką.

- Sprawdzę czy już wstał. Jest strasznym śpiochem- dodała z uśmiechem, który odwzajemniłam. Bo również lubiłam długo sobie pospać czy poleżeć...nawet do południa.- Proszę poczekać w salonie.- Zgodnie z poleceniem, poszłam we wskazanym kierunku. Upłynęło może z siedem minut a zjawił się Andrzej. Jeśli był zdziwiony moją wizytą o tak wczesnej porze, nie dał po sobie tego poznać.

- Hej, coś się stało czy może wpadłaś tu towarzysko bo aż tak bardzo się za mną stęskniłaś?

- Nie pora teraz na żarty- usiłowałam spiorunować go wzrokiem- Karolina zniknęła.- uśmiech zszedł mu z twarzy.

- Jak to zniknęła?

- No normalnie. Od wczorajszego grilla u ciebie w ogrodzie nie pokazała się w domu. Czuję się głupio, że nawet nie zatroszczyłam się o jej powrót. Bądź co bądź to moja siostra nawet jeśli nie pałamy do siebie przesadną miłością.

- Spokojnie, na pewno jest u którejś ze swoich przyjaciółek. Najbliżej trzyma się z Różą. Zaraz do niej zadzwonię...

- Nie musisz- przerwałam mu. Barbara obdzwoniła już wszystkich znajomych: nawet do twojego domu. Rodzice ci o tym nie mówili?

To tylko pozory... ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz