2.

1.4K 121 4
                                    

Nazajutrz była sobota, a więc nie musiałam iść do szkoły. Mimo to nie cieszyłam się. W tym kłębowisku żmij zwanym moim domem nie byłam szczęśliwa. W szkole mogłam spotkać się z moją Kachą, Anką i Martyną, bo na szczęście szkoły mi jeszcze nie zmienili. Ojciec wspaniałomyślnie uznał, że mogę dokończyć gimnazjum i dopiero od następnego roku pójdę do prywatnego liceum jak Karolinka. Jak widać szczęście nie trwa wiecznie.
Aby poprawić sobie humor postanowiłam odwiedzić mój ,,team" Szybko ubrałam się i wymknęłam z domu biorąc sobie tylko jakąś drożdżówkę na śniadanie. Wsiadłam w autobus i po 15 min byłam pod blokiem Anki.
-Hej, jak się masz Madzia?-ucieszyła się Ania gdy tylko przekroczyłam próg ich domu
-W porządku-odparłam lekko się uśmiechając i momentalnie rozluźniając. Tu nareszcie mogłam być sobą.
Po chwili już byłyśmy w jej pokoju i gadałyśmy jak zwykle o wszystkim. Ania poinformowała mnie, że niedługo przyjdzie Martyna z Kachą, bo wcześniej nie mogą. Po jakiejś godzinie rzeczywiście do nas dołączyły.
-Siema moja milionerko- jak zwykle wesoło przywitała się Kasia
-Ej- zacietrzewiłam się-to Tomasz je ma nie ja
-Ok ok już się tak nie denerwuj-chyba zrozumiała ze to nie jest dla mnie przyjemny temat.-A Łukasz chciał przyjść teraz i oddać ci tą książkę z matmy.-dodała po chwili już w swoim dawnym kpiarskim stylu
-Chyba się nie...
-Nie zgodziłam?-przerwała mi szybko- jasne wiem że nie chcesz widzieć mojego zakochanego w tobie po uszy brata- roześmiała się.
-Kaśka wiesz że ona nie lubi o tym gadać. Ogarnij się- zaczęły mnie bronić Anka i Martyna
--Dobra już dobra- dała za wygraną i na ten znak machnęła rękoma. Odetchnęłam. No cóż lubiłam Łukasza, nawet bardzo, ale jako kolegę. Oczywiście odkąd Kaśka przeprowadziła się tutaj z rodziną, czyli trzy lata temu zakumlowaliśmy się i staliśmy się nierozłączni. Bawiły nas te żarciki i zaczepki dziewczyn -przynajmniej mnie bo myślałam że on też sobie nic z tego nie robi. Ale tak nie było. Jakieś pół roku temu, po śmierci mamy powiedział ze mnie kocha i nie musimy udawać. Tylko że ja niczego nie udawałam. Próbowałam mu to wytłumaczyć, ze on jakoś tego nie rozumiał. Dlatego postanowiłam urwać kontakt. Jak widać on nie. Nie powiem Łukasz był przystojny, a nawet bardzo. Być może w tym rzecz że za bardzo. To mnie strasznie onieśmielało. Ja nie jestem jakoś specjalnie ładna- mam krótkie nieokreślonego koloru włosy, zielone oczy i te parę kilo za dużo(no może z pięć?). A i ubieram się jak własna babka jak kiedyś stwierdziła Kaśka. Może to i prawda, ale nie widziałam potrzeby się zmieniać. Dlatego nie powiem pochlebiło mi to, ale ja nic do niego nie czułam. Niestety.
Gdy wróciłam, oczywiście piechotą, w domu nie było nikogo. Chciało mi się pić, więc postanowiłam iść do kuchni po szklankę wody. W holu nagle wpadł na mnie jakiś chłopak
- O kur.. to znaczy sorry-odezwał się i spojrzał na mnie. Miał piwne oczy i czarne kręcone włosy- Nie zauważyłem cię.- Dodał głupawo jakbym sama tego nie wiedziała
-Spoko. Nic się nie stało- odparłam wciąż patrząc na niego i jak zwykle zaczęłam czuć piekące mnie policzki. Po chwili usłyszałam śmiech i dołączyła do nas Karolcia z jakimś chłopakiem i którąś z tych swoich koleżaneczek..Łucją?
- O jest i nasza zguba- odezwała się Karolina ironicznie i widząc nieme pytanie w oczach tego chłopaka który na mnie wpadł dodała- To jest Marta moja nowa siostra. Od następnego roku będzie z nami chodziła do liceum
- Magda-wycedziłam przez zęby ledwie hamując złość widząc jej tryumfalny uśmieszek. Małpa celowo udała że nie wiem jak mam na imię- Coś gorzej ostatnio z twoją pamięcią. Widać uroda nie idzie w parze z rozumem- powiedziałam odwracając się na piecie i idąc do kuchni. Z dali słyszałam jeszcze męski śmiech – chyba mojego loczka i mimowolnie się uśmiechnęłam. Nie wiedziałam wtedy, że od tego momentu Karolina wypowiedziała mi wojnę.
W nocy śniłam o nim. Widziałam te jego hipnotyzujące brązowe oczy wpatrzone we mnie
i ten lekko głupawy uśmiech który o dziwo też mi się w nim podobał. Moment naszego zderzenia powtarzał się wielokrotnie w moim śnie dlatego gdy się obudziłam czułam się trochę głupio. ,,Jak mogę myśleć o chłopaku którego znam tylko 5 minut?'' beształam się w duchu. Ale teraz wiem, ze to wtedy mnie trafiło. Motylki w brzuchu, strzała amora czy jak tam to się nazywa. I choć nigdy bym się do tego nie przyznała, bo zawsze uważałam ludzi którzy lecą na innych tylko za wygląd nazywając to miłością od pierwszego wejrzenia płytkimi, to teraz już wiem, że te piwne oczy mnie zgubiły...

To tylko pozory... ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz