3.

1.4K 112 6
                                    

Rano obudziłam się niewyspana. Ignorując zmęczenie wstałam i po szybkim prysznicu czułam się zdecydowanie lepiej. Zanim nadeszła dziewiąta i pora śniadania zdążyłam już sprzątnąć swój pokój. Mimo iż nie musiałam tego robić, chciałam- żadna sprzątaczka nie będzie grzebać w moich rzeczach.
Tak jak się spodziewałam śniadanie przebiegało jak zawsze, czyli okropnie długo i nudno. Tomasz udawał kochającego tatusia i zaczął wypytywać mnie o oceny w szkole, przyjaciół, spędzanie czasu wolnego... Odpowiadałam grzecznie aczkolwiek z pewną dozą irytacji w którą celowo przyoblekłam swój głos. Jeśli coś zauważył, udał że tego nie dostrzega. W pewnej chwili stwierdził, że powinnam bardziej wniknąć w nowe środowisko, bo już za kilka miesięcy rozpocznę nową szkołę i spotkam innych ludzi. Zwrócił się do drugiej córki:
Karolino, nie sądzisz, że byłoby lepiej gdybyś zapoznała swoją siostrę ze swoimi znajomymi? Przynajmniej kilkoma- dodał widząc jej niepewną minę. Aż się wzdrygnęłam na tę sugestię, mimo iż Karolinka zgrabnie próbowała wywinąć się z tego niewdzięcznego zadania. W końcu stanęło na tym, że dziś wieczorem pójdziemy razem do kina.
Ależ tato ja mam dzisiaj inne plany. Umówiłam się z ...- zaczęła lamentować moja przyrodnia siostra.
Właśnie. Świetnie się składa. Przy okazji Madzia pozna twoich przyjaciół.- przerwał jej Tomasz zdecydowanym tonem przeznaczonym do przyjęcia go bez sprzeciwu. Spojrzał na mnie wymownie:- Prawda moja droga?- Och, miałam go powyżej dziurek w nosie. Okej, mogę znieść mieszkanie w tym domu z jego nową rodziną, ale niech nie próbuje mnie kontrolować tak abym stała się jego częścią. Dlatego odparłam buńczucznie:
Przykro mi, ale muszę przygotować dzisiaj projekt na jutrzejszą lekcję. Zejdzie mi się do wieczora.- I tak ucięłam dalszą dyskusję.
Nie kłamałam z tą pracą, ale tak naprawdę gdybym chciała uwinęłabym się z nią do południa. Ale nie chciałam bratać się w jakikolwiek sposób z moją siostrą- ona mnie nie lubiła i vice versa. Wspólne spędzanie czasu to byłaby gruba przesada.
Tak więc aby nie dać przyłapać się na oszustwie przez cały dzień miałam w całym pokoju porozkładane kolorowe litery wycięte z papieru, notatki i duży brystol. Tak zastała mnie o drugiej Maja- kobieta, która u nas sprzątała wołając mnie na obiad. Niespodziewanie zastałam w jadalni Karolinę z kilkoma jej znajomymi: oczywiście "krulem" i trzema chłopakami z których dwójkę widziałam wczoraj. Spojrzawszy na potrąconego wczoraj Loczka poczułam się nieswojo. W ogóle tak się poczułam gdy zauważyłam, że nie ma ani Tomasza, ani Barbary. Moja siostrzyczka to zauważyła, bo powiedziała:

O widzę, że moja ukochana siostrzyczka się zawstydziła- roześmiała się ironicznie- siadaj i poznaj MOICH znajomych- podkreśliła wyraźnie słowo: ,,moich" w nawiązaniu do naszej porannej rozmowy przy śniadaniu.- To jest Patryk, Andrzej i Czarek, a mojego krula już znasz.- machnęła ręką wskazując omawiane postacie. A więc mój Loczek tak naprawdę nazywał się Czarek. Nawet mu pasuje. Uśmiechnęłam się lekko i przywitałam z nimi. Znajomi Karoli próbowali miło mnie przyjąć, ale gdy zorientowali się, że tak naprawdę ona oczekuje od nich zupełnie czegoś przeciwnego, przestali zwracać na mnie uwagę. No i bardzo dobrze, pomyślałam patrząc ostrożnie na Czarka. Nie mam zamiaru się przyjaźnić z jakimkolwiek znajomym mojej siostry. Pewnie są tak samo płytcy i snobistyczni jak ona. Gdy obiad się skończył do domu weszła moja macocha z ojcem. Zastawszy nas w kuchni życzyli miłego dnia. Ale niestety, usłyszawszy, że cała zgraja wybiera się potem na kręgle ojciec dodał:
Madziu, może wybrałabyś się z nimi? Na pewno znajdziesz na to dwie godzinki. Poza tym twoim nowym znajomym byłoby miło- na to hasło zaczęli głupio przytakiwać. Zdenerwowałam się, bo nie pozostało mi nic innego jak się zgodzić. Poza tym nie znosiłam gdy nazywał mnie: Madzia.
Po kilku minutach wszyscy siedzieliśmy w dziesięcioosobowym samochodzie wiezieni przez szofera do centrum. Tak poszliśmy na obiecane kręgle. Na miejscu dołączył do nas chłopak Karoliny wnosząc z pocałunku jaki mu zafundowała na przywitanie. Było nas więc z dołączonym Maćkiem dziesięcioro i musieliśmy podzielić się na dwie drużyny, co nie było łatwe, bo Karolinka nie mogła się przecież rozstać ze swoim krulem (oczywiście z chłopakiem też). W końcu, z wielkim żalem wytypowała Łucję. Od razu zrobiło mi się jej żal: zauważyłam, że decyzja mojej siostry sprawiła jej przykrość choć nie starała się tego okazać. Posłusznie doszła do przeciwnej drużyny, którą stanowiłam ja z trzema jej kumplami. W sumie było mi to na rękę, bo preferowałam towarzystwo jej zabawnych kolegów niż pustych przyjaciółeczek.
Nieoczekiwanie dla mnie spędziłam całkiem miłe popołudnie. Początkowo dość drętwa gra zamieniła się w zaciekłą rozrywkę między mną a moją siostrą. Oczywiście moja drużyna miała przewagę: chłopcy zbijali prawie za każdym razem wszystkie kręgle. Gdy mi się to udało zgotowali mi owację na stojącą ze śmiechem bijąc brawo.
Brawo, Magda. Jesteś naszym mistrzem- roześmiał się chyba najbardziej zwariowany z nich, Andrzej.
Nie udawaj. I tak wiem, że jesteś najlepszy, ale jeśli myślisz, że ci zaprzeczę i to przyznam to jesteś w błędzie- ostudziłam go co wywołało w naszej drużynie kolejną lawinę śmiechu. Spojrzałam na rozbawionego Czarka: wyglądał tak atrakcyjnie, że nie mogłam się powstrzymać. ,,Czarujący Czaruś", pomyślałam.
Rozgryzłaś mnie- odparł Andrzej na moją odpowiedź rozkładając bezradnie ręce- ale tytuł królowej może należeć do ciebie.- dodał nadal wyszczerzony.
No to mamy króla i królową jak w prawdziwej bajce- odparła ironicznie Karolina zdenerwowana naszymi żartami, ale tak naprawdę faktem, że świetnie dogadałam się z jej znajomymi.- rzucaj wreszcie Andrus zamiast się wydurniać- pogoniła domniemanego ,,króla". Graliśmy tak jeszcze jakiś czas aż do spodziewanego zwycięstwa mojej drużyny. Potem łaziliśmy trochę po centrum rozmawiając i żartując. Przynajmniej męska część przyjaciół Karoliny mnie zaakceptowała: chłopcy wypytywali mnie trochę o dawne życie lub- jak to stwierdził Andrzej- skąd się wzięłam w rodzinie Karoliny. Wtajemniczyłam ich dość ogólnikowo: wyznałam, że po śmierci mamy przeprowadziłam się do ojca. Tak więc gdy poszliśmy koło szóstej do McDonalda byłam właściwie z nimi zakolegowana. Ale żeby nie było tak słodko moja siostra zajęła ośmioosobowy stolik do którego prócz swej drużyny z kręgli natychmiast zaprosiła Andrzeja, Patryka i Łucję. Wewnętrznie parsknęłam śmiechem. Chyba wydawało jej się, że ten pierwszy jest mną zainteresowany. Patryk z kolei też dużo ze mną rozmawiał, co również mogło naprowadzić ją na niewłaściwy trop. Nagle uśmiech zamarł mi na ustach. Zrozumiałam, że drugi stolik będę musiała dzielić z moim Loczkiem. Okej, może i powinnam się ucieszyć, ale zamiast tego skamieniałam. To, że zaprzątał niemal całe moje myśli odkąd zderzyłam się z nim w moim domu powodowało, że czułam się przy nim skrępowana. I o ile swobodnie mogłam rozmawiać z Patrykiem czy Andrzejem udając lekki flirt, o tyle z rzeczywistym obiektem moich amorów nie mogłam czując się bardzo skrępowana. Dlatego gdy po chwili Karola odezwała się znowu mówiąc Czarkowi, żeby dostawił sobie krzesło i się do nich przyłączył ( tak, była aż tak perfidna i złośliwa żeby chcieć zostawić mnie samą) odczułam ulgę. Natychmiast jednak minęła gdy Loczek odparł:
Nie trzeba, przecież nie zostawię samej twojej siostry.- mimo wszystko ucieszyła mnie jego odpowiedź. Usiadłam naprzeciw niego w milczeniu pałaszując swoją porcję frytek i kurczaka.
Karolina chyba jest o kogoś zazdrosna- zagaił sugestywnie.
Tak. Jak zawsze. Straszna z niej egocentryczka.- wyznałam szczerze gdzieś mając to, że przecież Czarek to jej przyjaciel. On w odpowiedzi roześmiał się:
Chyba się za bardzo nie lubicie, co?
Dość oględnie powiedziane- przyznałam i po chwili dodałam- To chyba dlatego, że jesteśmy kompletnie różne.- zdecydowałam się na drobny eufemizm. Nie chciałam być niegrzeczna i zwalać winy na jej podły charakter.
Zauważyłem- odparł po prostu patrząc mi w twarz- właściwie to nigdy bym się nie domyślił, że jesteś jej siostrą- nie wiedziałam jak to interpretować, bo Karolina była szczupłą, wysoką brunetką o piwnych oczach, a ja niską i odrobinę zaokrągloną blondynką. Czyżby więc sugerował, że ona jest piękna a ja nie?
Wiesz, mamy tylko tego samego ojca- wyjaśniłam i opowiedziałam trochę o życiu z mamą w moim małym domku na przedmieściu. I o tym jak bardzo byłam tam szczęśliwa.
Z twoich słów wnoszę, że nie najlepiej układa ci się z nową rodzinką- nie wiem kiedy zabrnęliśmy w takie poważne tematy. Ale Czarek nie wydawał mi się pusty jak Karolina ( a wcześniej tak sądziłam, bo zgodnie ze starym porzekadłem z jakim przystajesz takim się stajesz) To chyba dlatego szczerze wyznałam:

Tak. Mimo wszystkiego tego bogactwa jakoś nie mogę się przyzwyczaić. Może wkrótce będzie lepiej- uśmiechnęłam się do niego kończąc ten temat. Nie chciałam nużyć go moimi perypetiami mimo iż wydawał się być nimi zainteresowany. Na dodatek przyszedł do nas Andrzej z Patrykiem mówiąc, że Karolina kazała przerwać im przerwać nasze tete-a tete. Mimo że wiedziałam że w zamierzeniu miał to być żart to jednak spaliłam buraka. Andrzej zauważywszy to zaczął ze mnie kpić; ze złości i zmieszania rzuciłam w niego frytką. To go jeszcze bardziej rozśmieszyło, ale taktownie zmienił temat. Bałam się po tym wszystkim spojrzeć na Czarka.
Dzień minął mi nie wiadomo kiedy i w domu( nadal dziwnie się czuję nazywając tę rezydencję swoim domem) byłam dopiero przed ósmą. Gdy kończyłam na naprędce projekt na polski moje myśli znów zaprzątał Czarek. Nie sądziłam, że oprócz zniewalającego wyglądu ma również ciekawą osobowość. Znakomicie mi się z nim rozmawiało i spędzało czas. Poznając go trochę, choć żałośnie mało, bo w McDonaldzie gadaliśmy głównie o mnie czułam, że coraz więcej go lubię. I mimo iż był przyjacielem Karoliny chciałam poznać go bardziej. Mając przed oczami jego przystojną twarz i zniewalające oczy zasnęłam z uśmiechem na ustach.

To tylko pozory... ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz