Rozdział 17 (Płakałaś?)

232 18 21
                                    

Maddy kazała sobie podać kule i uciekła do limuzyny. Z trudem stawiała kroki, bo trzęsła się od nadmiaru emocji. Czuła palący wstyd przez to, że zraniła Lilianę i wyszła na zazdrosną jędzę, kipiała również z wściekłości i frustracji z powodu przegranego starcia z Willem, oraz była zła, że Collin zrobił z siebie bohatera.

– Nawet nic nie mów – fuknęła na Owena, który stał przed samochodem i obrzucił ją karcącym spojrzeniem. – Gdzie ty się w ogóle podziewałeś? Co z ciebie za ochroniarz, że jej nie pomogłeś?

– Nie zdążyłem. Collin uratował sytuację – odparł mimochodem, po czym dodał profesorskim tonem: – Zauważyłem, że idziesz do wyjścia i wróciłem tu na chwilę, by poprosić cię o rozmowę.

– Zapomnij. – Otworzyła tylne drzwi limuzyny.

– Musisz mi wyjaśnić, co się stało.

– Chcę odpocząć. Nie drażnij mnie.

– Czy kierowca ma cię odwieźć do lecznicy?

– Nie. Po prostu posiedzę w środku. Zostawcie mnie samą.

Owen skinął posłusznie głową, pomógł jej z kulami, gdy ona usadawiała się w samochodzie, a później podszedł do kierowcy i przekazał mu polecenie od dziewczyny. Kiedy obaj odeszli na tyle daleko, że przestała ich dostrzegać przez okno, zgarbiła się, schowała twarz w kolanach i wybuchła płaczem. Czuła, jakby z własnej winy niszczyła i traciła wszystko, na czym jej zależało. Łkała cicho, jej ramiona drgały z każdym szlochem.

W końcu zbeształa się w duchu, że się nad sobą użala zamiast wziąć na klatę konsekwencje swoich błędów. Wyjęła z torebki chusteczki, wydmuchała nos i otarła łzy z policzków. Wtem usłyszała dźwięk otwieranych drzwi. Spojrzała w bok i zobaczyła, jak do samochodu wsiada Collin. Wyprostowała się najeżona.

Trzasnął drzwiami, usiadł swobodnie naprzeciw Maddy i popatrzył na nią intensywnie.

– Co ty? Płakałaś? – zapytał ze zdziwieniem.

– Nie. – Nerwowo wcisnęła brudne chusteczki do torebki. – Co ty wyprawiasz? Spadaj stąd – dodała łamiącym się głosem.

– Nie mogę. Przez ciebie przegrałem ważny wyścig i wszyscy patrzą na mnie jak na frajera – stwierdził z pretensją. – Chowam się.

Przełknęła kilka razy ślinę, by rozluźnić gardło, po czym wycedziła:

– Wcale nie przeze mnie.

– Nie? Nie zbliżałaś się do ferrari?

– Nie.

– Oj, Maddy, Maddy. – Westchnął z politowaniem. – Prawda jest taka, że samochody były podglądane przez jednego z moich ludzi. Widział z daleka, że goście zaglądają do środka i robią sobie zdjęcia. Ciebie też widział.

Zupełnie się nie przejęła tym, że ją przyłapano i odparła chłodno:

– Dobra. Poszłam pooglądać twój samochód i zataiłam to, żebyś nie posądzał mnie o jakieś bzdury.

– Już się go napodziwiałaś, gdy woziłem cię nim do ośrodka. Jestem przekonany, że to ty podrzuciłaś mi tamte puszki.

– Ochroniarz tak powiedział?

– Nie. Niby nie wie, co robiłaś. Ale dwie kamery rejestrowały stanowisko z samochodami. Wynajmę specjalistów, żeby wyklarowali obraz i będę miał dowód, że to ty.

Zmarszczyła brwi.

– To nie ja – skłamała wyniośle. – Mogłeś patrzeć pod nogi przy wsiadaniu i nie musiałbyś teraz pudłować ze swoimi oskarżeniami.

Maddy Gone BadOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz