Królestwo Zjednoczonej Vikterii, Region: Nersja, Wielkogród: Dónsk, rok 1655 k.l., kilka dni po nowym roku
Eryk siedział w kamiennym, lecz przytulnym biurze. Ziemię przyozdabiał czerwony dywan, a zdobione krzesła i biurko z fragmentami wymalowanymi na złoto dodawały temu miejscu dostojności. Za plecami Nurina siedzącego po drugiej stronie natomiast, znajdował się obraz zielonych łąk, a obok malowidła widniało dużych rozmiarów okno przez które wlewało się światło samego południa.
– Mam dla pana dobre wieści. Sądzę, że jest z panem coraz lepiej, regularne specyfiki przynoszą oczekiwane rezultaty. – Uśmiechnął się Nurin. – Jak pan się czuje, panie Eryku?
– Znacznie lepiej. Oczywiście, to nie jest tak, że czuję się wybitnie. Myślę, że człowiek potrzebuje więcej czasu, by całkiem pogodzić się z odejściem żony, lecz dzięki panu jest dużo łatwiej.
– Wybornie! – Ucieszył się elementarysta. – A jakie ma pan plany? Czy pojawił się jakiś pomysł na przyszłość?
– Właśnie o tym chciałem z panem podyskutować. Nigdy nie udałem się na vikterską wędrówkę. Każdy chłopiec tutaj winien przez to przejść, a ja nie mogłem, bo… zrodził się Ertan. – Wzruszył ramionami i wygiął usta. – Nag rzekł, iż spotkał ludzi grupę, którą również przechodzi ją z opóźnieniem, na dodatek nie chcą zrobić regularnej podróży od grodu do grodu, lecz planują opuścić królestwo. Odwiedzą Aksenię, jakieś kraje aerskie, kto wie, może nawet Firyę.
– To może być niebezpieczną podróż. Czy uważa pan, że da sobie radę?
– Zgodnie z zasadami muszę opuścić Dónsk sam, ale od kolejnego grodu mogę dołączyć do tej grupy. Ponoć wielu z nich zna się na posługiwaniu mieczem. – Uśmiechnął się. – Poza tym może przypisze mi szczęście i w krajach aerskich dowiem się kim jest mój ojciec? Dlaczego nas opuścił? Tak, wiem to jak szukanie igły w śniegu, lecz… nie będę się na tym skupiać. Po prostu mówię, że przy okazji spróbuję popytać. Najważniejsze, że zobaczę trochę świata, zmienię otoczenie i kto wie… może znajdę nową żonę? Nie jestem jeszcze na to gotowy, ale może w trakcie podróży się to zmieni. W końcu Ertan potrzebuje matki. Tego chciałaby Nagevir.
– Hmmm… myślę, że ta podróż to nie jest zły pomysł, o ile weźmie pan ze sobą leki i nie zapomni ich brać.Eryk dostrzegł obok siebie swą matkę. Jej stare, zniszczone ciało zbliżyło się. Kobieta położyła dłoń na jego ramieniu. Przełknął ślinę i wrócił wzrokiem w kierunku Nurina. Na biurku leżała naga, wychudzona Nagevir. Podparta na łokciach przechyliła złowieszczo głowę w bok.
– A pana matka? Nadal pan ją widuje?Poeta nie widział twarzy Nurina, którą zasłaniała mu jego zmarła żona. Spojrzał jednak w kierunku, gdzie pamiętał, że znajdują się oczy terapeuty.
– Chyba… – Uśmiechnął się, a twarz zdała się promienna. – Niczego już nie widzę. Bardzo mi uczony pomógł. Dziękuję panu.🎃🎃🎃🎃🎃🎃🎃🎃🎃🎃🎃🎃🎃🎃
Hej czytelniku! Dziękuję, że dotrwałeś/aś do końca tej podróży razem ze mną. Chociaż to koniec Rezydencji Obłędu, to jest to zarazem dopiero początek o wiele większej historii zbioru Psychoza Vandi.
Czekajcie na te i inne przygody!Miło mi będzie jeśli pozostawisz po sobie komentarz. Co uważasz o Rezydencji Obłędu? Jak się czytało? Czy ta opowieść jakoś na ciebie wpłynęła?
I pamiętajcie! Nieważne jak w życiu jest ciężko, nigdy się nie poddawajcie i nie traćcie nadziei, nawet jeśli jesteście przekonani, że znaleźliście się w sytuacji bez wyjścia!
😊
CZYTASZ
Rezydencja Obłędu (Psychoza Vandi)
HorrorZAKOŃCZONE Straumatyzowany bard podejmuje się desperackiej walki o życie chorej żony. Aby zdobyć pieniądze na jej leczenie, wkracza do świata przestępczego - grupy bandytów planujących włamanie do opuszczonej rezydencji. Nikt z nich nie zdaje sobie...