VI: W mrokach rezydencji

24 4 32
                                    

   Cała grupa wciąż czekała na dwójkę towarzyszy, która zniknęła w czeluściach budynku. Nawet Lincend stracił cierpliwość i ponownie próbował otworzyć wrota wytrychem. Znów można było usłyszeć pięć pyknięć, ale drzwi nadal nie chciały się otworzyć.
   – Albo coś blokuje wrota od środka, albo zamek się zaciął.
   – To dziwne, bo przecież przekręciłeś go dwukrotnie, niczym kluczem – stwierdził Syg.
    – Pójdę się rozejrzeć wokół domu. Teraz widać więcej, może Kregar przeoczył jakieś inne wejście? – Verna zaczęła iść w prawo. – Eryk, dołączysz?
   – Rozdzielanie się nie jest dobrym pomysłem, Verna – skomentował.
   – Więc lepiej chodź ze mną, abym nie została sama. – Mrugnęła okiem. – Poza tym jeśli zauważymy, lub usłyszymy coś niepokojącego zawrócimy, czym prędzej.
   – W porządku, ale to nie jest dobry pomysł, lepiej jeśli przejdziemy wokół domu wszyscy. W czwórkę.

   Verna przewróciła oczami.
   – Ktoś musi zostać. Na wypadek, gdyby chłopaki otworzyli drzwi od drugiej strony – oznajmił Lincend. – Więc ktoś musi ze mną zostać.

   Eryk i Verna udali się wokół rezydencji. Dopiero wtedy odkryli, że jest ona jeszcze większa niż się wydawało stojąc z przodu budynku. Na tyłach widzieli coś, co prawdopodobnie stanowiło dawniej ogród pełen krzewów.
   – Kiedyś musiało tu być pięknie. – Verna objęła ręką Eryka. Mężczyzna się cały spiął. Nie wiedział jak zareagować. – Cieszę się, że jesteśmy tu razem. Przynajmniej mam okazję spędzić z tobą nieco czasu.

   Kobieta zauważyła jak Eryk przełknął ślinę ze stresu i ukradkiem się uśmiechnęła do samej siebie. Była nawet trochę urażona faktem, że tak niepewny siebie chłopak na każdym kroku ją zbywał. Było w nim coś, czego nie potrafiła opisać słowami. Coś co nie tylko ją podniecało, ale wręcz wchodziło w zakamarki jej duszy. Nigdy wcześniej nie poznała takiego mężczyzny, ani… kobiety. Nie znała takich ludzi. Był przeciwieństwem osób z jakimi przebywała i kolegowała się przez całe swoje życie. W jego oczach mieszkało coś łagodnego, może nawet naiwnego. Wiedziała, że jest w nim też swego rodzaju chłód, ale czasem i agresja, w końcu sama słyszała co powiedział przed nagłym zjawieniem się zamieci, ale… czuła przy nim jednocześnie ekstremalne emocje, oraz… spokój. Jakby mogła mu powiedzieć wszystko, otworzyć się przed nim na zawołanie. Zdradzić mu rzeczy, które zwykle mówiła tylko tym, których znała od lat, oraz te, których nie wiedział nikt. Może i kolegowała się z nimi wszystkimi, ale czy mogła im zaufać? Tak, naprawdę? Tylko Ulfryk znał jej przeszłość nieco dokładniej, ale i on nie wiedział wszystkiego. Czemu, więc przed tym mężczyzną czuła się inaczej, jakby mogła zdradzić mu swe wszystkie sekrety, chociaż w ogóle go nie znała? Nawet te najbardziej krepujące. Czemu czuła, że może mu zaufać? W każdym razie chciała, by ta chwila trwała wiecznie. Tylko ona i on, oraz łagodny szum wiatru muskający ich policzki. Mróz, który wdzierał się pod płaszcz. Chciała się o niego ogrzać. Chciała ogrzać jego. Tymczasem on musiał zdawać sobie sprawę z faktu, iż ona nie odrywa od niego wzroku, ponieważ zarumieniony patrzył w każdym możliwym kierunku, tylko nie na nią. A może miał po prostu czerwone policzki z zimna?
   – Musimy iść – oznajmił. – Co jeśli volki wrócą? Rozszarpią nas nim reszta przyjdzie z pomocą.
 
  Cholera. Wnerwiało ją niemiłosiernie to, że ma rację, ale i również… podniecało. Także niemiłosiernie jak zdążyła zauważyć po reakcjach jej własnego ciała.
   – Dobrze – odpowiedziała i uśmiechnęła się jeszcze szerzej, lecz idąc nieco posmutniała, a z jej twarzy zniknęło uczucie błogości. Wiedziała o tym. Czuła każdy ruch mięśni twarzy. Nagle zdawało im się, iż od strony rezydencji rozległ się jakiś stłumiony hałas. Przyspieszyli nieco kroku.

   Obeszli domostwo do okoła i niczego nie odnaleźli. Dochodząc od drugiej strony do wrót usłyszeli ich skrzypienie. Lincend i Syg nawet z odległości kilku metrów wydawać by się mogło, iż pobledli.
   – Co się stało?! – krzyknął Syg patrząc w kierunku wejścia.

Rezydencja Obłędu (Psychoza Vandi)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz