VIII: Odrealnieni

25 2 24
                                    

   Eryk zastygł w bezruchu widząc kosę przeszywającą ciemność i przebijającą towarzyszkę. Oczy zaczęły błądzić w sakkadowych ruchach po Vernie i ostrzu. „Co się dzieje? Co mam robić!?” - pomyślał. Stąd nie było drogi ucieczki. Postawił lampę na podłodze najciszej jak się tylko dało, po czym wycofywał się do tyłu. Kosa wyrwała się z ludzkiego ciała, a ofiara opadła bezwiednie na drewniane podłoże. Krok za krokiem w tył. Najciszej jak się da. Serce łomotało jak szalone. Podłoga zaskrzypiała. Niewidoczny za rogiem morderca się poruszył. Eryk się odwrócił i czym prędzej doskoczył do dużej szafy. Bez namysłu otworzył ją. I wszedł do środka. Spięły się w wszystkie mięśnie, gdy zamykając drzwi widział zbliżający się do progu cień. Drżącymi dłońmi wyjął zza pasa toporek. Chwycił go obiema dłońmi. Pot spływał po czole. Kroki. Słyszał kroki. Brzmiały dziwnie. Zbyt szybkie i stukały o podłogę. Dźwięk przypominał uderzenia drewniaków. Poeta przełknął ślinę. Verna. Cholera, Verna. Czy ona nie żyje? Na pewno, w końcu widział jak ten ktoś ją przeszył. Odgłos przemieszczał się szybko z jednej na drugą stronę pokoju. Eryk oddychał w szalonym tempie. Zasłonił usta dłonią. Zamknął oczy. Wziął głęboki wdech i starał się oczyścić umysł.
Pustka.
Jesteś pustką.
Nic nie ma.
**Stukot**

   Morderca uderzył w szafę. Poeta podskoczył. Fokyr! Ścisnął siekierę mocniej w prawej dłoni. Wstrzymał oddech. Co się do diabła dzieje? Kto to jest? Jakiś strażnik rezydencji? Może to dzieło tego elchemika? Nie. Niemożliwe. Może ktoś z grupy postradał zmysły i zaczął mordować pozostałych?
Kosa
Mrok
Kosa
Ciemność
Kosa
Śmierć

   Eryk słyszał już gdzieś kiedyś o tym. Mroczny Kosiarz? Gdzie o tym słyszał? Mitologia. Religia. Tylko która? To demon? A może bóstwo? Chyba nie vikterskie. Poeta nie kojarzył, aby jakiekolwiek bóstwo czczone w tej krainie dzierżyło kosę. Może aerskie? Ventaerowie mieli więcej niż jednego boga śmieci. Ale czy, któryś z nich miał kosę? Eryk kojarzył tylko rodzeństwo. Verasa i Umarę. Żadne z nich nie miało kosy, lecz kostury.
   Po pomieszczeniu znów rozlegał się odgłos szybkiego przebierania nóg w te i we wte. Co to mogłoby być za bóstwo? Czy Nagevir miała rację? Bogowie naprawdę istnieją? Artefakty. Niby udowadniają istnienie boskiej technologii, lecz… nie są dość przekonującym dowodem. Nie dla Eryka.

   Do uszu mężczyzny dobiegł krzyk. Przeraźliwy krzyk. Otworzył szeroko oczy. Ciało spięło się jeszcze mocniej. Mięśnie zdawały się twardnieć jak zastygające żelazo. Cholera. To nie był ludzki krzyk. Brzmiało demonicznie. Niczym z samych czeluści piekielnego wymiaru. Kosiarz znów uderzył w szafę. Eryk pisknął. Na szczęście cicho. Chyba. Oby morderca go nie usłyszał. Co się tu dzieje? Szybkie dreptanie pokierowało się w stronę wyjścia. Poeta przełknął ślinę i zacisnął zęby. Musi go zobaczyć. Kto to jest? Zaczął powoli uchylać drzwi szafy. Wrzask. Krzyk. Pisk. Głośny, wysoki ton. Eryk zamknął szafę jeszcze mocniej. Dreptanie oddaliło się. Nie zdążył nic zauważyć. Poeta wówczas odetchnął z ulgą, to coś chyba odeszło. Cały spięty wciąż bał się opuścić pomieszczenie, więc spędził tam dłuższą chwilę nim odważył się wyjść z szafy. W końcu otworzył drzwi. W progu stała jego matka. Krzyknęła. Bose stopy uderzały o drewnianą podłogę. Biegła na niego. Zamknął drzwi. Cisza.

Zapanowała cisza…

   Eryk przełknął ślinę i wziął głęboki wdech. Do tej pory wyobrażenie ducha matki się tak nie zachowywało. Było powolne i nigdy się nie zbliżało. Poeta usłyszał stukot. To coś zbliżyło się z powrotem. Przeszło korytarzem i znów ucichło. Ponownie odetchnął z ulgą, kiedy nie dobiegał do jego uszu już żaden dźwięk, oraz wciąż zastanawiał się, czy Verna mogła to przeżyć, bo jeśli tak to… ciężar na ramieniu. Przegniłe palce. Dłoń. Matka krzyknęła. Eryk wrzasnął i wyskoczył z szafy. Upadł na podłogę. Chlupot wody. Zaczął przebierać nogami oddalając się od niej. Z szafy nic nie wychodziło. Był sam w pokoju. Wtedy zorientował się, iż cała podłoga jest mokra, zupełnie tak jakby pomieszczenie zostało zalane. Jeszcze przed chwilą było suche. Co się dzieje? Spojrzał w kierunku Verny, lecz pozostała po niej jedynie plama krwi.

Rezydencja Obłędu (Psychoza Vandi)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz