Szliście sobie ściółką leśną, trzymając się za ręce i rozmawiając o głupotach.
Ogółem, to był zachód słońca i poprzez drzewa nie mogliście niczego zobaczyć.
Któryś z was wpadł na świetny pomysł, aby wejść na drzewo..
-Dobra to ja cię podniosę,a Ty mi podasz rękę.- zaplanował starszy/młodszy pastor stojąc przy drzewie.
Kiwnęłaś głową, a pastor uniósł Cię w górę, następnie wspięłaś się na pierwszą lepszą gałąź. Nie chce nic mówić, ale to było dość wysoko.. ( pięć metrów od ziemi..)
Gdy już prawie siadałaś, musiałaś podać rękę pastorowi, więc wyciągnęłaś rękę w jego kierunku.
-Jednak nie musisz..- mówił pastor.- sam sobie poradzę.- zakończył uśmiechając się.
-No skoro tak sądzisz..- zdziwiona, wspięłaś się na gałąź i usiadłaś.
Nawet nie minęła minuta a pastor już był tuż obok ciebie.
-Ale szybko ci to poszło..- zdziwiłaś się.
Na twój tekst pastor się miło uśmiechnął,a potem westchnął i patrzył się w jezioro nad którym bylo duże złociste slonce.
-Było warto tu wejść.- rzekł pastor.
-Masz rację..- odrzekłaś patrząc się prosto w oczy pastora.
Łabędzie pływały spokojnie po jeziorze, żaby Kumiała a ptaki ćwierkały głośno.
Ale niestety te piękne widoki i dźwięki natury musiało wam przerwać złamanie gałęzi!
Gałąź się złamała i spadła prosto z drzewa razem z wami.
Leżeliście na liściach.( to i tak lepiej niż n a twardej ziemi.)
Generalnie to prawie się połamaliście, ale przeżyliście i to najważniejsze, ty tylko nabiłaś sobie kilka siniaków, a twój chłopak zrobił sobie coś z nosem.
