Wyszłam z domu, uprzednio zarzucając na siebie kamizelkę. Mimo końca stycznia pogoda dzisiaj zdecydowanie dopisywała. No dobra. Może jednak powinnam wziąć z domu jakiś szalik, ale na to już za późno. Podbiegłam do autobusu rzucając "Dzień dobry" do kierowcy palącego papierosa. Nienawidzę tego smrodu. Moja mama paliła odkąd pamiętam. Weszła w to raz, w liceum i nie wyszła do końca życia. To chore, jak skrawek przyjemności, z ogromnymi skutkami ubocznymi potrafi zawrócić człowiekowi w głowie. Uzależnienia są jak bagno. Jeśli raz wejdziesz, już nie wyjdziesz, a nawet jeśli to cały ubłocony.
Usiadłam obok Maxa, uporczywie unikając spojrzenia ciemnoskórego chłopaka, który pewnego sylwestra zawrócił mi w głowie, na tyle, że nie mogę się skupić na niczym innym. Mam pewny problem z poważnymi rzeczami. Kiedy robi się poważnie po prostu uciekam. Nie ważne czy chodzi o wybór, czy miłość, albo odpowiedzialność. Chyba jeszcze nie dojrzałam do tego stopnia. Ale to nie był jedyny powód, dla którego unikałam Walkera. Po tym, jak mnie pocałował, uciekłam z jego domu jak ostatnia idiotka przez jedno wspomnienie, a on przez całe ferie pewnie zastanawiał się, co zrobił nie tak.
-Jak to się stało, że przez całe dwa tygodnie nie spotkaliśmy się ani razu?- Zapytał blondyn, jednocześnie odciągając mnie od myśli.
-Przez całe ferie siedziałam u babci. Ostatnio byłam u niej w zeszłe święta, więc chciałam spędzić z nią trochę czasu.- To akurat prawda. Jeszcze przed sylwestrem odebrałam od niej telefon, gdzie usłyszałam po raz pierwszy jak płacze. Grace zawsze była wrażliwą kobietą, a ostatnie miesiące dla niej również nie były łatwe.
-Czy aby na pewno chciałaś spędzić z nią czas, czy po prostu nie chciałaś spędzać czasu z tym o to panem?- Zapytał kiwając głową w stronę Nicka. Spojrzałam na niego z niedowierzaniem. Było w tym sporo prawdy. Miałam zostać tylko na tydzień, ale z obawy, że spotkam chłopaka chociaż przez przypadek doprowadzała mnie do szału
-Jak to możliwe, że wiesz wszystko. Masz mi założony jakiś podsłuch, czy jesteś świętym Mikołajem, który widzi wszystko?- Zapytałam, obserwując jak na twarzy mojego przyjaciela wykwita rozbawienie.
-To drugie. Ale czuję, że nasza Kailey nie dostanie prezentu, jeśli w tej chwili mi się nie wyspowiada.- Rzuciłam mu ostrzegawcze spojrzenie. -W takim razie spowiadasz się po szkole na placu.- Skinęłam głową.
-Co z Jamesem? Byłeś u niego w ferie?- Dawno nie poruszałam tematu chłopaka, więc w sumie nie wiem w jakiej są relacji.
-Ten temat też poruszymy na placu. Jest co opowiadać, a my zaraz wysiadamy.- W tym momencie autobus się zatrzymał, a my byliśmy zmuszeni odłożyć rozmowę na później.
Podeszłam pod salę, gdzie znajdowała się Rose. Przywitałam się z nią, po czym weszłyśmy do klasy biologicznej. Usiadłam w ławce z Jake'm i rozpakowałam książki. Nauczycielka zaczęła wywód o najgorszym, jednak najłatwiejszym temacie. Poród, budowa macicy, zarodka itp. itd. Z racji, że znałam to wszystko praktycznie na pamięć postanowiłam się zdrzemnąć. W nocy nieszczególnie mogłam zasnąć, przez ciągle męczące mnie koszmary. Zaczęły się odkąd przypomniałam sobie skrawek mojej pokręconej relacji z Alexem i nie zamierzają odpuścić. W każdym widzę to samo, a kiedy chcę ruszyć dalej, albo dowiedzieć się co było wcześniej, budzę się.
Ułożyłam się wygodniej opierając głowę na ręce, a mój lewy bok o szarą ścianę, kiedy z niechęcią zauważyłam, że Jake otwiera usta obracając się w moją stronę.
-Wstawaj. Mamy projekt do zrobienia. Jeśli nie zrobimy go na lekcji, to będziemy go robić po szkole, a tego raczej nie chcesz.-
-Nie mogę cię wymienić, na kogoś kto nie jest zdesperowaną fałszywą kurwą?- Brązowe oczy Jake'a zaświeciły rozbawieniem.
CZYTASZ
To Young for Love
Teen Fiction-To byłeś ty.- Nie mogłam uwierzyć, że chłopak którego kocham to osoba, która zniszczyła moją przyjaźń. Nastawiła jedyną osobę, którą wtedy miałam przeciwko mnie... Te wszystkie przepłakane noce, i koszmary, w których ją tracę. -Kailey to nie było...