17. Powtórka z rozrywki

12 2 2
                                    

–...tak Max. Będę o 15 i ci pomogę.–
–Jezu kocham cię Kailey. Serio ratujesz mi dupę.– Powiedział chłopak i się rozłączył. To dzisiaj mam się spotkać z wszystkimi, oraz poznać Jamesa. Max poprosił mnie o pomoc w ogarnięciu wszystkiego, więc pojawię się u niego przed wszystkimi. No może prawie. James zjawi się u chłopaka o podobnej porze, więc będę miała okazję trochę bardziej go poznać. Tak jak mówił Max ma być tam Jake Rose Lily i jeszcze Alex. Wszyscy stwierdzili, że skoro chodzimy do tej samej szkoły i jest on bratem Rosie, z którym się trzymam to chcą go poznać.

Z racji że jest 12 muszę się trochę ogarnąć przed wyjściem. Wybrałam z szafy czarną rozkloszowaną spódniczkę, i szarą bluzę bez kaptura. Kiedy się już przebrałam poszłam do łazienki ogarnąć jakoś włosy. Zrobiłam sobie wysokiego kitka, z którego powychodziły mi pojedyncze wycieniowane pasma. Delikatnie się pomalowałam, i zeszłam na dół.
–Tato! Wychodzę do Maxa.– Poinformowałam go wcześniej o tym że miałam się z nimi spotkać, więc nie będzie z tym żadnych problemów. Kiedy byłam już w połowie drogi poczułam że zaczyna kropić, więc przyspieszyłam kroku.Czekał mnie piętnasto–minutowy spacer w deszczu. Zapowiada się świetnie. Z każdym metrem, który przechodziłam padało jeszcze mocniej. Podbiegłam do najbliższego spożywczaka i schowałam się w środku. Może po prostu przeczekam. Mam szczęście że jest sobota. Jutro już bym się nie schowała w żadnym sklepie. Wyjęłam telefon z kieszeni bluzy. Jest piętnasta. Przecież Max się załamie. Napisałam mu wiadomość że chwilę się spóźnię, i schowałam telefon. Jebać to. Pomyślałam i wybiegłam ze sklepu. Tak na pewno się rozgrzeję, i może dotrę do domu chłopaka zanim przemoknę do suchej nitki. Oczywiście moja kondycja leży, więc kilka razy złapała mnie kolka, i musiałam się zatrzymać, i tak. Jestem przemoknięta do suchej nitki, mimo że przed chwilą przestało padać.

Wpadłam do domu przyjaciela nawet nie pukając.
–Max! To ja. Już jestem. Przepraszam, że tak długo, ale złapał mnie po drodze deszcz, a nie miałam podwózki.– Zobaczyłam chłopaka, który wychodzi z prawdopodobnie salonu. Blondyn podszedł do mnie i chciał mnie przytuliç, ale kiedy mi się przyjrzał zmienił zdanie.
–Jezu kobieto. Przecież ty będziesz chora. Wchodź śmiało. Nikogo jeszcze nie ma.–
–Chyba mogłam jednak przeczekać.– Powiedziałam zrezygnowana, i weszłam do korytarza.
–Masz jakąś suszarkę, albo chociaż dmuchawę do liści?– Zapytałam, a chłopak dziwnie na mnie spojrzał.
–Nie. Nie mam suszarki, ale dmuchawa do liści gdzieś się znajdzie. Gwarantuję że nieźle cię owieje. A tak serio to na wprost ciebie jest łazienka, a na półce znajdziesz wszystko co potrzebujesz.–
–Dzięki.– Poszłam do pokoju, na przeciwko mnie, i faktycznie była to łazienka. Poszukałam półki o której mówił chłopak, a kiedy już ją znalazłam zabrałam się za suszenie włosów i bluzy. Zajęło mi to jakieś pół godzinki. Kiedy skończyłam usłyszałam dzwonek do drzwi, więc stwierdziłam że otworze.
–Hejka. Ty to? James?– Zapytałam, ponieważ w progu stał nie znajomy mi brunet. Jego głowę pokrywały loki. Był wysokości Maxa, a jego zielone tęczówki właśnie mnie badały.
–Tak. Dokładnie. Czyli to ty jesteś tą Kailey, o której opowiadał mi Max?– Zapytał, kiedy ze schodów schodził wspomniany przed chwilą chłopak.
–Widzę że już się poznaliście. Wchodź. Reszta zaraz powinna się pojawić.–
–A co będzie na obiad?– Zapytałam siadając do stołu. Max odwrócił się w moją stronę z wyraźnym przerażeniem na twarzy.
–Kurwa wiedziałem że o czymś zapomniałem.– Podbiegł do lodówki i zaczął w niej szperać.
–Wczoraj kupiłem mielone żeby zrobić spagetti, ale nie wyjąłem go z zamrażarki. Oni pewnie są już głodni, a zanim to się rozmrozi.– Mówił, jednak przerwał mu dzwonek do drzwi.
–Pójdę otworzyć.– Pociągnęłam za klamkę, a w progu ujrzałam Rosie i Alexa.
–Hej. Wchodźcie.– Powiedziałam i otworzyłam drzwi na oścież.
–Max. Masz mikrofalówkę?– zapytałam a chłopak spojrzał na mnie zdziwiony tym pytaniem.
–Oczywiście, a co zamierzasz w niej robić?–
–Nie wiem może cyrk urządzę. Albo saunę dla lalek.– Chłopak przewrócił oczami.
–Podgrzeje to mielone. Jest taki program który powoli rozmraża jedzenie. – Powiedziałam i wyciągnęłam miskę, a następnie włożyłam do niej mięso. Ustawiłam mikrofalówkę i kliknęłam guzik ze śnieżynką.
–Jak to nie wyjdzie to cię uduszę.–
–Wyjdzie wyjdzie.–
–Tak właściwie to jestem mega głodny, więc jeśli nie będzie obiadu to się na ciebie rzucę.– Powiedział Alex.
–Potwierdzam. Głodny Alex równa się wściekły Alex.– Zaśmiała się Rose.
Mikrofala zaczęła pikać, więc wyciągnęłam z niej miskę z mielonym, które... Już mielonym nie było. Przynajmniej nie takim do spożycia.
–Kochani mam dobrą wieść. Stawiam wam wszystkim burgery w burger kingu!– Max mimo że był zły, wyszczerzył swoje zęby w uśmiechu.
–I to mi się podoba.– Stwierdził James.

***

Siedzimy w Burger Kingu, razem z Lili i Jakem i zajadamy się burgerami. Mimo mojej obietnicy wszyscy stwierdzili że zapłacą za siebie, no może oprócz Maxa.
–Jak się w ogóle poznaliście?– Zapytałam chłopaków.
–Kiedyś byliśmy razem na obozie, ale nie mieliśmy po nim kontaktu. Dopiero niedawno spotkałem Maxa w sklepie, i wiedziałem że skądś go kojarzę, więc zagadałem.–
–W ogóle cię nie poznałem. Zdziwiłem się że ktoś obcy nagle mnie zaczepił i chciałem udawać głuchego i uciec– Zaśmiał się chłopak, a James razem z nim. Widziałam te iskierki w ich oczach, kiedy na siebie patrzyli. Coś jest na rzeczy. Cały czas czułam na sobie czyjś wzrok i jak się to okazało, był to nikt inny jak Alex.
–Idę do łazienki.– Powiedziałam, i wstałam od stolika. Skończyłam swojego burgera jako pierwsza, bo byłam strasznie głodna, przez co oczywiście musiałam się cała wybrudzić. Spojrzałam w lustro, i ujrzałam w nim szczerzącego się do mnie szatyna.
–Zastanawiam się jak można nie umieć jeść w wieku piętnastu lat.– Odkręciłam wodę, i umyłam ręce, które całe kleiły się od sosu tysiąca wysp.
–Najwidoczniej można. Nie widziałeś jeszcze Ness. Po zjedzeniu jednego batona wygląda gorzej niż małpa, która zjadła ich dziesięć.– Powiedziałam całkiem szczerze. Nie wiem jak ona to robi.
–Odziedziczyłaś to po niej, że zdwojoną mocą.– Zaśmiał się chłopak, który po chwili znalazł się przy mnie. Spojrzał na mój najwidoczniej wybrudzony policzek, i przetarł go kciukiem. Nastało napięcie, którego bardzo nie chciałam, więc to przerwałam.
–Idę do reszty.– Powiedziałam nieco ciszej niż zamierzałam.
–Zaraz do was dołączę.– Powiedział, a ja wyszłam z łazienki.

***

Jest dwudziesta, i muszę się powoli zbierać. Nie chce żadnej afery z tatą, o to że wyszłam na tak długo. Siedzimy u Maxa i w sumie to nic ciekawego się nie dzieje. Oglądamy film na kanapie i jedynie ktoś co chwilę zagaduje Jamesa. Może nie poznałam go jakoś specjalnie, ale wydaje się spoko. Siedzę pomiędzy Jakem i Alexem. Nie zbyt ciekawie.
–Chodź do kuchni.– Szepnął Jake. Wstałam z kanapy i skierowałam się do blatu.
–Co jest?– Zapytałam wyjmując mleko z lodówki, z zamiarem zrobienia sobie kakao.
–Muszę ci coś powiedzieć.–
–Jake nie...– Chłopak przerwał mi w połowie zdania.
–Kailey tak. Muszę to z siebie wyrzucić. Podobasz mi się i...–
–Przepraszam ale ty mi nie. Koniec tematu.–
Chłopak spojrzał na mnie ze smutkiem w oczach, a ja się odwróciłam, i poszłam do salonu.
–Muszę się zbierać. Tata pewnie na mnie czeka.– Powiedziałam i chciałam już wyjść, kiedy odezwał się szatyn.
–Pójdę z tobą. Rose. Idziesz?–
–Obejrzę do końca. Idźcie.– Powiedziała dziewczyna puszczając mi po kryjomu oczko. Pożegnałam się z wszystkimi, oprócz Jake'a, który chyba nadal siedział w kuchni. Wyszliśmy z domu i skierowaliśmy się w stronę mojego domu. Było już ciemno, jednak latarnie oświetlały drogę. Szliśmy w całkowitej ciszy, która nie była w ogóle niezręczna. Ta cisza jednak trwała do czasu.
–Miałem jednak rację?– Zapytał, a ja domyśliłam się że chodzi mu o rozmowę, którą przeprowadziłam z Jakem.
–Miałeś rację.– Westchnęłam. –Mam nadzieję że nadal będziemy się przyjaźnić. Nie chce żeby to się zepsuło, dla tego że się we mnie zabujał.–
–To nie będzie takie proste.–
–Wiem. Dobranoc Alex.– Powiedziałam widząc że stoimy niedaleko mojego domu. Przytuliłam go, jednak kiedy miałam pójść dalej chłopak pociągnął mnie za rękę.
–To też nie będzie takie proste.– Powiedział i przyciągnął mnie do siebie, żeby następnie mnie pocałować. Odwzajemniłam pocałunek, a on położył swoje ciepłe dłonie na moją twarz. Tym razem nikt nam nie przerwał, więc trwało to znacznie dłużej. Oplatałam swoimi ramionami jego kark. Oderwaliśmy się od siebie, żeby zaczerpnąć powietrza.
–Szkoda że to nie może być takie proste.–
Powiedział, a kiedy chciałam zapytać o co chodzi przerwał mi. –Nie dzisiaj.–
–Mam nadzieję że nie długo. Dobranoc White.– Powiedziałam i rozeszliśmy się w swoje strony.

To Young for LoveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz