24 Jestem tutaj

11 2 4
                                    

To dzisiaj. Dziś pierwsze święto dziękczynienia bez niej. Wiecie jakie to uczucie kiedy robicie coś co kochała bliska wam osoba, tylko że tym razem jej przy was nie ma? Nie? To wam powiem. Chujowe uczucie. Cały dzień będzie się kręcił wokół Grace. Nie mówię że chce zapomnieć bo nie chce. Kocham ją, ale wiem że wspomnienia związane z nią będą bolesne dla taty i van. Mam przeczucie że ten dzień nie skończy się dobrze. 

Mimo że jest już piętnasta, to dopiero teraz się ogarniam. nie mogłam wygrzebać się z łóżka Wyszukałam z szafy moją ukochaną białą sukienkę. Była dopasowana do mojej figury, a jej długie rękawy pokrywały moje ręce i blizny na udach. Wyprostowałam włosy i zeszłam na dół. Cały dom pachniał pieczonym indykiem, a raczej spalonym indykiem. Podbiegłam do piekarnika, i go wyłączyłam, zanim jedzenie doszczętnie się spaliło. Wyciągnęłam blachę z piekarnika. W chmarze dymu zobaczyłam tatę, który był na granicy histeri. Wiedziałam że powstrzymywał się tylko przy mnie. 

-Nie było mnie dosłownie chwilę. Ness mnie wołała, to do niej poszedłem.- Zaczął się tłumaczyć, a ja nie mogłam tego słuchać, więc mu przerwałam.

-Nic się nie stało. Nadal możemy wyjeść środek.- Wyciągnęłam z szuflady nóż i widelec i odkroiłam kawałek. Wyjadłam niespaloną część indyka, która serio była dobra. Wystawiłam widelec w stronę taty. Ugryzł kawałek i się uśmiechnął.

-Cholernie mi ją przypominasz, wiesz? Nie tylko z wyglądu. Ona zawsze potrafiła poprawić mi humor, nawet jeśli świat wokół się walił.- Tylko że świat wokół nas właśnie się walił. Uśmiechnęłam się blado chcąc stąd wyjść. Nastała cisza, którą bardzo chciałam przerwać, więc odezwałam się pierwsza.

-Idę zobaczyć do Ness. Poradzisz sobie?- Zapytałam modląc się żeby powiedział tak.

-Jasne leć.- Odpowiedział, a ja po chwili znalazłam się w pokoju mojej siostry.

-Trzymasz się?- Zapytałam doskonale znając odpowiedź.

-A mam inny wybór? Jeśli teraz zacznę płakać to magicznie nie wróci tylko po to żeby mnie przytulić- Powiedziała smutnym łamiącym się głosikiem. -A szkoda. Chciałabym żeby wróciła.- podeszłam do biurka, przy którym siedziała i zamknęłam ją w uścisku. Jak na swój wiek była mądra.

-Może ona już cię nie przytuli, ale ja jestem tutaj i zawsze będę.- Powiedziałam odchodząc w stronę wyjścia z różowego dziecięcego pokoju. -Kocham cię.- Krzyknęłam wychodząc.                      

Spojrzałam w stronę korytarza, jednak nigdzie nie widziałam taty. Wyszłam z domu i spojrzałam na wyświetlacz telefonu, którego trzymałam w ręce. Wiem że nie powinnam ich zostawiać, a już szczególnie nie powinnam wymykać się z domu, ale Max miał rację. wiecznie martwiłam się o to jak czują się inni. Chciałam im pomóc za wszelką cenę, w ogóle nie zważając na to jakie szkody zrobi to na mojej psychice. A teraz śmiało mogę stwierdzić że zrobiło ogromne. Potrzebowałam czegoś, co mi pomoże. Pomoże zapomnieć o wszystkim, co przeszłam. Wszystkie przepłakane noce i blizny. Nie tylko te kreski na udach, ale też te luki w psychice, jakie wywołały bliskie mi osoby. Samobójstwo Zoe, wypadek mamy i babci, nałóg taty i to co ukrywali i nadal ukrywają moi rodzice od straty pamięci. Nie mam zamiaru robić tego co Zoe. Byłabym taką samą egoistką jak oni wszyscy. Potrzebuje alkocholu, albo amfetaminy.  W Los Angeles, a raczej na zadupiu koło LA, w którym mieszkałam miałam znajomego dilera. Mike nie był tylko dilerem, ale też najlepszym przyjacielem, jakiego można sobie wymarzyć. 

Szkoda że cię tu nie ma- Pomyślałam idąc w stronę parku. Czarne auto zwolniło jadąc tuż obok mnie. Cholera. Chyba mnie nie porwą? Kolejna pojebana rzecz na kartę Kailey Evans? Podziękuję. Mam już dość wrażeń. w pewnym momencie szyba BMW się uchyliła ukazując znajomego ciemnoskórego chłopaka na miejscu kierowcy.

To Young for LoveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz