11. Telefon

4 1 0
                                    

Przejrzałam się ostatni raz w lustrze. Miałam na sobie biały sweterek z większym dekoltem, oraz szarą jeansową spódniczkę do połowy ud. Wyszłam z domu i skierowałam się na przystanek, bo to właśnie tam umówiłam się z Jakem. Nie wspominałam mu o czym dokładnie chciałam rozmawiać, ponieważ mocno wątpiłam w to że w tedy faktycznie zjawił by się na spotkaniu, a ja nie mam siły na kłótnie. Jest piątek, a ja cały dzień w szkole byłam dręczona przez Lily, która nalegała żebym poszła z nią na kawę z jej chłopakiem, ponieważ ostatnio się pokłócili i nie chce żeby było niezręcznie. Oczywiście moja asertywność leży, a poza tym miałam dość jej narzekania, więc się zgodziłam.

Widziałam że Jake już na mnie czeka. W sumie to trochę się spóźniłam, bo byliśmy umówieni na 16 a jest piętnaście po, ale trudno. Przytuliłam go na powitanie i usiadłam na ławce obok.
-Będziemy siedzieć tutaj czy chcesz się gdzieś przejść?- Zapytał chłopak zapinając bluzę. Przyjrzałam mu się dokładniej. Miał rozcięty łuk brwiowy i wargę, ale poza tym chyba nic mu nie było.
-Tak właściwie to jestem głodna. Skoczymy na pizzę?-
-Jasne.-

Pizzeria jest niedaleko, więc po chwili byliśmy na miejscu. Usiedliśmy przy okrągłym stoliku obok okna.
-Co bierzemy?- spojrzałam na menu jednak jak zwykle w oczy rzuciła mi się jedynie pepperoni. Nienawidzę wyborów. Szczególnie jeśli jest on przełomowy w moim życiu. Jestem w tedy pod presją i to zawsze kończy się źle. Tak skończyło się kiedy miałam wybierać pomiędzy Zoe a przeprowadzką. To ja miałam ostateczny wpływ na to czy zmienimy miejsce zamieszkania, więc to na mnie spadł ten ciężar. To był wybór między najlepszą przyjaciółką, i resztą znajomych, a nowym początkiem, bez dręczycieli bez ciągłego zmęczenia i rutyny, której tak bardzo nienawidziłam. Myślę jednak że nie ważne co bym wybrała ona i tak by to zrobiła. Była wykończona psychicznie, a to że ją zostawiłam było tylko gwoździem do trumny.

Z zamyślenia wyrwało mnie chrząknięcie chłopaka.
-Chyba trochę odpłynęłaś- Zaśmiał się
-Przepraszam. Rzadko mi się to zdarza, ale jak już się zamyślę to na dobre.- zamówiliśmy pizzę i w końcu zabrałam się za to pytanie, na które tak bardzo chcę znać odpowiedź.
-Słyszałam o bójce.- Oczy chłopaka zdawały się teraz ciemniejsze. -O co tak właściwie wam poszło, jeśli mogę zapytać.-
-Nie nie możesz zapytać.- Powiedział z przekąsem.
-No weź. Proszę.-
-Chuj cię to obchodzi. Możecie się wszyscy od tej sprawy odwalić? Po co się wtrącacie.- Już nie było tak miło jak na początku, ale ja nadal błagalnie na niego patrzyłam.
-Nie patrz tak na mnie. I tak ci nie powiem bo to nie twoja sprawa.- Jego głos był ostry. Nie chciałam żeby tak było, ale co mogę zrobić? Stwierdziłam że nie będe drążyć tej sprawy skoro on tak bardzo tego unika.
-Dobra zrozumiałam.- Zapadła cisza, którą przerwała kelnerka kładąc talerze i sztućce na nasz stolik. Po chwili przyniosła również pepperoni, którą jedliśmy w ciszy, dopóki chłopak się nie odezwał.
-Dobra słuchaj, trochę na ciebie naskoczyłem, ale wszyscy w kółko zadają mi to pytanie, a to serio drażliwa sprawa, o której wiedzą tylko pewne osoby.-
-Spoko rozumiem, nic się nie stało. Po prostu jestem serio wścibską osobą i musisz wiedzieć, że tego nie zmienię.- Było mi trochę przykro, że tak mnie potraktował, ale mu wybaczam. Wiem że czasami takie pytania mogą być ciężkie. Resztę pizzy zjedliśmy w ciszy, tak samo jak zapłacilismy, więc uznałam że pora się zbierać.
-Zbieram się. Jestem umówiona z Lily na 19 i muszę się ogarnąć.-
-Do zobaczenia.-

***

Aktualnie siedzę w łazience dopełniając makijaż. Dodałam rozświetlacz w kącikach i pomalowałam linię wodną czarną kredką. Gdy skończyłam spojrzałam na wyświetlacz. Była 18 30 więc miałam jeszcze trochę czasu. Miałyśmy się spotkać razem z Kylem w tej samej kawiarence, w której kiedyś spotkałam się z Rose. Stwierdziłam że zwiążę wcześniej rozpuszczone włosy w koka. Wypuściłam kilka pasemek moich brązowych włosów i powoli zmierzałam do wyjścia. Cholernie nie chce mi się tam iść, ale czego nie robi się dla przyjaciółki.

Przytuliłam Lily i podałam rękę Kyleowi, jednak ten od razu mnie przytulił.
Usiedliśmy przy najbliższym stoliku w kolorze drewna.
-Co bierzecie?- Zapytała Lily, zwracając tym samym naszą uwagę na karty, które trzyma w rękach.
-Ja wezmę malinowe latte i szarlotkę. Nie jestem głodna a to brzmi idealnie.-
-Ja na razie nic nie chcę- Blondyn wyciągnął telefon z kieszeni, a Lily chyba nie była z tego zadowolona, jednak nic na ten temat nie powiedziała. Podeszłyśmy z dziewczyną do lady, żeby zamówić. Nadal nie miałam pojęcia o co się pokłócili, ale atmosfera między tą dwójką jest zdecydowanie napięta. Po chwili nasze zamówienie dotarło do stolika.
-Kyle. Możesz w końcu odłożyć ten telefon?- Zapytała poddenerwowana.
-Przepraszam ale mówiłem ci że mam ważną sprawę do załatwienia.-
-Sprawa o imieniu Victoria?- Nie podoba mi się to. Jeśli ten buc ją zdradził to obetne mu jaja. Kara adekwatna, już nikogo nie zarucha. Mam jednak nadzieję że nie pchał tam gdzie nie powinien.
-Jaka kurwa Victoria?-
-Ta z którą ciągle piszesz? Z serduszkiem przy jej imieniu?- Chłopak wydawał się zmieszany, jednak tylko przez chwilę.
-To moja jebana kuzynka. A ty nie masz do mnie za grosz zaufania. Jak tak to ma wyglądać to chyba wolę być sam.- Ciszę, którą wywołał chłopak przerwał mój telefon. Przeprosiłam na chwilę parę, i wyszłam przed kawiarnię.
-Halo Tato? Co się stało?- W telefonie słyszałam szmery, więc prawdopodobnie się gdzieś szykuje. Po chwili jednak zdecydował się odezwać.
-Wracaj do domu mama się wybudziła. Bierzemy Ness i jedziemy do szpitala.- Po tych słowach się rozłączył, a ja nie byłam w stanie opisać jak bardzo w tym momencie byłam szczęśliwa. Wysłałam na szybko wiadomość do Li, o tym że wypadła mi ważna sprawa, i przepraszam że zostawiłam ją w takim momencie. Kiedy spojrzałam na nią, przed wyjściem była załamana. Jestem ciekawa jak to się skończy i czy po tej kłótni nadal będą razem, jednak ważniejsze w tym momencie było to że moja rodzicielka wróciła do świata żywych. Dosłownie pobiegłam do domu. Mimo spódniczki, która do biegania zdecydowanie się nie nadawała, dotarłam przed bramę, gdzie stał już odpalony samochód.
-Dosłownie przed chwilą dostałem telefon ze szpitala. Spakowałem jej kilka rzeczy na przebranie bo podejrzewam że tamte niezbyt się nadają.-
-Vanessa jest nadal u babci?
-Tak ale jeszcze nie wie czemu zabieramy ją tak szybko. Powiemy jej na miejscu.

To Young for LoveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz