20. 6 dni

3 0 0
                                    


Obudziłam się w białym pokoju, a kiedy otworzyłam oczy oślepił mnie blask lamp, które patrzały na mnie z góry. Ostatnie co pamiętam to nadjeżdżające zdecydowanie zbyt szybko białe auto. Chociaż nie. Jest jeszcze coś. Pamiętam jak odwiedził mnie tata, oraz Alex. No właśnie. Alex. Nie był sobą. A przynajmniej nie tym sobą którego znam. Wydawał się wczoraj strasznie przejęty. Czekaj. Wczoraj? Spałam jedną noc czy może kilka dni. Zauważyłam lekarza wchodzącego do mojej sali więc postanowiłam go o to zapytać.
–Dzień dobry. Jak się czujesz?– Zapytał facet na oko po czterdziestce.
–Lepiej. Ile spałam?–
–Sześć dni. Twój organizm jest bardzo osłabiony, inaczej nie potrzebowałby tyle odpoczynku. Masz złamane dwa żebra, więc nie możesz się przesilać.– Świetnie.
–Kiedy mogę wrócić do domu?–
–Dzisiaj cię wypiszemy. Ale na początek musimy cię zbadać. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, to o piętnastej powinnaś być w domu.–
–Dziękuję.– Powiedziałam, gdy mężczyzna wychodził. Podniosłam koszulę, i ujrzałam wielką fioletową plamę na moim prawym boku. Topy przez jakiś miesiąc są wykluczone. Chciałam pójść do łazienki, więc wstałam ze szpitalnego łóżka. Lekarz miał rację. Byłam tak słaba że ledwo do tej łazienki doszłam. Spojrzałam w lustro, i na mojej skroni ujrzałam ślad po szwach. Mam nadzieję że to zniknie. Mimo że nie była to dużych wielkości blizna to i tak była widoczna. Załatwiłam się i umyłam ręce, a potem przemyłam wodą moją bladą twarz. Wróciłam do sali i sprawdziłam mój telefon, który leżał na stoliku. Jest dwunasta. Jeszcze trzy godziny.

***

Umyłam ręce po obiedzie i przebrałam się w rzeczy, które przywiózł mi tata. Wielka biała bluza, i jasnoniebieskie szerokie jeansy kontrastowały z moimi czarnymi conversami. Wyszłam z łazienki i skierowałam się w stronę mojej teraz byłej sali, gdzie ujrzałam mojego tatę. Podał mi mój telefon.
–Idziemy?– Zapytałam chowając urządzenie do kieszeni.
–Tak. Tylko cię wypiszę.– Powiedział idąc w stronę recepcji. Pani przed ladą podała mu kartkę i długopis. Kiedy legalnie mogłam się stąd wydostać pożegnaliśmy się z recepcjonistą. Wsiadłam do auta, a kiedy tylko ruszyliśmy odpłynęłam.

Obudziłam się i pierwsze co uszłyszałam to słowa taty.
–Nie wyspałaś się przez te sześć dni?– Zaśmiał się.
–Najwidoczniej.– Odpowiedziałam. Zobaczyłam że wjeżdżamy na nasze podwórko, więc się uśmiechnęłam. Przypomniało mi się coś.
–Ness jest u babci?– Zapytałam.
–Tak. Nie chciałem żeby cię męczyła.– Odpowiedział mi tata.

Poszłam do siebie i położyłam się na moim wygodnym łóżku. Turlałam się po nim wplątując się w kołdrę. Oczywiście towarzyszył temu ból przez mojego ogromnego siniaka, jednak mi to nie przeszkadzało.
–Tęskniłam za tobą.– Powiedziałam do łóżka. Tak wiem że to głupie, ale mam wrażenie że nie byłam tutaj od miesięcy. I w sumie czułam się też jakbym była na haju. Może dali mi jakieś znieczulenie? Albo proszki rozweselające? Przypomniało mi się że przy badaniach strasznie narzekałam na ból w okolicach złamanych żeber, więc lekarz mi coś wstrzyknął.
–Za mną też tęskniłaś?– Zapytał Alex stojący w moich drzwiach.
–Jesteś zjawą? Wyobraziłam cię sobie czy to rzeczywistość?– Zapytałam całkiem poważnie, a chłopak zaczął się śmiać.
–Zależy czy chcesz żebym się teraz rozpłynął czy żebym cię przytulił.– Stwierdził, kiedy drzwi odchyliły się szerzej i wpadła przez nie Rose. Usiadła na łóżku obok mnie i chciała mnie przytulić (Czyt. Udusić przez zbyt mocny uścisk.) więc pokazałam jej mojego sińca, a dziewczyna zrezygnowała z tego pomysłu.
–Ał. Boli od samego patrzenia. Nieźle cię stuknął.– Stwierdziła.
–Jak dostanę auto to ja go tak stuknę.– Powiedział, na co się zaśmiałam. Chłopak posłał mi pytające spojrzenie.
–Przepraszam. Pomyślałam o innym rodzaju stuknięcia.– Powiedziałam nadal nie mogąc się przestać śmiać. Po tym zdaniu dołączyła do mnie Rose.
–Nie wiem co ci tam dali ale też chce spróbować.– Stwierdził Alex, a Rose mu przytaknęła.
–Zajebiste uczucie.– Powiedziałam jednak zdałam sobie sprawę że tata może siedzieć u siebie i wszystko słyszeć, więc zamknęłam buzię.
–Będziemy się już zbierać.– Powiedziała Rosie, a ja posłałam jej moją smutną minę.
–Leć. Ja zaraz dojdę.– Chłopak zamknął drzwi za swoją siostrą, a ja parsknęłam śmiechem.
–Gdzie się wam tak śpieszy?– Zapytałam.
–Rose pokłóciła się z mamą i nie chce mieć więcej problemów o to że się spóźniła na obiad. Ale ja nie mam przesrane więc mogę zostać jeszcze pięć minut.– Powiedział siadając na miejscu na którym przed chwilą siedziała dziewczyna.
–Masz piwne oczy wiesz? Nigdy wcześniej tego nie widziałam, a tyle razy się im przyglądałam. Zawsze wydawały się brązowe.– Powiedziałam zauważając ten szczegół. Chłopak się uśmiechnął.
–Nikt inny tego nie widzi. Mam oczy po tacie. W jasnym świetle stają się piwne, a w cieniu wydają się być brązowe.– Zaczełam się śmiać, właściwie nie wiem z czego, ale nie mogłam przestać.

Nagle zrobiło mi się gorąco. Więc odkryłam się kołdrą, która cały czas na mnie leżała.
–Nie wydaje ci się że tutaj jest za gorąco?– Zapytałam chłopaka, nadal śmiejąc się pod nosem.
–Zdecydowanie.– Przyciągnął mnie do siebie, tak że nasze klatki piersiowe się o siebie ocierały. Chwyciłam jego twarz i go pocałowałam. Chciałam znaleźć się jeszcze bliżej chłopaka, więc usiadłam na jego udach.
–Widzę że jednak ci się spodobało. Już się nie boisz?– Zapytałam, jednak w ramach odpowiedzi chłopak ponownie zamknął moje usta w pocałunku. Czułam jak się uśmiecha, i bardzo mi się to podobało. Poczułam dym, i chłopak najwidoczniej też, ponieważ się ode mnie oderwał.
Zeszliśmy na dół, i zrozumiałam że nie bliskość chłopaka była powodem tego gorąca, a palący się piekarnik, do którego właśnie dorwał się tata. Odłączył go od prądu, i zaczął gasić, z Alexem, który poszedł mu pomóc. Za to co robiłam ja? Stałam tam na środku kuchni i się śmiałam. Usiadłam na podłodze, bo nadal ciężko było mi stać na nogach i się śmiałam. W końcu się nad nimi zlitowałam i kiedy wstałam im pomóc okazało się że piekarnik już jest ugaszony a dwójka patrzała na mnie jak na wariatkę.
–Uznajmy że jesteś usprawiedliwiona przez znieczulenie, które musieli pomylić z jakimiś mocnymi środkami rozweselającymi.– Powiedział tata. –Mam nadzieję że do jutra przestaną działać, bo zamiast do szkoły pójdziesz do psychiatry.– O cholera. Jutro poniedziałek...










To Young for LoveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz