Epilog

8 1 0
                                    


POV: Samantha

Firma prosperowała bez zarzutów niezmiennie od pięciu lat po naszym przejęciu jej. Dzień zakończenia studiów i oświadczyny Nathana to jeden z najlepszych dni w moim życiu. Rok później w wakacje wzięliśmy ślub. Wysłałam Amy zaproszenie, jednak ona nawet nie raczyła się pojawić na uroczystości tak bliskich jej osób. Było nam wszystkim bardzo przykro z tego powodu, jednak biorąc pod uwagę fakt, że Ethan przyszedł ze swoją nową dziewczyną to może nawet lepiej wyszło. 

Związek z Nathanem to najlepsze co mi się w życiu trafiło. Dogadywaliśmy się we wszystkim praktycznie bez zgrzytów. Rozszerzyliśmy działalność firmy o kilka nowych nieruchomości- biurowce, hotele i apartamenty na wynajem. Dwa lata temu kupiliśmy dom na obrzeżach Bakersfield i adoptowaliśmy psa. Lucky był naszym szczęściem, gdy po raz drugi okazało się, że poroniłam. 

Temat ciąży i dziecka krąży w nas od kilku lat. Podejmujemy kolejne próby, które kończą się zawsze tak samo. Nathan powtarza, że nie potrzebujemy dziecka, by być rodziną. Jednak gdy patrzę na Amelię, córkę Tonego i Mary, czy Thomasa, syna Ethana i Beth serce mi się kraje. 

-Jak się czujesz skarbie?- Nathan pojawił się obok mnie w salonie i pocałował w czoło. 

-Dobrze wiesz. Jem ohydne zdrowe rzeczy, ciągle leżę i wariuję z niepokoju. 

-To już siódmy miesiąc, Sami. Nigdy nie zaszliśmy tak daleko, teraz napewno wszystko będzie dobrze.

Przysiadł się do mnie i objął swoim ramieniem. Właśnie wrócił z biura więc dalej był w garniturze. W takiej wersji kochałam go jeszcze bardziej. Oczywiście jego miłość do czerni nie przeminęła i wszystkie formalne stroje były właśnie w tym kolorze. Czasami przełamywał je białą koszulą. 

Nathan miał rację. Nie mogłam zamartwiać się wiecznie. Ciąża owszem, była zagrożona ale ryzyko poronienia wyjątkowo nie było wysokie. Byłam jednak przykuta do łóżka lub kanapy i wyglądałam tragicznie. Wymioty nie dawały mi spokoju przez pół roku i pomimo rosnącego brzuszka byłam lżejsza o kilka kilogramów. 

Co do płci dziecka, nie chcieliśmy jej poznawać. Popełniliśmy ten błąd dwa razy i przepłakaliśmy wiele nocy myśląc o nienarodzonych córeczkach. Nie nadawaliśmy im imion, by nie cierpieć jeszcze bardziej. Teraz postanowiliśmy nie sprawiać sobie bólu i zabroniliśmy lekarce zdradzać płeć dziecka. Wiedziałam, że w tej kwestii jesteśmy zgodni. Zarówno ja jak i Nathan pragnęliśmy synka. William Henderson był naszym marzeniem. Pokój dziecięcy był w kremowym kolorze, który był bardzo bezosobowy, jednak konieczny. 

-Idę po prysznic- wygramoliłam się z kanapy i ruszyłam do łazienki.

-Przygotuję kolację.

Mój mąż zerwał się razem ze mną i prawie pobiegł do kuchni. Martwił się o mnie i troszczył. Nigdy nie okazał mi złości czy uczucia zawiedzenia z powodu nieukończonych ciąż. Przeżywał to na pół ze mną i wspierał na każdym kroku, mimo że sam go potrzebował. Dopiero po terapii zrozumiałam, że nie tylko ja traciłam dzieci. One były nasze. 

Rozebrałam się i weszłam do kabiny prysznicowej. Woda koiła moje obolałe ciało i niechciane myśli. Ruchy dziecka były już bardzo intensywne i czasem bolesne. Nagle ból stał się nie do zniesienia. Zgięłam się w pół, a na kafelkach zobaczyłam krew. 

-Nie, nie, nie.. NATHAN!- płacz mieszał się z krzykiem.

Gdy tylko Nate wbiegł do łazienki od razu zbladł. Wyłączył prysznic i pomógł mi wyjść. Wytarł ręcznikiem moje ciało i wyszedł z pomieszczenia. Za kilka sekund wrócił z jedną z ciążowych sukienek i założył mi ją szybko. Obydwoje wiedzieliśmy co teraz będzie. Jazda łeb na szyję do szpitala i tragiczne wiadomości. Trzymał mnie ciągle za dłoń, ale nie odezwał się do mnie nawet słowem. Ja sama nie wiedziałam co powiedzieć. Obiecaliśmy sobie, że to nasza ostatnia próba. Nie zniesiemy więcej cierpienia. 

-Moja żona jest w siódmym miesiącu ciąży i pojawiło się krwawienie. Jest to nasza piąta ciąża, poprzednie skończyły się poronieniem- poinformował panią na rejestracji w szpitalu, a kobieta wzięła do ręki słuchawkę i już po chwili leżałam na łożku w gabinecie ginekologicznym. 

-Odkleiło się łożysko i przebiło pęcherz płodowy. Tętno dziecka jest słabe, podejrzewam, że dusi go owinięta wokół szyi pępowina. Panie Henderson, proszę uzupełnić wszystkie dokumenty, zabieram pana żonę na pilne cesarskie cięcie. 

Lekarz pomógł mi usadzić się na wózku inwalidzkim i szybkim krokiem zawiózł mnie na salę operacyjną. Pielęgniarki pomogły mi się przebrać, a po dziesięciu minutach dostałam znieczulenie w kręgosłup. 

-Mój mąż, Nathan..

-Pan Henderson czeka na korytarzu. Nie ma potrzeby, aby był obecny przy cesarskim cięciu. To operacja, szanowna Pani. 

-Szanowny doktorze, straciliśmy cztery ciąże. Jeśli to dziecko się urodzi, mój mąż ma prawo, żeby widzieć jego narodziny do cholery! 

Popatrzył na mnie z litością i współczuciem i kiwnął na pielęgniarkę, która zawołała Nathana na salę. Ubrany w sterylny strój stanął obok mnie i trzymał za dłoń. Znieczulenie zaczęło działać, bo straciłam czucie od pasa w dół. Lekarz poinformował, że przystępują już do procedury cięcia. 

-Tym razem będzie dobrze, Sami. Czuję to- pochylił się nade mną i pocałował mnie w czoło. 

Nie potrafiłam się odezwać. Połykałam gulę w gardle i walczyłam ze sobą by się nie rozryczeć. Minuty zamieniały się w godziny i nie wiem ile czasu minęło, gdy usłyszałam płacz. Płacz dziecka. Nathan stał obok mnie, a łzy ciekły mu z oczy ciurkiem. Kucnął przy łóżku i wtulił twarz w moją. 

-Waga 2040kg, mierzy 44cm, urodzony w 31 tygodniu ciąży- jedna z położnych badała dziecko i przekazywała krótkie komunikaty drugiej, która wszystko zapisywała- Odruchy prawidłowe, jednak ma problemy z oddychaniem. Przyznaję sześć punktów w skali Apgar. Mają państwo już imię? Musimy uzupełnić kartotekę. 

-Płeć dziecka to dla nas niespodzianka- Nathan pierwszy odzyskał mowę. Nie ma sensu tłumaczyć wszystkim naszych prywatnych powódek. 

-To chłopiec. 

-William.. William Henderson- powiedziałam i ścisnęłam mocniej dłoń męża. 

-Kocham Cię Sami. Ciebie i naszego synka, nad życie. 

ON THE SAME SIDE | ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz