Rozdział 16

23 5 0
                                    

Maddison

Z dnia na dzień coraz trudniej było mi wstać z łóżka. Świadomość ciąży wpędzała mnie do okropnego dołka. Nie widziałam sensu uczęszczania na uczelnie, bo i po co, skoro będę musiała przerwać studia, a powrót był praktycznie niemożliwy? Selena dawała z siebie ile mogła, by podnieść mnie na duchu, ale żadne słowa pocieszenia nie zmieniały faktu, że niedługo całe moje życie obróci się do góry nogami.

Polubiłam nawet pracę w kawiarni. Własne pieniądze otwierały mi nowe możliwości, a zagospodarowany czas sprawiał, że nie myślałam o Hunterze ani ciąży. Z tym też będę się musiała niebawem pożegnać. Podejrzewam, że gdyby Mary wiedziała o sytuacji, nie wpuszczałaby mnie na teren kawiarni. Poprosiłam Selenę, by póki co nic jej nie wspominała. Chyba wolałam udawać, że żyjące we mnie dziecko nie istniało do końca naprawdę.

Nie chciałam go, bo to naprawdę był zły czas i miejsce na to wszystko. Nie nadawałam się, nie miałam warunków, a to, co się działo, mogłabym określić istnym wariactwem. W duchu nadal czułam się nastolatką, a musiałam w kilka miesięcy wydorośleć i zacząć wychowywać kruchą istotę, która chowała się pod moim sercem. Tak wiele rzeczy mnie przerażało.

Sądziłam więc, że niechciana ciąża to naprawdę najgorsze, co mogło mi się przytrafić na tym etapie życia, ale czekało mnie coś znacznie gorszego – spotkanie się z Hunterem i powiedzenie mu o tym, przy okazji wspominając, że ma połowiczne szansę na ojcostwo, a później powtórzenie tego wszystkiego Connorowi. Łzy cisnęły mi się do oczów, gdy tylko o tym myślałam. Byłam bezsilna, zbyt słaba by temu podołać.

Nie miałam zielonego pojęcia, jak zareagują i to tylko potęgowało wzbierający się we mnie stres.

Pisanie do Huntera wiele ode mnie wymagało, ale w końcu zmusiłam sztywne palce, by napisały wiadomość o treści „Musimy się spotkać".

Nie musiałam długo czekać na odpowiedź. Oczami wyobraźni widziałam, jak siedział na krześle i długimi tygodniami z nadzieją wyczekiwał tego, co teraz czytał.

Odpisał:

„Jasne. Teraz?".

Umówiłam się z nim w swoim mieszkaniu. Doszłam do wniosku, że znajome otoczenie być może zminimalizuje kiełkujące się we mnie nerwy. Nie zamierzałam mówić mu o tym podczas siorbania herbaty w kawiarni, czy kąsania obiadu w restauracji. Nie zamierzałam do niego wrócić i miałam nadzieję, że tak nie odebrał mojego żądania.

Dwa sms'y później było już wiadomo, że przyjdzie do mnie jeszcze tego popołudnia. Miałam niecałą godzinę, by ogarnąć syf, który zebrał się od momentu, kiedy test ciążowy zniszczył mój dotychczasowy rytm życia. Wszędzie walały się ubrania, szafki pokrywał gruby kurz a zlew był pełen naczyń, czekających aż w końcu się nad nimi zlituję.

Gdy skończyłam, ledwo łapałam oddech. Szybko przebrałam się w bardziej stosowne ubranie niż dresy i wyblakły t-shirt, a chwilę później rozległ się dzwonek do drzwi. Serce kołatało mi tak mocno, że dojście do drugiego pomieszczenia wydawało się sukcesem.

Przekręciłam zamek, na chwilę przymykając oczy. Wypuściłam wstrzymywane powietrze i otwarłam szeroko drzwi.

Moje oczy ujrzały mężczyznę, którego do niedawna określałam całym swoim światem. Wysokiego, przystojnego bruneta o zbudowanych mięśniach, którego oczy zawsze się szkliły, ilekroć wymienialiśmy się spojrzeniami. Teraz nie było inaczej. Widziałam, jak walczył ze sobą, by nie okazać zbyt dużo emocji. Nadal biłam się z myślami – czy naprawdę coś do mnie czuł? Jeśli tak, to dlaczego zrobił, to, co zrobił? Pokazał przecież, że byłam dla niego nikim, więc po co nadal się wysilał, by pokazać, że tak nie było? Po co się starał, bym myślała inaczej? Gdzie kończyła się manipulacja, a zaczynały prawdziwe uczucia?

Pearl HeartOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz