Rozdział 20

26 3 0
                                        

Maddison

Trzymanie ciąży niczym sekretu nie dawało mi spokoju. Najbardziej obawiałam się reakcji rodziców. Spodziewam się słów pouczeń, a może nawet współczujących spojrzeń. Z pewnością będą chcieli, abym kontynuowała studia. Pomogą w opiece i poświęcą się w pełni, bym dostała dyplom.

Założą, że ojcem jest Hunter, a wtedy będę musiała im wyjaśnić całą sytuację. Załamią się moralnością swojej córki. Nie wytłumaczę im, że po Hunterze, Connor był drugim facetem, z którym spałam w całym swoim życiu. Dwóch partnerów seksualnych, to jeszcze nie tak źle, prawda?

Ciąża spędzała mi sen z powiek. Dzisiaj mało spałam, budząc się średnio co dwie godziny, by gapić w ścianę, bez skutku próbując wrócić do snu.

Żałowałam, że nie byłam zadowolona ze swojego życia; że wcześniej potrafiłam narzekać na stan rzeczy. Teraz było o wiele ciężej, a ja musiałam być silniejsza, żeby móc stawić wszystkiemu czoła.

Najbardziej obawiałam się, że nie będę mogła kochać tego dziecka.

Dziecko.

Zauważyłam, że nie wypowiadałam się o nim w ten sposób. Unikałam tego słowa jak ognia.

Nie mogłam wyzbyć się do niego żalu, że zepsuło cały dotychczasowy porządek, co jest bardziej niż nie fair – to przecież ja byłam dorosłą osobą, która powinna uchodzić za odpowiedzialną. I to ja, powinnam wiedzieć, jakie mogą być następstwa słabego zabezpieczania się.

Czułam wstręt, gdy pomyślałam sobie o tym, że mój brzuch przybierze okrągłych kształtów. Będę wyglądała jak balon, a na pewnym etapie nie będę zdolna zawiązać nawet sznurówek.

Czas przepływał mi przez palce, więc pchnięta jego upływem, wychodziłam do Connora, by przeprowadzić kolejną trudną rozmowę. Niesprawiedliwe, że na natura na kobiety zrzuciła menstruację, noszenie dziecka, rodzenie go, karmienie i generalnie oczekiwało się od niej całego wychowywania.

Początkowo miałam ochotę zaprosić chłopaka do domu, jednak później pomyślałam, że skoro jestem w ciąży, a dziecko może być jego, to muszę odkryć wszystkie karty. Nie uprzedziłam, że do niego przyjdę. Zjawiłam się przed jego drzwiami punktualnie o szesnastej. Wiedziałam, że we wtorki kończył uczelnię o czternastej. Liczyłam, że go zastanę w środku. Jeżeli zdradzał swoją dziewczynę, to zasługiwała na prawdę. Mnie z Connorem nie wiązały żadne większe uczucia – poza tym, że miałam go za dobrego przyjaciela.

Patrząc na mój obecny stan, możliwe, że aż ZA dobrego.

Uniosłam dłoń, wzięłam wdech i wydech, po czym zastukałam w drzwi.

Otworzył mi sam Connor, a zza jego pleców dało się słyszeć kobiecy głos:

- To pewnie Izaac!

Młoda dziewczyna była uroczą blondynką o długich włosach. Podbiegła do Connora, który ani trochę nie wyglądał na zmieszanego. Kiedy mnie zobaczyła, mina jej zrzedła. Wyglądała na zaskoczoną, tak samo, jak i ja.

- Cześć, Maddison – wydukał chłopak.

Byłam zazdrosna. Ta blondynka była piękniejsza niż ja. Nic dziwnego, że mieszkała z Connorem. Teraz przynajmniej pozna prawdę.

- Cześć. – Przywitałam się. Wyciągnęłam dłoń w stronę Connora, po czym przedstawiłam się w najbardziej szalony sposób: - Jestem Maddison, dziewczyna Connora.

Chłopakowi chciały oczy wyjść z orbit. Wyglądał na mocno zmieszanego. Nie wiedział, w co pogrywałam, a dziewczyna, zamiast rzucać talerzami, wyzywać go od śmieci czy pakować walizkę, odwzajemniła gest:

Pearl HeartOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz