Rozdział 44

4.9K 270 155
                                    

Nie mogłam złapać oddechu. Miałam wrażenie, że moje płuca, moje serce, że w ogóle całe moje ciało po raz kolejny roztrzaskuje się na miliony kawałeczków, których już nie będę mogła z powrotem posklejać w jedną całość. Patrzyłam na Hunter'a szeroko otwartymi oczami, próbując ogarnąć rozumem, o czym do mnie mówi. Nie docierało to do mnie.

- Nie, to nie możliwe. – wymamrotałam. – Rozmawiałam z nim, wszystko było okej. – głos mi się załamał.

- W radiu mówili, że na skrzyżowaniu w jego wóz wjechał inny samochód. Podobno miał dużo szczęścia, bo gdyby tamten samochód uderzył z drugiej strony, zginąłby na miejscu.

Zimny dreszcz przebiegł mi po kręgosłupie i momentalnie zrobiło mi się słabo. Wydawało mi się, że za moment stracę przytomność albo przynajmniej zwymiotuję. Nie potrafiłam zrozumieć, jak mogło do tego dojść. Louis jest świetnym kierowcą i nie pozwoliłby sobie na taki błąd. Nagle uderzyła mnie pewna myśl.

Ten dziwny trzask podczas rozmowy.

- O mój Boże. – wykrztusiłam na wydechu.

- Hej, hej, hej. – Hunter delikatnie złapał mnie za rękę i pomachał mi dłonią przed twarzą. – Co się stało? Zrobiłaś się blada jak ściana.

Spojrzałam na niego, czując, jak moje oczy wypełniają się łzami. Z każdą mijającą sekundą czułam się tylko gorzej.

- To moja wina. – szepnęłam.

- Co? – Hunter wyglądał na zaskoczonego.

- To się stało przez to, że rozmawiał ze mną przez telefon. – powiedziałam łamiącym się głosem. – Ale ze mnie idiotka. Niepotrzebnie włączałam ten durny telefon i odbierałam, kiedy zadzwonił. To wszystko moja wina, jak zwykle zresztą.

- Nie mów tak.

- Naprawdę nie rozumiesz? – warknęłam. – Jestem jakimś cholernym magnesem, który wciąż na nowo przyciąga problemy, a to jest kolejny z nich. Gdybym nie była taką skończoną kretynką, nic takiego by się nie wydarzyło.

Ukryłam twarz w dłoniach, próbując zdusić szloch, który niespodziewanie wyrwał się z mojego gardła. Czułam, że to wszystko, co dzieje się wokół mnie, powoli zaczyna mnie już przerastać. Stara, się być silna i jakoś sobie radzić, ale przestaję już dawać sobie radę. Mam wrażenie, że któregoś dnia wybuchnę niczym granat, raniąc przy tym ludzi, na których mi zależy.

- Muszę tam wrócić. – wymamrotałam niewyraźnie, jednocześnie podnosząc się na równe nogi.

- Emilie.. – zaczął Hunter kręcąc lekko głową.

- Hunter proszę. – szepnęłam drżącym głosem. – Muszę tam wrócić. Muszę wiedzieć, że wszystko z nim w porządku, bo inaczej nie będę potrafiła normalnie funkcjonować. – chłopak nadal nie wyglądał na przekonanego. – Proszę. – dodałam cicho.

Hunter westchnął cicho i potarł twarz dłońmi, jakby w ten sposób próbował pozbyć się zmęczenia czy coś. Właściwie, to nie byłoby takie dziwne, bo praca i znoszenie moich zmiennych nastrojów potrafi nieźle dać w tyłek.

- Domyślam się, jak się teraz czujesz. – powiedział spoglądając w moją stronę. – Czujesz się winna i chcesz spróbować wszystko jakoś naprawić, ale wydaje mi się, że nie przemyślałaś wszystkiego. – usiadłam na brzegu łóżka, patrząc na niego niepewnie. – Powiedziałaś mu dzisiaj, co do niego czujesz i o tym, że byłaś z nim w ciąży. Nie masz pojęcia, jak on zareaguje, czy w ogóle ci uwierzył. Podważyłaś słowa jego dziewczyny. Jesteś pewna na sto procent, że chcesz wrócić do Londynu i że dasz sobie radę?

Troublemaker » Louis Tomlinson (✔)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz