Rozdział 23

7K 302 60
                                        

Nie kochał cię wystarczająco mocno, aby zrezygnować...

Nie kochał cię...

Nie na tyle, aby zrezygnować...

Słowa... Słowa... Słowa...

W rękach osoby, która wiedziała jak ich użyć mogły stać się śmiercionośną bronią, która rozrywała duszę na strzępy. Chociaż jego zdanie nie miało dla mnie żadnego znaczenia, poczułam jakby pękło mi serce. Nie miał racji. Theo mnie kochał. Tak mocno, jak ja kochałam jego. Nasze uczucia były prawdziwe. Tej jednej kwestii byłam pewna. Nikt nie mógł mi tego odebrać. A już na pewno nie on. Przygryzając wnętrze policzka starałam się odgonić napływające do oczu łzy. Boże... Tak bardzo nienawidziłam tego, że Tarantula czynił mnie słabą. Doskonale wiedział, gdzie uderzyć, żeby zabolało. Poznał mój słaby punkt i perfidnie go wykorzystał.

Drżałam ze złości. Wściekłość rozsadzała moje wnętrze. Jego bezczelny uśmieszek sprawił, że krew w moich żyłach zawrzała. Nie mogłam dłużej na niego patrzeć. Niewiele myśląc zebrałam w sobie wszelkie pokłady energii, zamachnęłam się i uderzyłam go prosto w twarz. Siła uderzenia sprawiła, że głowa mężczyzny odskoczyła na bok. Wszystkie emocje, które kumulowałam w sobie od tygodni wreszcie znalazły ujście. Piekący ból rozlał się po wewnętrznej stronie dłoni. Pełne triumfu spojrzenie Tarantuli przesłoniła mgła czystej furii. Mężczyzna przyłożył palec do wargi, z której zaczęła sączyć się krew.

Powietrze między nami momentalnie stało się gęstsze. Tarantula niespodziewanie oderwał dłoń z ust i zacisnął ją na mojej szyi, szybkim ruchem przyszpilając mnie do blatu. Chłód metalu spowodował, że po całym moim ciele przebiegł nieprzyjemny dreszcz. Ucisk na gardle był tak silny, że z każdą sekundą oddychało mi się coraz trudniej. Tarantula przejął całkowitą władzę nad moich oddechem. Ani na moment nie zmniejszył ucisku, kontrolując dopływ powietrza do płuc. Czułam się jak w klatce. Mężczyzna naparł na mnie, a bijące od niego ciepło kontrastowało z moim przemarzniętym do szpiku kości ciałem. Tarantula pochylił się jeszcze bardziej, przez co niemal stykaliśmy się nosami. Przymknęłam powieki, przytłoczona jego bliskością. Intensywny zapach jego perfum przyprawiał mnie o mdłości.

- Nigdy więcej tego nie rób - odezwał się, wyraźnie podkreślając każde słowo. - Nie wystawiaj mojej cierpliwości na próbę - mówiąc to przesunął dłoń nieco wyżej, najpierw ściskając mój podbródek, a następnie przesuwając kciukiem po dolnej wardze, tym samym przywołując niechciane wspomnienia.

- Bo...? - wyszeptałam chrapliwie.

Ledwo rozpoznałam swój głos. Tarantula oparł czoło na moim. Z tak bliskiej odległości jego oczy wydawały się jeszcze ciemniejsze. Tak bardzo podobne do moich. Nie mogłam przestać się mu przyglądać. Miałam wrażenie, że toczy ze sobą jakąś walkę. Do tej pory ostre, niczym brzytwa spojrzenie, nagle złagodniało.

- W końcu nie będę potrafił się powstrzymać. A wtedy już nic cię nie uratuje... - powiedział wprost w moje usta.

- Powstrzymać przed czym? Zabiciem mnie? - zapytałam prowokująco, na co mężczyzna westchnął przeciągle.

- Wzbudzasz we mnie tysiące sprzecznych emocji, wiesz? - chwycił kosmyk moich włosów i oplótł go sobie wokół palca. - Tonę już od tylu lat, ale to ty stałaś się kotwicą, która ciągnie mnie na dno - wyznał z powagą w głosie. - Nie tak miało to wyglądać - przymknął powieki i powoli zsunął się ze mnie, przejeżdżając dłonią po mojej nodze. - Pamiętam dzień, kiedy zobaczyłem cię pierwszy raz. Od tamtej pory wyobrażałem sobie moment, kiedy będę cię mieć na wyciągnięcie ręki i będę mógł zrobić z tobą wszystko, czego zapragnę... To była tak bardzo kusząca wizja. Miałem jeden, jasno sprecyzowany cel, a teraz...

Tarantula [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz