Imperium

18 4 5
                                    

***Amelia***


Wiele można o mnie powiedzieć. Ale chyba jeszcze nie to, że jestem książkowym przykładem karierowicza zainteresowanego jedynie zyskami i zerami na koncie. Gdyby tak było, raczej nie założyłabym rodziny w imię przemożnej chęci budowania jakiegoś swojego zawodowego imperium. A ja chyba nie potrafiłabym jak niektórzy moi współpracownicy codziennie wracać do pustego mieszkania, w którym poduszka jest jedynym, do czego można się przytulić po ciężkim dniu pracy. Co z tego, że to mieszkanie jest z pewnością pięknie urządzone, skoro stoi tak naprawdę puste? Nie wiem. Może to dziwne, ale chyba nie jestem w stanie tego zrozumieć, choć na pewno ma to jakieś plusy.


Znajomi motywują to stwierdzeniem, że w takim ascetycznym wnętrzu mogą zupełnie odpocząć. Nikt ich nie woła, niczego nie chce i mogą dzięki temu odprężyć się przy substancjach o ,,działaniu wyłącznie leczniczym". A mi podoba się to, jak wygląda moje życie. 


Lubię, kiedy dużo się dzieje. Już jakiś czas temu zauważyłam, że mało jest rzeczy, które napędzają mnie tak jak adrenalina dostarczana mi podczas operacji.  Dużą przyjemność czerpię też z kontaktu z pacjentami. Miło mi jest, kiedy wychodząc ze szpitala, ktoś z ich rodziny przynosi mi kawę czy czekoladę w podziękowaniu za zadbanie o zdrowie ich taty, mamy, babci czy wujka. Mimo że wcale takich prezentów nie potrzebuję, bo po prostu wykonałam swoją pracę, za którą dostaję pieniądze. Ale to bardzo miłe, kiedy ktoś osobiście się fatyguje, żeby ci podziękować. 


Chociaż... to, że mi ktoś dziękuje, nadal jest dla mnie czymś w pewnym sensie nowym. Może dlatego, że wychowała mnie kobieta, która tylko stawiała żądania i wybuchała, kiedy ktoś jej ich nie spełnił? Może.


***


- Dzień dobry, panie Stanisławie -uśmiecham się do pacjenta, stając w progu sali.- Jak samopoczucie?


- Nie będę kłamał, kiepsko - wzrusza ramionami, a ja zwracam uwagę na zapis EKG. Nie podoba mi się. Załamek P w ogóle nie występuje, co może świadczyć o migotaniu przedsionków. Czyli o tym, o w co celowałam praktycznie od początku. Dziesięć punktów dla mnie, myślę.


- Coś nie tak, pani doktor?


- Zapis mi się nie podoba.


- Jest źle?


- Nie najlepiej. Ale nie ma jakiejś wielkiej tragedii. Ogarniemy to - uśmiecham się pokrzepiająco.- Zrobimy ablację. Taki nieinwazyjny, przezskórny zabieg. Nic strasznego.  Po wszystkim odpocznie pan sobie u nas jedną, dwie, góra trzy doby i...będzie pan mógł wracać do domu - tłumaczę.- Jakieś pytania?


- Żadnych. Teraz będę musiał tylko przyznać synowi, że miał rację, zaciągając mnie do lekarza. Dwa miesiące mnie męczył. Jeżeli tak samo magluje tych wszystkich ludzi, których przesłuchuje, nie dziwię się, że jest, gdzie jest. Mądry dzieciak - w oczach mężczyzny przemykają iskierki wzruszenia. 


- Ile ma lat?


- Rocznik '89.


Czyli dobrze po trzydziestce. Faktycznie dzieciak, myślę.


***


- Cześć!- wołam, zamykając drzwi mieszkania.


- O, jesteś już - Wojtek uśmiecha się na mój widok, odkładając książkę.


- Jestem. Musimy powiedzieć Di o możliwości przeprowadzenia się. A ty mi w tym pomożesz.


- Teraz?


- Teraz. 


-Masz jakiś plan?


- Żadnego. Czasami brak planu jest właśnie tym najlepszym.


- Gryzie mi się to z twoim zawodem, kochanie.


- Bo już wyszłam z pracy. 


- Myślałem, że ta lekarsko- analityczna część twojego umysłu nigdy nie przestaje działać.


- Bo nie przestaje. Po prostu w domu z niej nie korzystam. Nie jest mi zbytnio potrzebna.


***

- Musimy porozmawiać, kochanie -zwracam się do córki, jakimś powidokiem uśmiechu starając się zamaskować zdenerwowanie.


- O czym? 


Wojtek sięga po przyniesione przeze mnie paluszki i nerwowo zjada jednego z nich. Ponoć podobnie zachowują się nałogowi palacze, którzy z dnia na dzień postanawiają skończyć z fajkami, ale dopada ich głód nikotynowy.  Tyle że Wojtek w życiu nie wziął szluga w usta. No, może nie licząc kilkusekundowego podejścia na osiemnastce kuzyna, kiedy był jeszcze w liceum. Ale że stwierdził, że: ,,Gorzkie to jakieś", więcej nigdy tego nie powtórzył.


- Być może znów będziemy się przeprowadzać. 


Diana robi wielkie oczy. Są duże jak spodki. Słyszę, że zachłysnęła się powietrzem. Wciąga dolną wargę, tworząc z ust cienką kreskę. 


Cholera, nie jest dobrze.



Hej!

Oto rozdział:)

Jak myślicie, Dianka pogodzi się z tą sytuacją?

Mam nadzieję, że Wam się podoba<3

Do następnego!

P.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: 5 days ago ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Miłość bez barier TOM IIIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz