Family

24.6K 847 62
                                    

POPRAWIONY ROZDZIAŁ.

Brooklyn

Teraz to wszystko miało sens. Mężczyzna w drzwiach tak bardzo przypominał Justina, nawet Jaxon odziedziczył po nim kilka cech. Wyglądał młodo - nie więcej niż czterdzieści lat - i naprawdę miał na sobie wojskowy mundur, obok swojej nogi postawił wielką torbę. Justin wciąż się w niego wpatrywał, wydawało się, że w czystym i zupełnym szoku. Miał otwarte usta, ale nie był w stanie się ruszyć, a nawet mrugnąć powieką, zamiast tego gapił się tylko na ojca. Jednak Jaxon nie marnował czasu i wskoczył ojcu w ramiona, piszcząc szczęśliwie "Tato!". Jazmyn, która sekundę wcześniej stała obok mnie, również przytulała się do taty, w najbardziej uroczy sposób, jaki kiedykolwiek u niej widziałam. Justin zrobił tylko krok w bok, gdy zauważył swoją mamę, biegnącą w stronę męża ze łzami radości spływającymi po jej twarzy. Postanowiłem dać im trochę prywatności i pozostałam wewnątrz małej kuchni, a bycie świadkiem takiej intymnej rodzinnej chwili było dla mnie trochę niezręczne. Niemniej jednak, na mojej twarzy pojawił się grymas, gdy zdałam sobie sprawę, że Justin odszedł tyłem do swojego pokoju, jakby nie chciał uczestniczyć w rodzinnym uścisku.  

   - Justin? - Szepnęłam pytająco, nie rozumiejąc jego dziwnego zachowania.
Nigdy nie mówił mi wiele o swoim ojcu, zawsze starał się unikać tego tematu, gdy tylko go poruszyliśmy, ale powiedział mi, że za nim tęskni. Więc dlaczego zachowuje się w ten sposób?
Zamiast mi odpowiedzieć, zniknął w swoim pokoju, a ja stałam tam zmieszana.
- Gdzie on jest? - Zapytała Jazmyn, ocierając łzy, które pozostały na jej policzkach, na jej pięknej twarzy pojawił się uśmiech, pomimo zachowania brata.
- Daj mu trochę czasu - Męski głos przemówił po raz pierwszy, to był ojciec Justina.
Schowałam kosmyk blond włosów za ucho, opierając się o framugę drzwi kuchennych i spojrzałam w dół z zakłopotaniem.
- To jest Brooklyn, tato, dziewczyna Justina - Jazmyn przedstawiła nas sobie, kiedy Pattie wciąż była przytulona do boku męża i patrzyła na niego, jakby nie mogła uwierzyć, że był w domu cały i zdrowy. To było spojrzenie pełne miłości i uwielbienia, że prawie westchnęłam z zachwytu.  

  - Justin ma dziewczynę? - W głosie pana Biebera słychać było wielkie zaskoczenie, jakie geste brwi, takie jak Justina, uniosły się w górę.
Wszyscy roześmiali się lekko kiwając głowami i wzruszając ramionami, jakby już przyzwyczaili się do tego, że Justin jest z jedną dziewczyną na dłużej.
- Miło pana poznać, panie Bieber - Wyciągnęłam ku niemu dłoń z uprzejmym uśmiechem zdobiącym moją twarz.
- Ciebie też, Brooklyn. I mów do mnie Jeremy, proszę - Odwzajemnił uśmiech, ściskając moją dłoń, choć wciąż miał ostrożny wyraz, na swojej zmęczonej twarzy.
Skinęłam głową, zanim puściłam jego dłoń, by podrapać się w łokieć.
- Chyba powinnam pójść i zobaczyć, czy wszystko z nim w porządku - Wskazując palcem w kierunku, w którym poszedł Justin, poczekałam na ich zgodę, zanim odwróciłam się na pięcie w stronę drzwi do jego pokoju, na końcu krótkiego korytarza.
Drzwi były zamknięte, ale nawet nie pukałam, wiedząc, że powiedziałby, abym zostawiła go w spokoju. Dlatego też, po prostu przekręciłam gałkę, wzdychając lekko z ulgą, gdy zauważyłam, że nie zamknął drzwi na klucz. Pchnąwszy je, pierwszą rzeczą, jaką zauważyłam, było pęknięcie w ścianie obok głowy Justina. Jak mu się udało rozwalić ścianę?
- Justin - Powiedziałam niepewnie, ale nie dostałam odpowiedzi.
Dociskał czoło do ciemnoniebieskiej ściany, a jego dłoń była zaciśnięta w pięść tuż obok, przez co nie mogłam dostrzec jego twarzy. Czy on płakał?
- Kochanie, wszystko w porządku? - Zapytałam cicho, powoli zbliżając się jego napiętego ciała. Nie poruszył się, tylko ukrył twarz bardziej między przedramionami, szarpiąc dłońmi za włosy.
Nie trząsł się, więc uznałam, że nie płacze - co odebrałam z ulgą, bo nigdy nie widziałam, by płakał. Może to był po prostu szok po tym, jak zobaczył ojca po prawie roku, ale jego zachowanie było bardziej podobne do tego, jak zachowywał się, gdy był zły. A ja bałam się złego Justina.
- A czy wyglądam, jakby wszystko było w porządku? - Splunął, choć jego głos był przytłumiony, ponieważ ukrywał twarz.
Biorąc głęboki oddech, odważyłam się położyć dłoń na jego prawym ramieniu ostrożnie, ale zdecydowanie. Chciałam, żeby wiedział, że jestem tu dla niego.
- Dlaczego uciekłeś chwilę temu? Nawet nie przywitałeś się z tatą... - Urwałam, mówiąc tak cicho, jak tylko mogłam.
Czułam, jak jego ramię unosi się w górę i w dół pod moją dłonią, kiedy odetchnął głęboko, jakby nie chcąc płakać lub krzyczeć.
- Ja... - Nie dokończył, jąkając jak zagubione dziecko. Był taki bezbronny w tej chwili, prawie poczułam, jakbym sama miała się rozpłakać.
- Cśś - Potarłam pocieszająco jego ramię, próbując odciągnąć jego ręce - Jest okej, po prostu usiądźmy, dobrze?
Wiedziałam, jak bardzo nienawidził, gdy ktoś widział go w takim stanie, kiedy opuszczał tą całą otoczkę "bad boy'a" i jego uczucia wychodziły na wierzch. Mogę to stwierdzić po tym, jak trudno mu było otworzyć się na sentymenty i już wiedziałam, że pewnie nic mi nie powie, jak się czuję z tym, że wrócił jego ojciec. Cholera, wieki mu zajęło, aż przyznał się do swoich uczuć do mnie i wciąż robi się nieśmiały i zakłopotany, kiedy jest słodki.
Usiadłam na skraju łóżka, dając mu trochę czasu, by się uspokoił. Wreszcie odsunął głowę od ściany, podpierając się na dłoniach i biorąc głęboki oddech. Kiedy odwrócił się po kilku sekundach, nie patrzył na mnie, wolał spoglądać na podłogę. Jednak zauważyłam, że jego oczy błyszczały, choć łzy nie wydostały się na zewnątrz. Mój wzrok powędrował do jego prawej dłoni, gdy ujrzałam, że jego knykcie ponownie są obdarte. Teraz na pewno zostaną mu blizny. Rana nie była wielka - miał po prostu zdarty naskórek i nieco krwi - ale to nic w porównaniu z tym, jak przyszedł do mnie w nocy z ciemną gęstą krwią cieknącą mu z czoła. Zadrżałam w duchu, przypominając sobie tę sytuację, po czym chwyciłam jego dłoń, by lepiej jej się przyjrzeć.
- Poważnie, powinieneś przestać uderzać w ściany.
- Lepiej uderzyć ścianę, niż osobę, nie? - Odparł, spuszczając dłoń i siadając obok mnie.
- Lepiej w ogóle niczego nie uderzać. Poważnie Justin, musisz nauczyć się kontrolować swój gniew - Odpowiedziałam, starając się nie być niemiła przez to, w jakim był stanie.
Chyba miał rację, że uderzenie czegoś jest lepsze, niż uderzenie kogoś, ale wciąż wierzyłam, że były inne rozwiązania. Dla Justina, przemoc była rozwiązaniem na wszytko. Spędziliśmy kilka chwil w milczeniu, ja patrzyłam na Justina, a on wpatrywał się w ścianę. Po chwili złapałam jego zdrową dłoń i pogłaskałam ją i ścisnęłam lekko, ale on nie odwzajemnił mojego gestu.
- Nie spodziewałem się, że on przyjedzie - Powiedział w końcu, jego głos był ponury.
Przygryzłam dolną wargę. Nie wiedziałam, co ona zamierza zrobić. Otworzy się przede mną i powie mi w końcu o swoim tacie?
- Mógł zadzwonić - Jego twarz wykrzywiła się w grymasie, gdy zmęczony wysunął dłoń z mojej.
Odepchnęłam na bok fakt, że to mnie raniło i skupiłam się na pocieszaniu Justina.
- Jestem pewna, że tyle co wylądował i chciał was zaskoczyć - Podsunęłam miłym tonem.
Justin wypuścił powietrze nosem, co brzmiało, jak parsknięcie.
- Nie słyszeliśmy o nim od trzech miesięcy, a teraz pokazuje się, tak po prostu, oczekując, że wszystko będzie w porządku.
- Cóż, powiedział, że był w Palestynie, prawda? Jestem pewna, że nie jest tam łatwo komunikować się z resztą świata - Wzruszyłam nieznacznie ramionami, widząc, jak Justin robi się jeszcze bardziej zły/smutny.
- Wysyłał listy przynajmniej raz w miesiącu, a trzy miesiące temu nagle przerwał - Krzyknął, wstając z łóżka - Czy wiesz, jak to jest nie wiedzieć, czy Twój ojciec żyje?
Byłam zaskoczona jego wybuchem i patrzyłam na jego sylwetkę z otwartymi ustami, mając tylko nadzieję, że reszta jego rodziny nie słyszała, że rozmawiamy tak głośno.
- Oczywiście, że nie - Zakpił, nie dając mi szansy na odpowiedź - Bo żyjesz w idealnej rodzinie, mając pieniądze i rodziców, którzy zawsze są w domu. Nie musisz się martwić, jak związać koniec z końcem lub o to, że dostaniesz telefon, że Twój ojciec został porwany przez jakiś terrorystów.
Moja szczęka opadła jeszcze bardziej. Czy on obraca to przeciwko mnie? Mrugając kilka razy z niedowierzania, również wstałam. Ale zanim wymyśliłam, co miałabym powiedzieć, on znów mnie uprzedził.
- Muszę zapalić.
Świetnie. Kolejny sposób Justina na ucieczkę od problemów: używki. Otworzył szafę, grzebiąc w jakiejś szufladzie w środku, podczas gdy ja próbowałam rozszyfrować, czy jestem na niego zła czy po prostu smutna, że powiedział mi coś takiego. Nigdy nie rozmawialiśmy dużo o naszych rodzinach - wiedząc, jak bardzo się różniły - ale nie wiedziałam, że Justin myśli o tym w ten sposób. Moja rodzina była daleka od doskonałości, mojego taty prawie nie było w domu i miałam najbardziej irytującego starszego brata na świecie. Nie mogłam narzekać na Blake'a i Tommy'ego, bo Justin też miał Jazzy i Jaxona. Jedyne, co wiedziałam to fakt, że w głębi duszy, Justin cierpiał, że jego tata był na wojnie mimo tego, jak bardzo starał się to ukryć. To musi być bardzo trudne i myślę, że nie rozumiem i prawdopodobnie nigdy nie zrozumiem tego całkowicie. Ale przynajmniej mogę spróbować i być tu dla niego. Kiedy przygotowałam sobie odpowiedź, Justin już miał papierosa w ustach i odpalał go. Pomaszerował do okna i otworzył je, wpuszczając powiew mroźnego powietrza, przez co poczułam na ramionach gęsią skórkę, choć były zakryte. Doceniam, że otworzył okno, abym nie musiała wdychać obrzydliwego dymu, ale wciąż dziwiło mnie, jak on może stać przy oknie w samej bokserce. To był grudzień, na miłość boską! W tym momencie nie byłam pewna, czy był odporny na zimno czy po prostu to lubił.
Robiąc krok do przodu, zdecydowałam, że teraz moja kolej aby coś powiedzieć, spróbować przebić grubą ścianę, którą zaczął już wokół siebie budować.
- Chcesz wiedzieć, dlaczego nie mogę zrozumieć, jak to jest? - Zapytałam retorycznie, Justin nawet nie spojrzał w moją stronę, wypuszczając w powietrze szarawe kłęby dymu - Bo Ty nigdy mi nic nie mówisz! - Wyrzuciłam ręce w powietrze, próbując przyciągnąć jego uwagę. Musiałam wiedzieć, że słucha. Jego usta utworzyły cienką linię i wzięłam to za moją możliwość do mówienia dalej - Wciąż zamykasz się w swojej własnej bańce i nie pozwalasz nikomu do niej wejść. Trzymasz swoje uczucia w środku i kiedy pytam o Twojego tatę, zmieniasz temat.
Justin odważył się spojrzeć na mnie po raz pierwszy w ciągu ostatnich kilku minut.
- Może dlatego, że nie lubię o tym mówić! - Odparł, po czym mocno zaciągnął się papierosem.
- Możesz być zaskoczony tym, jak dobrze jest czasem wyrzucić wszystko z siebie.
Mogłam wyobrazić sobie, jak jego mur pęka i opada, kiedy zacisnął szczękę, a oczy zaszkliły mu się ponownie. Jego maska jestem-bad-boy'em-nic-mnie-nie-wzrusza opadała, mam nadzieję.
- Czasem nienawidziłem mojego ojca - Zaczął, kiedy podeszłam krok bliżej i oparłam się o ścianę, by go wysłuchać. Justin wciąż wpatrywał się w horyzont, ale jego głos był szczery - Czasem wciąż go nienawidzę. Za pierwszym razem, kiedy powiedział nam, że wstąpił do armii, ponieważ potrzebujemy pieniędzy, przestraszyłem się. Nie wiedziałem, dlaczego nie mógł znaleźć sobie pracy w Nowym Jorku, jako mechanik, kelner, albo pracownik biura jak moja mama. Jego wyjaśnieniem był fakt, że w ten sposób zarobi więcej pieniędzy, a ja myślałem, że my go nie obchodziliśmy, jego rodzina. Nie dbał o to, że opuszcza żonę i trójkę dzieci. Miałem świadomość, że każda minuta, którą tam spędzał, mogła być jego ostatnią, a my nawet nie mielibyśmy szansy się z nim pożegnać.
Pojedyncza łza popłynęła po moim policzku po tym, co powiedział i jak bardzo to było znaczące. Otarłam ją szybko, zanim zdążyłby ją zobaczyć. Głos Justina nie załamał się, gdy mówił, ale był tak samo przepełniony emocjami jak wtedy, gdy powiedział, że mnie kocha. Naprawdę czułam cały ból, który miały przekazywać jego słowa. I bolało mnie to, że widziałam go w takim stanie.
- Mama próbowała go powstrzymać mówiąc, że możemy zarabiać na życie w inny sposób, ale tata zdołał ją przekonać, że to będzie najlepsze rozwiązanie dla nas wszystkich. Straciłem rachubę, przez ile nocy słyszałem płacz mojej mamy przed snem w ciągu ostatnich trzech lat. Jaxon nawet nie wie, że ojciec jest w armii, on myśli że po prostu pracuje za granicą - Zaśmiał się gorzko - Najgorsze jest to, że za każdym razem, gdy wyjeżdża, zawsze mówi mi to samo. Zawsze prosi mnie, bym zajął się mamą i rodzeństwem, abym był głową rodziny podczas jego nieobecności. Pierwszy raz wyjechał, gdy miałem szesnaście lat - Przerwał, by po raz kolejny zaciągnąć się niemal skończonym papierosem - Nawet nie skończyłem wtedy szkoły, nie byłem odpowiedzialnym dzieciakiem. Nie potrafiłem nawet zadbać o siebie. Wdawałem się w bójki i miałem pierwszy kontakt z używkami przez ludzi, z którymi się zadawałem. Wiedziałem, że nie mógłbym tego zrobić. Wiedziałem, że wszystko bym spieprzył - Jego jabłko Adama uniosło się w górę i w dół, kiedy przełknął ślinę - Nie wiedziałem, jak być dobrym starszym bratem, nie mówiąc już ojcem. Bałem się - Wyszeptał i tym razem jego głos zadrżał lekko, kiedy z moich oczu wypłynęła kolejna łza, a potem następna i następna.
Powstrzymałam je, bo wiedziałam, że teraz muszę być silna. Po raz pierwszy Justin potrzebuje mnie, a nie na odwrót.
- Wciąż się boję, za każdym razem, kiedy wyjeżdża i nie wiem, czy kiedykolwiek wróci! - Ryknął, ale nie wyszło tak głośno, ze względu na gulę w gardle. Wyrzucił gniewnie niedopałek papierosa przez okno, niedbale przeczesując dłonią włosy - Nienawidzę go za to.
Od razu otoczyłam go ramionami w uścisku. Wiedziałam, że w tej chwili tego potrzebuje, gdy przytulił mnie mocno. Pocałowałam go w ramię delikatnie, w tym samym czasie pocierając uspokajająco jego plecy. Nie śmiałam się już odezwać, obawiając się, że mógłby się bardziej załamać, zamiast tego głaskałam go uspokajająco. Nagle poczułam wilgoć na swojej szyi w miejscu, gdzie Justin ukrył swoją twarz i wiedziałam, że kilku łzom udało się uciec z jego zaczerwienionych oczu. Cieszyłam się, że całkiem nie płakał, bo to by sprawiło, że również bym się rozpłakała. To było zaledwie kilka łez bezsilności. Po chwili odsunął się, przyciskając oczy kciukiem i palcem wskazującym.
- W porządku - Zapewniłam, pocierając jego napięte ramiona - Lepiej jest wyrzucić to wszystko z siebie, prawda?
- Przepraszam, że musiałaś być tego świadkiem - Mruknął zamykając okno, na co odetchnęłam z ulgą, gdy ciepło ponownie zagościło w pokoju.
- Nie przepraszaj - Pokręciłam głową.
Miał kamienny wyraz twarzy i zaciskał szczękę, a z jego oczu zniknął smutek i ból, które widziałam wcześniej. No i twardy Justin wrócił. Mimo to, cieszę się, że dzisiaj otworzył się przede mną trochę - lub bardzo.
- Więc... Chciałbyś wrócić? Na przykład przywitać się z tatą? - Zapytałam niepewnie. Justin przytaknął z wahaniem, więc posłałam mu zachęcający uśmiech - Ale najpierw musimy obmyć Twoją ranę - Dodałam, kiedy wyszliśmy z pokoju i zauważyliśmy zaschniętą krew na jego kostkach.
Justin westchnął, ale i tak ruszył za mną. Już mieliśmy otworzyć drzwi do łazienki, gdy zatrzymała nas Jazmyn.
- Tata jest w środku - Poinformowała, posyłając Justinowi ostre spojrzenie.
Spojrzałam na nią znacząco, jakby mówiąc jej, by trochę odpuściła bratu.
- Umyję to w kuchni - Oznajmił Justin, ignorując Jazmyn i przechodząc obok nas do kuchni, gdzie Pattie robiła, albo nawet już kończyła, kolację.
- On jest egoistycznym palantem - Splunęła Jazmyn, krzyżując ręce na piersi, gdy Justin był już poza zasięgiem jej wzroku.
- Nie bądź dla niego taka surowa, Jazzy. Może źle zachował się wcześniej, ale chyba coś już do niego dotarło - Spojrzałam na nią błagalnie, na co westchnęła.
- Ta, nieważne. Mam nadzieję, że nie zepsuje kolacji - Przewróciła oczami.
- Nie zepsuje - Zapewniłam ją, wchodząc do kuchni, aby powiedzieć Pattie, że już idę. Nie chcę przeszkadzać w rodzinnym obiedzie.
W kuchni Justin mył ręce po kranem, a Pattie patrzyła na niego z dezaprobatą.
- Któregoś dnia złamiesz w końcu tę rękę.
Justin przewrócił oczami, ale mały uśmieszek pojawił się na jego ustach, na co sama się uśmiechnęłam.
- Cóż, powinnam już iść.
- Co? Nie, kochanie kolacja jest już prawie gotowa - Pattie zmarszczyła brwi, wskazując na jedzenie, które przygotowała.
- Właśnie, myślałem, że zostaniesz - Justin też zmarszczył brwi, posyłając mi urocze spojrzenie.
- Po prostu nie chciałabym przeszkadzać teraz, jak wrócił Jeremy i pewnie macie dużo rodzinnych spraw do omówienia... - Urwałam, zakręcając kosmyk włosów na palec.
- Och, o to się nie martw, kochanie. Jeremy bardzo chce Cię lepiej poznać - Uśmiechnęła się promiennie, biorąc miskę sałatki w ręce, by postawić ją na stole.
- W porządku - Skinęłam głową z uśmiechem.
Powinnam stresować się oficjalnym spotkaniem z rodzicami mojego chłopaka, ale byli oni tak wyluzowani i mili, że wcale się nie denerwowałam.
- Wciąż nie może uwierzyć, że Justin znalazł sobie w końcu prawdziwą dziewczynę - Wskazała na Justina, chichocząc i wyszła z kuchni.
Justin zaśmiał się i odwrócił, by spojrzeć na mnie.
- Co? - Zapytałam rozbawiona.
- Dziękuję - Powiedział szczerze, po czym pochylił się, by musnąć moje usta.
Uśmiechnęłam się, szepcząc w jego usta "w każdej chwili", po czym musnęłam jego usta raz jeszcze.
- Fuj, idźcie z tym okazywaniem uczuć gdzie indziej - Skrzywiła się Jazzy, wchodząc do kuchni po szklanki.
- Zamknij się, jesteś wkurzająca - Jęknął Justin, przysuwając mnie opiekuńczo do siebie.
Posłała mu mordercze spojrzenie, gdy przechodziła. Zachichotałam przez to, jak typowe mieli relacje brat-siostra.
- Tak, czy inaczej, pomóżcie mi zanieść te rzeczy na stół, zamiast okazywać sobie uczucia. Niedobrze mi się robi - Przesadnie włożyła dwa palce do ust, zanim wskazała na różne miski i talerze z jedzeniem, które były na blacie.
Niechętnie odwinęłam z siebie rękę Justina, chichocząc z tego, jak głupia, ale zabawna była Jazmyn. Każde z nas wzięło inną rzecz i zanieśliśmy je do stołu, gdzie siedział już Jaxon, wyglądając na głodnego i zniecierpliwionego. Wszyscy usiedliśmy przy stole, ja między Justinem i Jazzy, Pattie i Jaxon po przeciwnej stronie i czekaliśmy na Jeremy'ego. Po chwili pojawił się w drzwiach, przebrany w białą koszulkę i dżinsy, jego ciemne włosy jeszcze były mokre i był ogolony.
- Wow, dobrze jest wyjść spod prysznica i zjeść prawdziwy obiad z rodziną, zamiast konserw i grupy obcych ludzi.
Pattie i ja zaśmiałyśmy się z grzeczności na jego żart, nie mogąc zignorować zadowolenia w jego głosie. Słysząc to, reszta tylko zmarszczyła brwi.
- Nakładajcie sobie - Jak zwykle Pattie przerwała ciszę i w mgnieniu oka talerze były wymieniane i przekazywane kolejno każdemu.
Początkowo, rozmawialiśmy trochę o szkole, Jaxon i Jazmyn informowali ojca o swoich ocenach i postępach w nauce. Jednak kilka razy dostrzegłam, jak spojrzenie Jeremy'ego zatrzymało się na mnie i na Justinie.
- Wciąż nie mogę uwierzyć, że masz dziewczynę, Justin - Skłonił głowę z niedowierzaniem.
Wszyscy się roześmiali - ja, jak zwykle lekko się zarumieniłam - z wyjątkiem Justina, który przewrócił oczami. Jednak po chwili i tak uśmiechnął się do ojca, który poklepał go po plecach. Jeremy był dobrze zbudowany, umięśniony i w ogóle i miał jeszcze więcej tatuaży, niż Justin.
- Ile Ci zapłacił, abyś się zgodziła? - Zażartował, zdobywając kuksańca od Justina.
Cieszyłam się, że Justin się uśmiecha i żartuje z ojcem, zapomniawszy chyba, czemu wcześniej był taki wściekły.
- Myślę, że po prostu znalazłam w nim dobro - Przyznałam, po tym jak wypiłam łyk wody ze swojej szklanki.
- Jestem pewien, że po prostu jesteś tym, czego on potrzebuje - Zauważył Jeremy, na co Justin syknął.
- Wystarczy, tato - Powiedział przez zaciśnięte zęby, wyraźnie czując zakłopotanie.
- Nie wstydź się przyznać, że dziewczyna zawróciła Ci w głowie, synu. Nie moglibyśmy żyć bez kobiet - Posłał żonie spojrzenie pełne miłości i pogłaskał jej dłoń spoczywającą na stole.
Pattie spojrzała na niego z takim samym uwielbieniem, na co zarówno ja, jak i Jazzy westchnęłyśmy w zachwycie.
- Od kiedy jesteście tacy ckliwi? - Jaxon przewrócił swoimi małymi brązowymi oczkami, przez co roześmialiśmy się wszyscy.
Z pewnością usłyszał to stwierdzenie od swojego brata.
- Więc Brooklyn, ile masz lat? - Zapytał Jeremy zainteresowany.
Dziś wieczorem cała uwaga skupiona będzie na mnie i lepiej, jak się do tego przyzwyczaję.
- Siedemnaście - Odpowiedziałam, po czym włożyłam do ust kawałek pomidora.
Jeremy wyglądał na zaskoczonego.
- Och, myślałem, że jesteś starsza.
- Ona jest w ostatniej klasie - Dodał Justin, może po to, bym nie wyglądała na jeszcze młodszą.
Większość ludzi z mojego rocznika kończyła osiemnaście lat po nowym roku, a ja ledwo skończyłam siedemnaście lat, wszystko dlatego, że urodziłam się w listopadzie. To jest do bani.
- Rozumiem - Jeremy skinął głową, najwyraźniej zaintrygowany moim życiem - Więc chcesz iść na studia?
- Oczywiście. Jeszcze nie zdecydowałam na co, ale rodzice zabiliby mnie, gdybym nie poszła - Zaśmiałam się, może trochę zbyt późno zdając sobie sprawę z tego, ze strzeliłam gafę, bo Justin nie mógł iść na studia.
- To świetnie - Ku mojej uldze, Jeremy i Pattie byli zadowoleni z mojej odpowiedzi.
- Brooklyn jest bardzo inteligentna - Wtrącił Justin, posyłając mi głupkowaty uśmieszek - Zawsze dostaje szóstki - Ciągnął z dumą.
Poczułam, że moje policzki robią się czerwone.
- Nie zawsze.
- Założę się, że dostaje. Więc gdzie pracują Twoi rodzice? - Jeremy pytał dalej.
Nie przeszkadzało mi to, ale Justin czuł się trochę niezręcznie.
- Moja mama jest projektantką mody, a mój tata pracuje w nowojorskiej policji - Poinformowałam go, kończąc sałatkę na talerzu.
Jaxon i Jazmyn rozmawiali o czymś innym, znając już historię mojego życia, a Justin i Pattie dołączyli do naszej rozmowy.
- Wow, jak Justin się z tym pogodził? - Zapytał Jeremy, niby sarkastycznie.
Założę się, że wiedział, iż jego syn ma tendencję do pakowania się w kłopoty.
- Biuro mojego taty jest na Manhattanie i tam pracuje, więc chyba się nie znają - Przeniosłam włosy na jedną stronę, unikając patrzenia na zakłopotanego Justina.
Jestem pewna, że jego tata nie robi tego specjalnie, ale to był drażliwy temat dla Justina.
- To by miało sens. Pomyślałem już, że niemożliwe, byś była stąd - Zaśmiał się, mając na myśli Bronx - Więc jak się poznaliście?
- Jaxon i brat Brooke chodzą razem na treningi piłki nożnej - Justin mnie uprzedził i odpowiedział za mnie. Znając siebie, wymyśliłabym jakieś ckliwe bzdury.
- To fajnie.
Potem rozmowa była bardziej luźna. Jeremy opowiedział nam kilka anegdot o byciu na wojnie - pomijając oczywiście niektóre szczegóły - i w sumie była to bardzo miła kolacja. Okazało się, że Pattie i Jeremy poznali się, gdy mieli odpowiednio szesnaście i dziewiętnaście lat - tak samo, jak ja i Justin - i wzięli ślub, gdy Pattie była w ciąży, mając tylko osiemnaście lat. Pomimo faktu, że był to trudny okres w ich życiu, nie mówili o tym, jak o wpadce lub błędzie, ale bardziej jak o błogosławieństwie i wiedziałam, że Justin czuł się przez to lepiej. Czasami wspominał o tym, że niby zrujnował swoim rodzicom życie, a ja zawsze przekonywałam go, że był dla nich darem i cieszyłam się, że się urodził, bo inaczej umawiałabym się nadal z Natem. Justin nie przyjął tego żartu zbyt dobrze, biorąc pod uwagę jego nienawiść do mojego byłego, ale mam nadzieję, że pocieszyło go to, że był częścią mojego życia i nie mogę bez niego żyć.
Kontemplując tak scenę przed sobą, dwie osoby, które były razem przez dwadzieścia lat i nadal kochały się tak, jak pierwszego dnia, zastanawiałam się, czy ja kiedykolwiek doczekam takiego czegoś. Czy któregoś dnia ja i Justin pobierzemy się, będziemy mieć dzieci i będziemy żyć długo i szczęśliwie.


Justin

Kolacja przebiegała lepiej, niż się spodziewałem. Mimo, że tata zadawał Brooklyn osobiste pytania o jej życie, ona wydawała się tym nie przejmować i bez problemu mu odpowiadała. Wyglądało, jakby dobrze się dogadywali i byłem za to wdzięczny. Ojciec niekoniecznie lubił moje poprzednie dziewczyny/koleżanki do pieprzenia/jakkolwiek by je nazwać. Ale Brooklyn była inna i byłem pewien, ze to zauważył i ją zaakceptował (nie, żebym się przejął, gdyby jej nie akceptował).
Jednak rozmowa zeszła na gorsze tematy, gdy jedliśmy deser - domowe ciasto marchewkowe mojej mamy. Jeremy postanowił wreszcie zapytać o mnie, jak już skończył pytać o pozostałych członków rodziny.
- Więc masz pracę, Justin? - Zapytał, unosząc do góry brwi dając mi do zrozumienia, że nie spodziewał się, ze mam, przynajmniej nie taką, jak należy.
Nienawidziłem być rozczarowaniem dla moich rodziców, ale to nie tak, że mogłem rozpocząć pracę w hotelu Hilton lub innym fantazyjnym miejscu ot, tak. Spójrzmy prawdzie w oczy, dobre miejsca pracy są dla dobrych chłopców.
- Miałem, um, dorywcze prace - wzruszyłem ramionami, dobierając odpowiednie słowa. Bo co miałem powiedzieć? "Tak, sprzedawałem jakieś narkotyki tu i tam, kradłem samochody... Och, i grałem na ulicy by zarobić". Może jednak nie?
Ojciec zmarszczył brwi i przez chwilę w pokoju rosło napięcie. Oczywiście Jazzy wiedziała o moich "pracach", mama wolała być nieświadoma, Brooke wiedziała tyle, ile jej powiedziałem, a Jaxon był za młody, by się tym przejmować. Na szczęście moja dziewczyna uratowała sytuację.
- Właściwie, to Justin pracuje dla mojej mamy w ten weekend - wtrąciła zadowolona, próbując złagodzić napięcie. - Na pokazie mody - zaśmiała się krótko.
Przeniosłem wzrok na swój pusty talerz z zakłopotaniem, już przeczuwając, że wybuchną śmiechem. W ogóle nie powinienem się na to godzić. Teraz będą kpić z tego przez wieki. Jak na zawołanie, śmiech Jazmyn wypełnił pokój.
- Czekaj, Justin będzie chodził po wybiegu mając na sobie drogie ubrania? - Krzyknęła, na co mama zganiła ją spojrzeniem.
- Jazmyn! - Jęknęła Brooklyn. - To będzie zabawne.
Moja siostra złożyła dłonie, jak do modlitwy.
- Wiem! Wiem, proszę, załatw mi na to bilety. Muszę to zobaczyć - śmiała się tak bardzo, że w kącikach jej oczu pojawiły się łzy.
- Zobaczę, co da się zrobić - zachichotała Brooklyn, zdobywając ode mnie lekkiego kuksańca.
- Ej - zmarszczyłem brwi. - To ty mnie do tego namówiłaś.
- Jazzy, przestań drażnić swojego brata - mama w końcu zainterweniowała, choć i ona się uśmiechała.
- Jestem z ciebie dumny, Justin - oświadczył tata, klepiąc mnie po plecach. - Nie jest to praca, jakiej się po Tobie spodziewałem, ale, no cóż - złośliwy chichot uciekł z jego ust, więc udał kaszel, by to ukryć.
Przewróciłem powoli oczami, by podkreślić, że mnie wkurzają.
- Przynajmniej zarobię pieniądze.
- To prawda, kochanie. Dziękuję za to - moja mama wyciągnęła rękę, by ścisnąć moją dłoń.
Wzruszyłem ramionami, jakby to nie było nic wielkiego, gdy w rzeczywistości, to było trochę kłopotliwe. Kątem oka dostrzegłem, jak Brooke sprawdza godzinę na telefonie.
- Dziękuję za kolację, Pattie, ale muszę już iść. Moi rodzice chcieli, żebym była w domu przed dziewiątą - uśmiechnęła się z wdzięcznością, zanim wstała. - Miło było cię poznać, Jeremy.
- Ciebie również - odpowiedział mój tata, uśmiechając się w ten sposób, za którym tak tęskniłem przez ostatnie lata.
- Odprowadzę cię do samochodu - również wstałem, kładąc dłoń na jej plecach.
- Mam nadzieję, że zobaczymy się wkrótce, kochanie - moja mama uśmiechnęła się promiennie, prawdziwe szczęście błysnęło w jej niebieskich oczach.
Zastanawiałem się, czemu żadne z nas nie odziedziczyło oczu po mamie, wszyscy mieliśmy brązowe, jak tata.
- Ja również - uśmiechnęła się Brooklyn, machając do wszystkich, zanim ruszyła na korytarz, by wziąć swój płaszcz.
- Nie zapomnij o wejściówce na pokaz mody dla mnie! - Pisnęła Jazmyn z salonu.
Wyjrzałem zza framugi drzwi, posyłając jej mordercze spojrzenie.
- Nie słuchaj jej. Wypadniesz świetnie - zachęciła mnie Brooklyn, stając na palcach, by mnie pocałować.
Uśmiechnąłem się do niej, wyglądającej tak pięknie i szczęśliwie. Była moja.
- Chodź - wyprowadziłem ją z tego domu wariatów, kiedy wziąłem już swoją kurtkę.
Chwytając jej drobną, delikatną dłoń w swoją większą i szorstką, poprowadziłem ją powoli schodami w dół.
- Twoja rodzina jest niesamowita - skomentowała. - Tak bardzo przypominasz mi swojego ojca. Nawet robicie tak samo niektóre rzeczy.
- Naprawdę? - Miło było mi to słyszeć, bo chociaż czasem nienawidziłem go za to, że nas zostawiał, nie mogłem nie przyznać, że był dla mnie wzorem do naśladowania.
Skinęła głową, przytulając się do mojego boku. Pocałowałem ją we włosy, kiedy dotarliśmy do końca schodów i wyszliśmy na ulicę.
- Prawdopodobnie nie będę w stanie zobaczyć się z tobą do końca tygodnia, nawet nie wiem, czy będę odbierać Tommy'ego. Mam masę nauki na wszystkie egzaminy kończące semestr i moi rodzice pewnie nigdzie mnie nie wypuszczą - jej twarz posmutniała, a ja starałem się ukryć swoje rozczarowanie.
Miałem nadzieję, że ponownie się wymknie.
- W porządku. Więc zobaczymy się w sobotę.
- Tak, wyślę ci szczegóły smsem.
Gdy dotarliśmy do jej samochodu, westchnęła.
- Już ci lepiej? - Dotknęła dłonią policzka, zanim ostrożnie sformułowała pytanie.
- Yhm - skinąłem głową, przytulając policzek do wnętrza jej dłoni. - Dzięki tobie.
Posłała mi zawstydzony uśmiech, jej policzki zaróżowiły się lekko.
- I tak musisz porozmawiać z tatą, niech wie, jak się czujesz, powiedz mu wszystko to, co powiedziałeś mi.
Chwyciłem ją za rękę, natychmiast czując jej chłód.
- Porozmawiam - nie byłem tego taki pewien.
Ostatnie, czego chciałem dla mojego taty to to, że czułby się źle w czasie tych kilku tygodni, przez które tu będzie, zanim wyjedzie ponownie. Brooklyn ukryła twarz w mojej piersi, wzdychając cicho, a ja owinąłem ramiona wokół niej. Trwaliśmy tak przez kilka sekund, stojąc tak obok jej samochodu i lampy ulicznej, której żarówka była do wymiany.
- Zadzwoń do mnie, jak wrócisz do domu, żebym wiedział, że jesteś cała i zdrowa - mruknąłem w jej włosy.
Zachichotała na moją opiekuńczość, ale nie mogłem się powstrzymać, musiałem wiedzieć, że będzie bezpieczna.
- Okej - odsunęła się w końcu, by spojrzeć mi w oczy i powiedzieć te słowa, które wciąż przyprawiały mnie o dreszcze. - Kocham cię.
Złączyłem nasze usta, uśmiechając się podczas pocałunku.
- Ja ciebie też.
Zadowolona z mojej odpowiedzi, otworzyła samochód i wskoczyła na siedzenia kierowcy, po czym wyjechała z miejsca parkingowego i pomachała mi na pożegnanie. Stałem w miejscu, dopóki tylne światła jej samochodu nie zniknęły mi z oczu. Następnie wróciłem do domu, w kącikach moich ust czaił się uśmiech. Kiedy dotarłem do domu i otworzyłem drzwi, dostrzegłem, że wszyscy sprzątają stół.
- Już jestem.
- Powiedziałeś Brooklyn, by do ciebie napisała, jak dojedzie? - Zapytała mama, zanurzając ręce w wodzie w umywalce.
- Tak, mamo - odpowiedziałem, wieszając kurtkę na wieszaku i zdejmując buty.
- Ona jest urocza - dodała, uśmiech, który zawsze miała na twarzy, wzrósł.
- Wiem - zgodziłem się z dumą.
- Justin - ton jej głosu stał się bardziej poważny. - Powinieneś porozmawiać z tatą. Jest w twoim pokoju.
Mój żołądek ścisnął się nieprzyjemnie, to na pewno będzie poważna rozmowa. Całując mamę w policzek, udałem się do swojego pokoju. Drzwi były otwarte, a tata rzeczywiście był w środku, oglądając stare zdjęcia wiszące na ścianie.
- Pamiętam ten dzień, jakby to było wczoraj - powiedział, odnosząc się do zdjęcia przedstawiającego jego, dziadka i mnie łowiących ryby latem w Kanadzie, gdy miałem dziewięć lat. - Twój dziadek ciągle mówił do mnie po francusku, a ty śmiałeś się ze wszystkiego, co powiedział, bo ja go nie rozumiałem - roześmiał się melancholijnie.
- I w końcu kupiliśmy ryby w sklepie, ponieważ niczego nie złowiliśmy - westchnąłem, wspominając te szczęśliwe czasy mojego dzieciństwa i wszystkie wakacje, które spędziłam w Kanadzie, w domu dziadków.
- A twoja mama i babcia udawały, że nie wiedzą, że je kupiliśmy - dokończył, wypuszczając długi oddech, zanim opadł na łóżko.
- Przepraszam za wcześniej - mruknąłem, siadając naprzeciw niego na krześle, kładąc ręce na oparciu.
- Wiem, jak się czujesz z tym, że wyjeżdżam do wojska, więc spodziewałem się tego. Wiesz, że nie robiłbym tego, gdyby to nie było konieczne, ale oni dużo płacą i zapewniam cię, wszystko będzie w porządku, jeśli kiedykolwiek... - Oblizał wargi. - Zaginę.
Na tę myśl poczułem gulę w gardle.
- Nie będzie w porządku, tato. Nie jestem dobrym przykładem, którego potrzebują Jazzy i Jaxo. Nie mogę być podporą dla rodziny. Wciąż stwarzam problemy - słowa te wyszły z moich ust tak szybko, przez co wyraz twarzy mojego ojca złagodniał.
- Justin, masz dziewiętnaście lat, prawie dwadzieścia. Nie jesteś już taki sam, jak wtedy, gdy miałeś szesnaście. Udowodniłeś, że potrafisz zadbać o rodzinę w ciągu tych trzech lat. Ufam, że potrafisz to zrobić - uderzyła mnie szczerość jego wypowiedzi, bo sam nie potrafiłem w to uwierzyć.
- Problem w tym, że nie potrafię - pokręciłem przecząco głową. - Robię, co w mojej mocy, by zarabiać pieniądze, ale moje sposoby nie są do końca najlepsze - podrapałem się po karku.
- Twoja mama powiedziała mi, że znów byłeś aresztowany - podkreślił. - Słuchaj, Justin wiem, że ta dzielnica nie jest najlepszym środowiskiem na dorastanie i wiem, jak trudno jest być innym, kiedy jedyne, co możesz tu zobaczyć, to zbrodnie i złe przykłady. Też to przeżyłem - przyznał. - Ale nie musisz być taki, naprawdę możesz stworzyć własną przyszłość na innych zasadach. Wiem, że nie jesteś złym człowiekiem i, że masz potencjał i nie ma nic, co boli mnie bardziej od tego, że nie mogę zapłacić ci za dobre studia.
- Nie chcę iść na studia - zakpiłem, opierając brodę na swoich dłoniach, na oparciu krzesła.
Zignorował moje słowa i kontynuował.
- Myślę, że twoja dziewczyna może być dobrym sposobem na początek nowego życia. Lubie ją, ona wyraźnie widzi cię tym, kim jesteś naprawdę, a nie tym, kogo udajesz.
Uznałem, że skończył, kiedy podniósł się z łóżka i wyciągnął ręce, by mnie przytulić. Przytuliłem się do mojego ojca po raz pierwszy od prawie dwunastu miesięcy i czułem się z tym dobrze po raz pierwszy od długiego czasu. Mój ojciec mnie rozumiał.
- Jestem z ciebie dumny, Justin.
I był ze mnie dumny.  

B.R.O.N.X | Wszystkie RozdziałyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz