Softie

26K 852 33
                                    

Justin

 - Bo ja Cię kurwa kocham - Wypaliłem.
Cholera. Nie taki był plan - nie, że w ogóle jakiś był - ale to na pewno nie było to, co miałem na myśli, kiedy zastanawiałem się, jak to jej powiedzieć. Wiedziałem, że schrzaniłem, kiedy na twarzy Brooklyn pojawiło się czyste oszołomienie. Otworzyła usta, a jej oczy wyglądały tak, jakby miały zamiar wypaść z oczodołów, gdyby nie fakt, że okulary były ich barierą.
- Co?
Kurwa. Wiedziałem, że nie powinienem tego mówić. Teraz tylko zrobiłem z siebie głupka i nie będę kłamać, poczułem ukłucie bólu prosto w sercu - jakkolwiek banalnie to brzmi. Utkwiliśmy w sobie spojrzenia, jakby żadne z nas nie mogło odwrócić wzroku. Powiedziałem to, kurwa. W końcu sobie uświadomiłem. Powiedziałem dziewczynie, że ją kocham. Nigdy wcześniej nie pomyślałem, że doczekam tej chwili, nigdy sobie nie wyobrażałem, że mogę się zakochać. A ona nie czuła tego samego. Świetne, Justin. Kiedy Brooklyn milczała, jakby jej mózg nie był w stanie wyjść z szoku, postanowiłem się odezwać.
- Słuchaj, jeśli T-ty mnie nie kochasz, t-to okej. Po prostu musiałem powiedzieć... - Jąkałem się, jak nieszczęśnik, moje dłonie zaczęły się pocić, dopóki mi nie przerwała.
- Zamknij się - Najpierw, usta Brooklyn się zamknęły, by po chwili na jej twarzy pojawił się uśmiech - O mój Boże, ja też Cię kocham, Justin - Zawołała, takim jakby błogim tonem, zanim wskoczyła na mnie i owinęła ręce i nogi wokół mojego drżącego ciała.
W pierwszej chwili cofnąłem się nieco, w ogóle nie spodziewałem się takiej reakcji po tym, jak się wahała, ale tak szybko, jak mój mózg zarejestrował jej słowa, przyciągnąłem ją bardziej do siebie. Czułem, jak olbrzymi uśmiech pojawia się na mojej twarzy. Ona mnie kocha.
- Naprawdę mnie kochasz? - Zapytałem ze zdziwieniem, kiedy Brooklyn uniosła twarz ze zgięcia mojej szyi i spojrzała na mnie.
- Naprawdę - Skinęła nieśmiało, przygryzając usta. Jej ręce obejmowały moją szyję, a moje podtrzymywały jej ciężar pod udami - Czekałam wieczność, aż Ty to powiesz - Przyznała, patrząc w dół, nieśmiały rumieniec rozszedł się po jej policzkach.
- Teraz będziesz słyszeć to cały czas. Kocham Cię - Powtórzyłem, smakując tych słów, zanim złączyłem nasze usta.
To był, jak do tej pory nasz najlepszy pocałunek. Każdą emocję, całą miłość, uwielbienie i radość, którą w tej chwili czuliśmy, wymienialiśmy naszymi ustami. Brooklyn uśmiechnęła się przez pocałunek, obejmując dłońmi moją twarz. Oderwaliśmy się od siebie po kilku sekundach, uśmiechając się tak totalni idioci. Nasze czoła były zetknięte, kiedy musnąłem jej usta po raz ostatni, zanim postawiłem ją z powrotem na ziemi.
- Cieszę się, że kazałeś mi tu przyjść - Zachichotała, splatając nasze palce i spojrzała na mnie.
Nie mogłem zetrzeć ze swojej twarzy uśmiechu, który wkrótce przekształcił się w grymas, gdy tylko zobaczyłem Chińczyka robiącego nam zdjęcia swoim telefonem. Przysięgam, ci ludzie wszystko fotografują.
- Na co się gapisz, idioto? - Krzyknąłem na niego, na co szybko pobiegł do swojej żony, czy kogoś.
Mam tylko nadzieję, że nie ma całego albumu naszych zdjęć w swoim telefonie.
- Justin - Brooklyn skarciła mnie ze śmiechem, delikatnym ruchem dłoni odwracając moją twarz od irytującego mężczyzny, przez co spojrzałem na nią i przewróciłem figlarnie oczami.
- Nie lubię być fotografowany - Narzekałem, owijając ramiona wokół jej talii, by przyciągnąć ją do kolejnego pocałunku.
Zachichotała w moje usta, łaskocząc je. Dopiero wtedy, gdy się odsunęliśmy, udało mi się dostrzec jej strój.
- Myślę, że tracisz wyczucie stylu, kochanie - Zakpiłem, zdobywając srogie spojrzenie.
- Musiałam szybko coś na siebie włożyć, dobrze? Nie moja wina, że ktoś był trochęniecierpliwy - Uderzyła mnie w ramię, przytulając mnie zaraz po tym.
- Chciałabyś gdzieś pójść? - Nagle wpadł mi do głowy pomysł. Mam tylko nadzieję, że jest to możliwe.
- Właściwie, to nie sądzę, bym była w stanie zasnąć - Roześmiała się cicho, chwytając moją dłoń.
Muszę przyznać, że byłem bardzo zaskoczony, że nie wyskoczyła z czymś, jak "jestem uziemiona" albo "jest już późno", ale nie zamierzam narzekać.
- Super - Posłałem jej bezczelny uśmiech, zanim otworzyłem dla niej drzwi samochodu. Hej, ja też potrafię być dżentelmenem.
- Gdzie jedziemy? - Zapytała z zaciekawieniem, co robi bardzo często.
- Wiesz, że Ci nie powiem, prawda? - Uniosłem brew, uruchamiając silnik i wyjeżdżając z miejsca parkingowego, które cudem znalazłem.
- Pomarzyć zawsze można - Wzruszyła ramionami, trzepocząc słodko rzęsami.
Zaśmiałem się, jadąc w kierunku miejsca, którego nie byłem pewien.

**

- Justin, jesteś pewien, że to nie jest nielegalne? - Brooklyn przygryzła wargę w niepokoju, rozglądając się dookoła, jakby ktoś miał zaraz pojawić się tutaj znikąd.
- Czy naprawdę muszę odpowiadać na to pytanie? - Zaśmiałem się, ciągnąc ją za rękę do ostatnich schodów.
Myślę, wkradanie się do budynku w nocy, gdy jest zamknięty i wspinanie się na jego płaski dach bez pozwolenia, nie jest do końca legalne. Ale nie widzieliśmy po drodze żadnych ochroniarzy, więc nie możemy powiedzieć, że zostaliśmy ostrzeżeni. O ile wiem, jestem tylko niewinnym dzieciakiem, który jest trochę niegrzeczny.
- O mój Boże, łamiemy prawo - Spanikowała Brooklyn, ściskając strasznie mocno moją dłoń i zatrzymując się na środku metalowych schodów.
- Czy możesz przestać się martwić choć na chwilę? Nikt nas nie zobaczy. Widziałem, że w filmach to działa - Powiedziałem, starając się przekonać samego siebie tak samo, jak ją.
Nie dlatego, że martwiłem się o to, co by mogło się stać. To nie byłby pierwszy raz, kiedy musiałbym uciekać grupie policjantów. Niewyraźnie dostrzegłem, jak w ciemności przewraca oczami.
- Wyluzuj - Westchnąłem, ciągnąc ją na górę - Będzie warto, obiecuję.
- Lepiej, żeby było, bo inaczej, będziesz tłumaczył mojemu tacie, dlaczego zostałam aresztowana - Zakpiła, nerwowo przygryzając wargę i jak zawsze wszystko wyolbrzymiając.
- Oczywiście - Zaśmiałem się, podchodząc do drzwi, które powinny prowadzić na dach, jeśli moje obliczenia były prawidłowe.
Gdy tylko moje oczy zarejestrowały widok prezentujący się na wprost mnie wiedziałem, że znalazłem odpowiedni budynek. Uśmiechając się w satysfakcji, przytrzymałem drzwi, by Brooklyn mogła przejść. Można było dostrzec światła całego miasta, migoczące w chłodną noc. Empire State Building był tuż za nami, więc mieliśmy świetny widok na resztę Manhattanu i rzekę Hudson.
- Wow - Szepnęła Brooklyn, oczarowana panoramą prezentującą się przed naszymi oczami.
- Warto było? - Zapytałem, tuląc ją do boku i patrząc znacząco na jej zaskoczony wyraz twarzy.
- Zdecydowanie - Skinęła głową, wciąż w zachwycie. Uśmiechnąłem się zadowolony, że spodobała się jej niespodzianka - Jak znalazłeś to miejsce? - Odwróciła wzrok od budynków i spojrzała na mnie z zaskoczeniem na twarzy.
- Właściwie, to jestem tu po raz pierwszy.
- To by wyjaśniało, dlaczego spędziliśmy dwadzieścia minut jeżdżąc w kółko - Roześmiała się serdecznie.
- Hej, musiałem znaleźć odpowiednie miejsce - Jęknąłem dziecinnie, przytulając ją bliżej, gdy zauważyłem, że trzęsie się z zimna.
- Odpowiednie miejsce? - Zmarszczyła brwi w zaciekawieniu, tworząc tę uroczą zmarszczkę między nimi.
- Widziałem to w filmie - Wzruszyłem ramionami.
- Kochasz robić romantyczne rzeczy, które robią w filmach, nie? - Zakpiła, trącając mnie łokciem w brzuch.
Założę się, że mówiła o dniu wczorajszym, kiedy wyryłem nasze inicjały na drzewie, jak chłopak w tym filmie, który jej się podobał, Ostatnia Piosenka, czy coś w tym stylu. Nie będę kłamał, sam jestem zaskoczony, że robię wszystkie te banalne rzeczy, ale nie obchodzi mnie to, dopóki ona jest szczęśliwa.
- Tylko dla Ciebie, kochanie - Mrugnąłem do niej, schylając się i łącząc nasze usta w słodkim pocałunku.
- Co to był za film? - Zapytała z czystej ciekawości, kiedy odsunęliśmy się od siebie, idąc w stronę krawędzi dachu, aby podziwiać widoki z jeszcze lepszej perspektywy.
- To Tylko Seks - Odpowiedziałem, idąc za nią do muru wysokiego do pasa, który chronił przed upadkiem i pewną śmiercią.
- Hmm - Wyglądała na zamyśloną - Więc podoba Ci się Mila Kunis? - Uniosła pytająco jedną brew.
Czy to jeden z tych momentów, kiedy powinno się powiedzieć "nie"?
- Jest w porządku - Powiedziałem nonszalancko.
Laska była cholernie seksowna, ale nauczyłem się, że dziewczyny nie lubią być porównywane z innymi.
- W porządku? - Zachichotała Brooklyn.
- Ty mi się bardziej podobasz - Uśmiechnąłem się bezczelnie, podchodząc bliżej.
- Oczywiście.
- Twoje cycki są większe.
- O mój Boże - Ukryła twarz w ramionach, opierając się o ścianę - Tylko Ty mogłeś powiedzieć coś takiego podczas romantycznej chwili - Wymamrotała w rękaw swojej różowej kurtki.
- Wolałabyś, gdybym powiedział, że są małe? - Roześmiałem się głośno. Z resztą skłamałbym, gdybym tak powiedział.
Mogłem dostrzec jej rumieniec mimo, że ukryła twarz.
- Wolałabym, gdybyś w ogóle nie mówił o moich cyckach - W końcu spojrzała w górę, co potwierdziło moje podejrzenia, że jej twarz była czerwona.
- Chciałem tylko, żebyś wiedziała, że mi się podobają - Uniosłem dłonie w geście poddania, na co mruknęła coś do siebie, zakłopotana.
Chichocząc stanąłem za nią i objąłem ją w talii, opierając głowę na jej ramieniu. Milczeliśmy przez kilka minut, podziwiając widoki miasta. Wieżowce odbijały uliczne światła, a ludzie wyglądali jak mrówki. Można było nawet dostrzec gwiazdy na niebie, ponieważ byliśmy tak wysoko nad ziemią.
- Więc Justin Bieber jest zakochany - Powiedziała nagle Brooklyn, dokuczliwym tonem, jakby nie była w stanie uwierzyć, że złamałem własną obietnicę, by się nie zakochiwać.
Szczerze mówiąc, gdyby ktoś powiedział mi o tym miesiąc temu, pomyślałbym, że ma coś z głową, czy coś.
- Hej, twardziele też mogą się zakochać - Musnąłem jej policzek, czując jej rumieniec na swoich ustach.
Brooklyn odwróciła się w moich ramionach, więc oparła się plecami o ścianę i zarzuciła ręce na moją szyję.
- Czuję się trochę wyjątkowo, bo sprawiłam, że taki "bad boy" się we mnie zakochał - Nieśmiały uśmiech pojawił się na jej ustach.
- Powinnaś - Zauważyłem, odgarniając kilka kosmyków z jej twarzy.
- Wiem, że nie lubisz tego słuchać, ale stałeś się beznadziejnie romantyczny - Żartobliwie szturchnęła mnie w żebra, na co przewróciłem oczami.
- Zmieniam się dla Ciebie w totalnego mięczaka - Pokręciłem głowa, zdając sobie sprawę, jak bardzo ckliwy się stałem przez nią.Wcześniej najlepszym miejscem, do jakiego zabrałem dziewczynę było moje łóżko - i to rzadko, bo zawsze wolałem iść do ich domów - Nikomu o tym nie mów - Dodałem surowo.
Wątpię, że to pomoże, bo jestem pewien, że Brooklyn i Kelsey rozmawiają o tych rzeczach codziennie.
- Zawsze będziesz dla mnie twardzielem z Bronxu. Ale dlatego Cię lubię. Jesteś inny - Jej palce pieściły skórę mojej szyi, wysyłając przyjemne dreszcze wzdłuż kręgosłupa. Tak na mnie działa.
- Boże, jesteś idealna - Powiedziałem, pochylając się, by złączyć nasze usta.
Ten gest zbił ją z tropu, ale szybko odwzajemniła pocałunek z taką samą siłą i namiętnością. Pocałunek zaczął robić się co raz bardziej gorący, kiedy zsunąłem dłonie na jej tyłek, a jej były wplątane w moje włosy. Oboje jęknęliśmy w trakcie pocałunku, nasze języki walczyły ze sobą o dominację. Ale jak na złość, ktoś musiał nam przerwać. Kątem oka ujrzałem światło latarki, niebezpiecznie zbliżające się do nas.
- Jest tam ktoś? - Zawołał męski głos. Ta, jakbyśmy mieli się zdradzić.
- Cholera - Zakląłem - Chodźmy - Chwytając dłoń Brooklyn pobiegłem do miejsca, gdzie ściany tworzyły róg, więc mogliśmy się ukryć.
- Wiedziałem, że tak będzie. O mój Boże, pójdę do więzienia - Powiedziała szeptem, a jej oddech stał się nierówny.
Słyszałem, jak jej serce biło z prędkością światła, jakby zaraz miała dostać zawału.
- Możesz się uspokoić? On nas nie widział - Spojrzałem w przerażone oczy Brooklyn, obejmując dłońmi jej twarz, a nasze ciała były dociśnięte do ściany.
Podjęła nieudaną próbę przywrócenia swojemu oddechowi normalnego tempa. Słyszeliśmy szuranie po drugiej stronie ściany, wkrótce potem widząc światło latarki skierowane na ścianę przed nami. Przyłożyłem palec do ust, dając znać Brooklyn, by milczała. Przygryzła wargi od wewnątrz, aby się nie odezwać, kiedy mężczyzna westchnął do siebie. Kiedy nie było już słychać jego kroków, zdecydowałem, że możemy wyjść z naszego ukrycia. Brooklyn w końcu otworzyła usta i wzięła głęboki oddech.
- O mój Boże, zabiję Cię.
- Mówiłem Ci, że nas nie złapią - Wstałem zaraz po niej, widząc jak drżały jej nogi - Czemu ciągle przesadzasz? - Prawie parsknąłem śmiechem, ale natychmiast się powstrzymałem, kiedy posłała mi mordercze spojrzenie.
- Już nigdy nie przekonasz mnie do robienia nielegalnych rzeczy, Justin - Wskazała na mnie palcem - Przysięgam - Otrzepała swoje spodnie, oddychając z ulgą.
- Zobaczymy, kochanie - Mruknąłem do niej uwodzicielsko, podchodząc bliżej, na co tylko przewróciła oczami - Chodź, zabiorę Cię do domu - Zaproponowałem.
Brooklyn nie zastanawiała się długo i ruszyła pierwsza w kierunku drzwi, posyłając ostatnie rozmarzone spojrzenie panoramie miasta.

**

- To gówno jest męczące - Narzekałem, dysząc i opierając ręce na kolanach po wspinaczce tymi cholernymi schodami ewakuacyjnymi, których już nienawidziłem.
Jeśli ja byłem zmęczony, to nie wiem, jak się czuła Brooklyn. Jej twarz była cała czerwona, kiedy próbowała odzyskać oddech.
- Mi to mówisz - Wachlowała się dłonią. Przynajmniej nie było jej już zimno - Nie wymknę się już nigdy więcej.
- Teraz tak mówisz - Zaśmiałem się, podnosząc zasuwane okno, które wcześniej lekko zsunęła.
- To jest obietnica - Stwierdziła, wchodząc ostrożnie do środka, by nie zrobić hałasu.
Wszedłem za nią, zamykając okno, gdy już oboje byliśmy w środku.
- Jesteś pewna, że chcesz, bym został? - Zapytałem raz jeszcze, patrząc, jak zdejmowała buty i kurtkę i odkładając je starannie do garderoby.
Jej garderoba naprawdę wyglądała jak ta, którą miała Sarah Jessica Parker w Seksie w Wielkim Mieście - no co? Moja mama lubi to gówno.
- Zdecydowanie - Uśmiechnęła się, przeczesując swoje splątane włosy palcami i wiążąc je w kucyk.
Wpadłem w jakiś trans, oszołomiony tym, jak pięknie wyglądała mając na sobie tylko piżamę, zero makijażu i okulary.
- To dobrze - Odwzajemniłem uśmiech, zdejmując kurtkę i niedbale rzucając ją na biurko tylko po to, by Brooklyn powiesiła ją na oparciu krzesła, nawet wygładzając zmarszczki.
- Masz nerwicę natręctw, o której nie wiem? - Zmarszczyłem brwi zarówno w rozbawieniu, jak i ze strachu.
Posłała mi spojrzenie, jakby chciała powiedzieć "zwariowałeś".
- Lubię mieć porządek w pokoju - Wzruszyła ramionami, wytykając język, zanim zamknęła się w łazience.
Postanowiłem skorzystać z okazji, by sprawdzić telefon i wysłać wiadomość do Jazzy, że śpię tutaj.

Powiedz mamie, że śpię dzisiaj poza domem. x

Jej odpowiedź była natychmiastowa, biorąc pod uwagę, że żyje przyklejona do swojego telefonu.

Omg, powiedzieliście sobie, że się kochacie! Opowiesz mi jutro wszystko ze szczegółami, nie bądźcie zbyt hałaśliwi w nocy. ;) <3

Zignorowałem ekscytację Jazzy i to co napisała na końcu. Oczywiście nic nie będziemy dzisiaj robić, biorąc pod uwagę, że było późno, a Brooklyn ma szkołę jutro rano. Och, i jej rodzice byli w drugim pokoju! Zablokowałem telefon i odłożyłem go na biurko, zdejmując buty i skarpetki. Po tym, zdjąłem koszulkę przez głowę, odkładając ją na kurtkę, by Brooklyn nie musiała jej poprawiać. Z przyzwyczajenia, chciałem też zdjąć spodnie, ale głos Brooklyn mnie uprzedził.
- Woah, zatrzymaj się tutaj - Dłoń, która nie zmusiła mnie to zatrzymania się, zakrywała jej oczy.
Nie mogłem powstrzymać się od śmiechu.
- To nic, czego byś wcześniej nie widziała, maleńka.
- Nigdy Cię nie widziałam w bokserkach - Mruknęła, wyraźnie zakłopotana, kiedy zerkała na mnie przez szpary między palcami.
- Więc to będzie Twój pierwszy raz - Powiedziałem, odpinając guzik. Widziałem, jak Brooklyn przygryza wargę w niepokoju, jakby bała się się ze mną sprzeczać - Żartowałem, kochanie. Mogę spać w spodniach.
W końcu zdjęła dłoń z twarzy i ściągnęła okulary, może celowo, by mniej widzieć.
- Nie, myślę, że to będzie okej. To znaczy wciąż masz bokserki przykrywające... coś - Jej gesty i dobór słów sprawiły, że zaśmiałem się cicho, bojąc się, że obudzę kogoś, gdybym był głośniej.
- Zamknij się - Syknęła z lekkim rozdrażnieniem, jej policzki znów były różowe.
- Nawet nic nie powiedziałem - Broniłem się, śmiejąc się cicho, pozwalając by moje spodnie opadły na podłogę, po czym wyszedłem z nich i odwiesiłem je obok reszty moich ubrań.
- Śmiech liczy się, jak mówienie - Odparła, chowając okulary w pokrowcu i odkładając go na biurko.
- Przepraszam więc? - Zrobiłem niewinną minę, naprawdę nie wiem, za co miałem przepraszać.
Przełknęła ślinę, kiedy jej wzrok zjechał w dół mojej piersi, na mięśnie brzucha i "coś", jak postanowiła to nazwać. Chciałem do niej podejść, ale zrobiła unik, idąc do swojego łóżka i podnosząc kołdrę.
- Brooke, dlaczego jesteś tym zażenowana?
- Nie jestem przyzwyczajona do oglądania chłopców w ich bieliźnie. Jedyny, którego widziałam, to Tommy - Przyznała, zakrywając się kołdrą.
- Cieszę się, ale myśl o tym, jak o spodenkach - Wzruszyłem ramionami, idąc na swoją stronę łóżka.
Rzeczywiście jej łóżko było tak duże, że z pewnością zmieściłoby co najmniej trzy osoby. Jej głowa szybko wychyliła się znad niebieskiej kołdry i Brooke spojrzała na mnie, jak na szaleńca.
- Spodenki nie pokazują czegoś - Odpowiedziała krótko, patrząc na moje czarne bokserki.
- Przestań mówić "coś" - Zaśmiałem się, wchodząc pod kołdrę obok niej. Jednak ona zachowała bezpieczną odległość.
- Nie - Odpowiedziała uparcie, odsuwając się bardziej w stronę brzegu materaca tak, że prawie by spadła. Wyciągnęła rękę, by zgasić światło.
Przewróciłem oczami, choć mnie nie widziała, bo była odwrócona w drugą stronę i było ciemno. Szczerze mówiąc uważałem jej nieśmiałość za słodką i wolałem, że była niewinna, a nie zachowywała się jak dziwka. Wyciągając ramiona chwyciłem ją w pasie i delikatnie przyciągnąłem do siebie, ignorując jej jęki.
- Teraz powtórz za mną: to jest fiut, penis albo kutas - Kpiłem sobie.
- Nie - Schowała twarz w poduszce, ale przynajmniej przestała się wyrywać z mojego uścisku. Nawet jej nie dotykałem - Zostanie przy "czymś" - Jej słowa były stłumione przez poduszkę.
- Okej - Poddałem się z rozbawieniem, przyciągając ją bliżej, czego nie odmówiła.
Po kilku chwilach, odwróciła się w moich ramionach i spojrzała mi w oczy.
- Dzięki za dzisiaj, tak w ogóle. Myślę, że to był najlepszy dzień w moim życiu - Mogłem dostrzec zarys jej uśmiechu i oczy lśniące w świetle księżyca.
- Dla Ciebie wszystko, Księżniczko - Szepnąłem, kiedy przytuliła się do mojej piersi, jakby zapominając, że byłem tylko w bieliźnie. Nie, żeby mi to przeszkadzało - Teraz spróbuj zasnąć - Nakazałem cicho, wiedząc, że będzie wyczerpana jutro.
- Dobranoc Justin - Szepnęła, ziewając.
- I Brooklyn?
- Tak?
- Kocham Cię.


Brooklyn

Dzisiejszego ranka po raz pierwszy w życiu, byłam naprawdę zadowolona, że idę do szkoły. Po przebudzeniu się dzięki pocałunkom Justina - najlepszy sposób na pobudkę - musiał on wyjść przez okno, ponieważ tata zabierał mnie dziś do szkoły. Niemniej jednak, to nie psuło mojego dobrego nastroju, kiedy szczęśliwa jadłam śniadanie z rodziną. Wszyscy byli zaskoczeni widząc mnie zadowoloną po tym, jak dostałam miesięczny szlaban, z wyjątkiem Blake'a, który oczywiście znał powód mojego szczęścia. W szkole prawie tańczyłam po korytarzu, uśmiechając się do każdego, kto mnie mijał, nawet jeśli go nie znałam. Oczywiście zarobiłam kilka zaskoczonych spojrzeń. Jak tylko Kelsey mnie zobaczyła, wiedziała, że coś jest na rzeczy, bo nie mogłam przestać się uśmiechać.
- Dlaczego jesteś nadmiernie podekscytowana? - Zapytała z zaciekawieniem, przygotowując się, by usłyszeć całą historię.
Powiedziałam jej każdy szczegół, od krótkiej przemowy, którą wygłosił Justin, aż po fakt, ze zabrał mnie na dach. Kelsey jęknęła w zachwycie, twierdząc, że jest zazdrosna, bo moje "kocham cię" było bardziej romantyczne i filmowe, niż jej. Nie moja wina, mój chłopak jest lepszy niż twój, kochanie - pomyślałam. Po tym, obie ekscytowałyśmy się naszymi związkami, ciesząc się tym, że obie mamy idealnych chłopaków. Wymieniłyśmy się naszymi najromantyczniejszymi chwilami - mimo, że Justin nie chciał bym mówiła o tym komukolwiek - i przykro mi było mówić, ale moje chwile były dużo lepsze. Podsumowując, Justin to najlepszy chłopak.
Nie potrafiłam wyjaśnić tego uczucia w swoim sercu po tym, jak powiedział, że mnie kocha. Może to nie był najsłodszy sposób - z przeklinaniem i w ogóle - ale był taki w stylu Justina. W chwili, gdy te słowa wydobyły się z jego ust, moje serce wykonało w piersi salto do tyłu. Na początku nie byłam w stanie wydobyć z siebie głosu, zbyt wstrząśnięta, aby odpowiedzieć. Ale po tym jak wpadł w panikę myśląc, że to schrzanił, krzyknęłam mu, że też go kocham. Czułam się tak dobrze, że mogłam w końcu powiedzieć to wszystko, czułam się, jakbym była na szczycie świata - coś co mniej więcej wydarzyło się potem, jak weszliśmy na dach budynku. Noc była idealna, przede wszystkim koniec, kiedy zasnęliśmy wtuleni w siebie.
Moje szczęście zepsuło jedynie wpadnięcie na korytarzu na Natashę i praca z Natem na chemii. Jednak nie pozwoliłam, by zrujnowali je całkowicie i większość dnia spędziłam na wspominaniu wczorajszych wydarzeń. Nawet zapomniałam o tym, jak bardzo byłam zmęczona, bo poszłam wczoraj późno spać.
Po szkole, ponieważ tata nie dał rady odebrać mnie i Tommy'ego, poprosiłam Kelsey, by mnie odwiozła. Więc pojechałyśmy do miejsca, w którym Tommy i Jaxon mieli treningi i czekałyśmy z Justinem, aż dzieciaki skończą. Justin kilkakrotnie przewrócił oczami na ekscytację Kelsey - powiedziałam jej, by nie mówiła nikomu tego, o czym rozmawiałyśmy, ale Kelsey dosłownie nie mogła się zamknąć. Wydawał się zły, że ludzie zaczynają odkrywać, że ma uczucia - coś, czego nie powinien się wstydzić, o czym mu przypominałam - ale w końcu udało mi się przekonać go, że Kelsey była pod wrażeniem jego romantycznych pomysłów. Nawet uśmiechnął się z satysfakcją. Kiedy wracaliśmy do domu, Tommy opowiedział nam wszystko o szkole i piłce nożnej, dodając, że wkrótce będzie kolejny mecz. Kelsey słuchała go uważnie. Uwielbia małe dzieci i jej trzynastoletni brat wcale nie jest uroczy, jeśli już w ogóle, to jest "złym, szantażującym smarkaczem". Jej słowa, nie moje.
W tym momencie byłam w windzie z Tommym, trzymałam go za rączkę i czekaliśmy na nasze piętro.
- Brooke - Odezwał się.
- Tak, Tommy? - Spojrzałam na niego, uśmiechając się przez kiego słodkość.
- Czy Ty i Justin macie zamiar wziąć ślub? - Zapytał niewinnie, mały uśmiech pojawił się na jego ustach.
To pytanie zbiło mnie z tropu. To dziecko ogląda za dużo filmów.
- Jesteśmy zbyt młodzi, aby wziąć ślub, Tommy - Zachichotałam, wychodząc z windy, gdy zatrzymała się na jedenastym piętrze.
- Ale go kochasz - Zmarszczył brwi, jakby w zamyśleniu.
- Tak, kocham go - Skinęłam głową, próbując wyciągnąć klucz z torebki.
- Więc nie powinniście wziąć ślubu i mieć dzieci?
- Kiedy będziemy starsi, tak sądzę. Ale na razie jesteśmy tylko parą - Powiedziałam, otwierając drzwi i starając się nie śmiać z tego, jaki był uroczy.
- Ale pary żenią się w filmach - Twierdził uparcie, zdejmując swoje buty w przedpokoju.
Westchnęłam, przeczesując włosy palcami.
- Kiedy będziemy chcieli wziąć ślub będziesz pierwszym, który się o tym dowie, okej? - Przykucnęłam, by wyć na jego wysokości.
- Okej - Zgodził się, pozwalając mi rozpiąć jego granatowy płaszczyk.
Odwiesiłam go na wieszak, obok mojej kurtki, zanim zdjęłam swoje Lity.
- Dlaczego mama i tata nie lubią Justina? - Po raz kolejny zapytał, idąc za mną do kuchni, gdzie miałam zamiar zrobić mu podwieczorek.
- Skąd wiesz, że go nie lubią? - Teraz ja się zdziwiłam, odwracając się, przez co zatrzymał się w progu.
- Słyszałem wczoraj jak mówią, że nie lubią Twojego chłopaka - Wzruszył ramionami, idąc obok mnie, aby wspiąć się na stołek i czekał, aż przygotuję mu jedzenie.
Otworzyłam usta, by coś powiedzieć, myśląc nad najlepszym sposobem, aby mu to wyjaśnić.
- Czy to dlatego, że nie jest bogaty? - Zapytał, zanim zdążyłam odpowiedzieć.
- Nie - Zapewniłam go, wyciągając z szafki jego ulubione ciasteczka, Oreo i kładąc je na stole - To dlatego - Oblizałam usta - Że nie znają go tak, jak my go znamy. Polubią go, jak tylko sobie uświadomią, jaki jest niesamowity - Wyjęłam karton mleka z lodówki, nalewając Tommy'emu do szklanki.
- Justin jest super - Oznajmił, czując się jak starszy dzieciak za powiedzenie "super". Zaśmiałam się, siadając naprzeciwko niego przy wyspie kuchennej - Chcę być taki jak on, gdy dorosnę - Stwierdził, otwierając Oreo i zlizując biały krem.
Nie mogłam powstrzymać się od śmiechu.
- Zobaczymy - Szczerze mówiąc, nie chciałam, by Tommy był jak Justin. Pewnie, że był świetnym chłopakiem i nie zmieniłabym go na nikogo innego, ale nie chcę, by mój braciszek był powiązany z gangami i innymi gównami.
Gdy patrzyłam na Tommy'ego, który ubrudził się czarnym ciasteczkiem, mój telefon zawibrował na marmurowym blacie. Przesuwając palcem po ekranie, aby go odblokować, otworzyłam wiadomość.

Wiem, że masz szlaban, ale może uda Ci się wymyślić jakiś pretekst i przyjść? Nudzi mi się:(

Uśmiechnęłam się głupkowato do ekranu, chichocząc cicho.
- To od Justina, nie? - Zapytał znacząco Tommy, wzdychając w zachwycie po wypiciu długiego łyku mleka.
Zarumieniłam się. On się dziś zachowuje, jak nastolatek - pomijając tą część o małżeństwie i posiadaniu dzieci w wieku siedemnastu lat.
- Tak, od niego - Skinęłam głową, myśląc nad tym, co by mogło przekonać rodziców, abym mogła wyjść z domu już w pierwszy dzień kary.
Sama też chciałam zobaczyć się z Justinem i nie miałam nic lepszego do roboty oprócz lekcji. Ale to można zrobić wieczorem.
- Skończ jedzenie - Wskazałam niepotrzebnie na przekąskę, bo i tak wszystko by zjadł.
To mówiąc, wyszłam z kuchni, aby przejść do swojego pokoju z telefonem w ręku, gotowa zacząć swój plan. Minęłam pokój Blake'a pukając do drzwi i zastałam go słuchającego muzyki. Skinął jedynie na mnie głową na powitanie, dając mi do zrozumienia, że mu przeszkadzam. Jezu. Wróciłam do swojego pokoju i zauważyłam torbę z ubraniami Justina, które pożyczył mi po imprezie. María zostawiła je tutaj w poniedziałek, wyprane i wyprasowane i doskonale złożone. teraz się cieszę, że nie oddałam ich Justinowi dziś rano, bo to będzie doskonały pretekst, aby wyjść z domu. Wybrałam numer mamy i usłyszałam trzy sygnały zanim odebrała.
- Cześć, mamo. Jak ci mija dzień? - Powitałam ją radośnie.
- Brooklyn, a dobrze - Wydawała się zaskoczona moim telefonem - Ty i Tommy jesteście już w domu?
- Tak, on teraz je.
- Dobrze.
- Więc mamo... - Urwałam.
- Och, wiedziałam, że czegoś czesz - Wypuściła powietrze.
- Chodzi o to, że zauważyłam ubrania brata Kelsey w swoim pokoju i pomyślałam, że może zawiozę je, ponieważ może ich potrzebować - Trzymałam kciuki w nadziei, że mnie puści.
- Dlaczego nie dałaś ich Kelsey rano? - Mogłam wyobrazić sobie jej pytające spojrzenie.
- Zapomniałam - To nie było całkowite kłamstwo... Gdyby to rzeczywiście były ciuchy jej brata.
Po kilku sekundach westchnęła.
- Dobrze, ale wróć jak tylko je tam zostawisz.
- W sumie, wiesz , jaka jest pani Buster. Ona najprawdopodobniej zaprosi mnie na kolację - Przygryzłam dolną wargę, modląc się, że w ten sposób uzyskam trochę więcej czasu.
- Brooklyn... - zaczęła, jakbym już nadużywała jej cierpliwości.
- Mamo, to Kelsey. Wzór do naśladowania, dobra przyjaciółka, znasz jej rodziców - Wymieniałam zalety swojej przyjaciółki, mając nadzieję, że moja surowa mama weźmie je pod uwagę.
- To nie znaczy, że nie jesteś uziemiona, panienko. To jest bardzo rzadki wyjątek, mam nadzieję, że o tym wiesz - W końcu się zgodziła, przez co na moich ustach pojawił się uśmieszek.
- Dziękuję, mamo. Kocham cię! - Zawołałam, chwytając torbę i idąc w kierunku hallu.
- Ja też Cię kocham, skarbie. Jedź bezpiecznie - Usłyszałam, zanim się rozłączyłam.
- Blake, pilnuj Tommy'ego! - Krzyknęłam tak, by usłyszał mnie poprzez muzykę, dostrzegając, jak mój młodszy brat opuszcza kuchnię - Powiedz Blake'owi, żeby pomógł ci się wykąpać i zrobić pracę domową, dobrze kolego? - Przykucnęłam do jego poziomu.
Skinął głową i pobiegł w stronę pokoju mojego drugiego brata. Wiedziałam, jak bardzo Blake będzie zirytowany tym, że będzie musiał wykąpać Tommy'ego, ale szybko włożyłam buty i płaszcz i wyszłam z domu, wchodząc do windy, zanim usłyszałabym, jak narzeka.

B.R.O.N.X | Wszystkie RozdziałyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz