Risky Business

16.6K 574 217
                                    

Justin

Cholera.

Miałem nadzieję, że Brooklyn nie zauważy okropnych obdrapań na boku samochodu, do których przyczynił się Tyler. Już sam wyrządziłem mu piekło z tego powodu - przez co zarobiłem rozcięcie na wardze, ale ku mojej uciesze, on miał złamany nos. Znowu. To chyba będzie drugi lub trzeci raz, kiedy miałem przyjemność słyszeć, jak pękają mu kości.

- Jakiś gnojek wgniótł go w nocy. Nie miałem czasu, by odwieźć go do mechanika - skłamałem, gdy podszedłem do drzwi pasażera, by otworzyć je przed Brooklyn.

- Jeszcze jedno pytanie - powiedziała, unosząc palec w geście, który przypominał mi jej mamę. - Mam uwierzyć, że ta cała farsa ze spędzeniem radosnych chwil się nie schrzani?

Czyż nie stała się ekspertem w sarkazmie? Posłałem jej zniecierpliwione spojrzenie, które jednak jej nie ruszyło.

- Był czas, kiedy mi ufałaś - zauważyłem, delikatnie popychając ją do środka samochodu. Ku mojemu zdziwieniu, zaczęła zapinać pasy.

- Był czas, kiedy mówiłeś prawdę - odpowiedziała krótko, zamykając mi drzwi przed nosem.

Czy to oznacza, że część o wyścigach ulicznych też odkryła? To znaczy, jest na tyle bystra, by nie uwierzyć, że jakiś przypadkowy frajer dla zabawy porysował mi samochód kluczem. Odkrycie co wydarzyło się naprawdę nie zajęło jej dużo czasu - to, że Tyler porysował bok mojego samochodu swoim. Poważnie, kto ma kolce na samochodzie? Czy to nie jest tak jakby nielegalne?

Próbowałem wziąć uspokajający oddech, zanim usiadłem za kierownicą. To zbyt dużo, by mieć nadzieję na normalny dzień pośród tylu niejasności. Skarciłem się w duchu za to, bo wiedziałem, że to wszystko moja wina. To zawsze była moja wina. Ustaliliśmy to już dawno temu. I to nie był sarkazm. Odpaliłem silnik, robiąc co w mojej mocy, by nie patrzeć na załzawione oczy Brooklyn. Nie wiedziałem, czy to były łzy smutku, czy złości. Lub po trochę jednego i drugiego. Wydawało się, że niczego nie robię tak, jak trzeba. Raniłem ją i odpychałem tylko po to, by znowu pragnąć jej ze swoich samolubnych powodów. Potrzebowałem jej, więc przekonywałem samego siebie, że powrót do niej i udawanie, że nie prowadzę podwójnego życia jest w porządku. Ale co jeśli powiem jej wszystko? O wyścigach, handlu narkotykami, Anthonym; nadal będzie mnie chciała. Szczerze w to wątpiłem. Wyraziła się jasno, gdy powiedziała mi, żebym skończył z tym raz na zawsze. Otworzyłem usta, moje serce chciało wyrzucić wszystko z siebie, ale nie potrafiłem wypowiedzieć ani słowa. Mózg mi na to nie pozwalał. Byłem zbyt przerażony, by otworzyć się przed Brooklyn. Trochę do dupy, bo wiedziałem, że powód, dla którego wracałem do swoich starych przyzwyczajeń, to próba pogodzenia się ze śmiercią mojego taty. Brooklyn też to wiedziała. Nie rozumiała jednak, że nie potrafiłem znaleźć żadnego innego sposobu na poradzenie sobie z tym. Chciałbym, ale myślę, że to wszystko, czego mogłem od siebie oczekiwać.

Cała podróż do domu była nieprzyjemnie cicha. Brooklyn patrzyła w szybę bez słowa. Nawet nie zareagowała, gdy włączyłem jej ulubioną stację radiową. Byłem dla niej gotów słuchać beznadziejnego popu. Ale nawet to nie przykuło jej uwagi. Poczucie winy zżerało mnie od środka, pozostawiając surowe uczucie mdłości. Czy to możliwe, by własne soki trawienne powodowały korozję ścian żołądka? Mam nadzieję, że nie. Brzmiało to dość obrzydliwie, nie chciałbym tego poczuć.

Kiedy zaparkowałem przed swoim blokiem, Brooklyn nie odpięła pasów. Odwróciłem się w jej stronę. Do tego doprowadziło udawanie, że wszystko jest w porządku. Prędzej, czy później będziemy musieli porozmawiać, więc równie dobrze, mogłem od razu zrzucić ciężar ze swoich ramion.

B.R.O.N.X | Wszystkie RozdziałyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz