Był piękny deszczowy dzień.
Jadąc autobusem Danielle rozmyślała sobie jak będzie wyglądał jej pierwszy dzień w pracy. Bardzo się denerwowała, jednak na szczęście dla niej padał deszcz. Pewnie pomyślicie sobie dlaczego na szczęście, większość ludzi nie lubi deszczu. Otóż dla Dani deszcz był bardzo kojącym widokiem i jako jedna z niewielu rozumiała jego piękno. Z słuchawek napływała spokojna muzyka, jednak to nie pomagało. Dani wyobrażała sobie coraz to gorsze scenariusze tego dnia. Nie potrafiła inaczej, w głowie miała tylko pomysły na to jak zawali ten dzień. Przypomniała sobie pewien bardzo mądry cytat z książki, który wcale jej nie uspokajał.
"Nigdy nie ma się drugiej okazji, żeby zrobić pierwsze wrażenie."*
Zastanawiała się czy chłopy ją polubią, czy pracodawcy będą z niej zadowoleni, co spotka ją w te wakacje i czy coś się zmieni w jej życiu. Musicie wiedzieć, ze Danielle miała zostać nianią dwójki młodych, bardzo energicznych chłopców. Z jednej strony ją to przerażało, a z drugiej niezmiernie ciekawiło jak będzie. Odkąd pamiętała zawsze chciała zostać przedszkolanką albo nauczycielką. Jakąkolwiek miałaby w przyszłości mieć pracę, musiała być ona związana z dziećmi. Dlatego tak bardzo się denerwowała, nie wiedziała czy się w tym sprawdzi.
Była tak bardzo zatopiona w swoich myślach, że jeszcze chwila a przegapiła by przystanek. Na szczęście w porę się zorientowała, że trzeba wysiadać. Zatrzymała się na chwilę, żeby spojrzeć na szybko nakreśloną przez jej brata mapę. Bała się, że się zgubi, pomyli drogę, albo przegapi dobry adres. Zdawała sobie sprawę, że ma kiepską orientację w terenie, co jej wcale nie pomagało. Brat tłumaczył jej co najmniej trzy razy jak mam dojść na miejsce.
Na jej wytłumaczenie mam to, że mieszkała w Toronoto zaledwie od tygodnia. Tak naprawdę pochodziła z małego miasteczka na zachodzie Kanady. Przyjazd tutaj był spowodowany chęcią wyrwania się z tej jak ona to zawsze powtarzała "dziury" w której mieszkała, oraz tym, że chciała spędzić więcej czasu ze swoim starszym bratem. Mieszkał on w Toronto od trzech lat, ponieważ studiował na jednej z tutejszych uczelni. Z chęcią zgodził się przygarnąć Dani na czas wakacji. Znalazł jej nawet pracę. Myślę, że jemu też jej bardzo brakowało. Oprócz niego miała tylko tatę, który odkąd pamięta zawsze bardzo ją wspierał i choć nie podobało mu się, że tak daleko i na tak długo wyjeżdża to zaakceptował jej wolę. Ufał swojemu synowi, że dobrze się nią zajmie. Dani była taką córeczką tatusia, dzięki której po śmierci żony całkowicie się nie załamał. Wiedział, że ma dla kogo żyć. Choć zajęło mu to prawie rok. Danielle miała wtedy 9 lat. To był ciężki dla nich okres, ale dali radę, pozbierali się i jako rodzina bardziej zżyli. Dlatego też tak tęskniła za bratem, który chociaż miał niewiele więcej bo zaledwie 15 lat bardzo opiekował się siostrą i w momencie, kiedy ich tata nie dawał rady, coraz bardziej staczał się na dno, on wziął na siebie jego rolę. Czekał cierpliwie, aż ojciec się podniesie i wróci. Wiedział, że kiedyś to nastąpi, mocno w niego wierzył i cały czas go o tym przekonywał.
Chciała już być na miejscu, mieć ten pierwszy dzień za sobą. Wreszcie udało jej się dotrzeć na odpowiednie osiedle. Teraz już tylko musiała znaleźć właściwy blok. Po około 10 minutach, zawracaniu ze dwa razy, trafiła na miejsce. Właśnie miała dzwonić na domofon, jednak coś a raczej ktoś jej przeszkodził. Otworzył z impetem drzwi, prawie trafiając w jej nos. Nie zatrzymał się, nie przeprosił. Spojrzał na nią szybko i pobiegł tak jakby zależało od tego jego życie. Zdążyła zauważyć tylko ciemne włosy. Dani stała tak zszokowana przynajmniej pięć minut. Nie wiedziała co się stało, a jak to wreszcie do niej dotarło, w myślach przeklęła chłopaka za jego okropne maniery.
Wzięła głęboki oddech, otworzyła drzwi i przekroczyła próg bloku, którego wnętrze było dużo ładniejsze niż przypuszczała. Stara, ale piękna, ciemno brązowa, drewniana klatka schodowa znajdowała się na wprost, kontrastowała z jasnym odcieniem ścian. Po prawej była winda, tak samo ciemna. Pachniało drewnem i takim miłym starym zapachem. Wiecie o co mi chodzi? To tak jak zapach starych książek. Wnętrze niby było urządzone nowocześnie, ale zachowało ten klimat. Dani z zachwytem oglądała wszystko dookoła niej dopóki nie usłyszała chrząknięcia i skierowanego do niej pytania:
- Przepraszam Pani do kogo? - odezwała się zza lady starsza, miło wyglądająca kobieta.
- Dzień dobry. Ja do Państwa Libray. Mieszkają na ostatnim pietrze, prawda?
- Owszem. Będzie Pani nową opiekunką chłopców? - spytała z wyczuwaną ciekawością w głosie portierka.
- Tak, zgadza się. - odpowiedziała z uśmiechem Dani.
- To życzę powodzenia. - rzuciła. Zauważając zmianę na twarzy Danieli i strach widoczny w jej oczach, dorzuciła szybko. - Spokojnie, chciałam tylko życzyć powodzenia w pierwszym dniu pracy. Chłopcy są całkiem grzeczni, zazwyczaj.
- Aa to dziękuję...chyba. Przepraszam, ale muszę już iść. Zaraz się spóźnię.
- Ależ oczywiście, nie zatrzymuję Pani.
- Danielle. Mam na imię Danielle.
- A ja Martha. Możesz mi mówić po imieniu. Do zobaczenia później.
- Do zobaczenia. - Dani miała już odejść, ale coś, a raczej ktoś nie dawał jej spokoju.
- Martho, a wiesz może kim był ten chłopak, co tak przed chwilą wyleciał, jakby świat miał się zawalić? - zadała szybko pytanie, które ją bardzo nurtowała.
- Jego niestety chyba się właśnie wali. - powiedziała uśmiechając się smutno. Dani popatrzyła na nią pytająco. - To był Shawn. Mieszka na przed ostatnim piętrze, a wyleciał tak, ponieważ jego tata jest chory i widocznie musiał się gorzej poczuć. Niedawno zabrała go karetka.
- Aaa. - Dani nie wiedziała co ma odpowiedzieć. Zrobiło się jej głupio, że tak szybko oceniła chłopaka. Miał widoczny powód by nie przejąć się potrąconą dziewczyną. Wiedziała co to znaczy stracić jednego z rodziców. Ruszyła szybko do windy, nacisnęła przycisk i pełna obaw weszła. Tak bardzo się bała jak sobie poradzi.
- Będzie dobrze. - usłyszała wołanie Marthy. W myślach bardzo jej podziękowała za wyrazy otuchy, a w rzeczywistości zdołała się jedynie lekko uśmiechnąć. Za bardzo się denerwowała, dodatkowo jej myśli zajmował brunet, którego miała nadzieję jeszcze spotkać.
^^^
* Andrzej Sapkowski "Miecz przeznaczenia"
Wreszcie ruszam ze swoim opowiadaniem, mam nadzieję, ze się spodoba i liczę na szczere opinie. Na pewno mi bardzo pomogą i przyjmę wszelkie uwagi i uzasadnioną krytykę. :)
~~alysslovebooks
CZYTASZ
Przeznaczenie / Shawn Mendes
Fanfiction- O czym myślisz? - spytał dziewczynę leżącą obok niego. - O nas, o chłopcach, o tym jak będę bardzo za Wami tęskniła, o przeznaczeniu dzięki któremu tu jestem. - odpowiedziała wpatrując się w błękitne niebo. - Naprawdę myślisz, że to przeznaczenie...