VII.

877 67 3
                                    

Zapowiadał się piękny deszczowy dzień. 

Shawn długo zbierał się by wyruszyć do pewnego mieszkania. Było już po 12 a on nadal stał zamyślony w kuchni. Nie wiedział co robić, nie wiedział co powiedzieć. Chyba nigdy nie czuł się bardziej zestresowany. A przecież chodziło o zwykłą rozmowę. No może nie do końca zwykłą, musiał przecież po raz pierwszy opowiedzieć komuś o swoim  życiu, tym prawdziwym bez tajemnic. Nie wiedział do końca, czy to dobry pomysł, ale chciał to wreszcie z siebie wyrzucić i w końcu znalazł odpowiednią do tego osobę. I przede wszystkim nie chciał jej stracić. Zdawał sobie sprawę, że jeśli jej nie przekona i nie wytłumaczy ona może nie chcieć go już znać, bo kto bez powodu znika na tydzień? W każdym bądź razie nadszedł ten czas. I tym razem czekoladki i róże nie załatwią sprawy. 

Wyszedł z mieszkania i udał się w stronę windy. Nadal z wielkim wahaniem nacisnął przycisk. Po chwili wysiadł z niej, wziął głęboki oddech i zadzwonił dzwonkiem.

W tym samym czasie Danielle siedziała w kuchni po po pijając kolejną już kawę. Brat ciągle jej powtarzał, że za dużo pije, ale to ją uspokajało. Zamyślona wpatrywała się w okno i po raz kolejny już tego dnia, jej myśli wędrowały w stronę pewnego bruneta. Zastanawiała się co się stało. Czy robiła coś źle i dlaczego kolejna osoba ją opuściła. Tak bardzo przebywała w świecie swoich myśli, że nie usłyszała dźwięku dzwonku. Dopiero Theo, który przyszedł i potrącił jej ramię przywrócił ją do naszego świata. 

- Dani ktoś dzwoni. Nie słyszysz?

- Co? A tak, przepraszam, zamyśliłam się i go nie usłyszałam. Już idę. 

Dziewczyna wstała i ruszyła w stronę drzwi. Gdzieś  głęboko zatliła się nadzieja, że to może On. Nie wiedziała co wtedy zrobi. Z pewnym wahaniem podeszła do drzwi i nacisnęła klamkę. W drzwiach nie ukazał się nikt inny tylko On. Chłopak do którego zdążyła się już tak bardzo przyzwyczaić. 

Podbiegła do niego i rzuciła mu się w ramiona. Shawn zaskoczony takim przyjęciem dopiero po chwili odwzajemnił uścisk. Nagle odsunęła się od niego, wzięła zamach i przywaliła mu z liścia. 

-Ał. A to za co?! Wolałem to pierwsze przywitanie. 

- Należało Ci się? Tydzień?! Serio przez tydzień nie mogłeś się chociaż raz odezwać? Nie wiedziałam co się stało. Przychodziłeś prawie codziennie i nagle bum tydzień, bez żadnego uprzedzenia. Przecież mogłeś powiedzieć, że wyjeżdżasz, to normalne, że na wakacjach się wyjeżdża, ale nie bez uprzedzenia! Cholera! Nie wiedziałam co myśleć. - krzyczała w stronę chłopaka. Nadal stali w progu i chociaż nikt ich nie mógł widzieć oprócz chłopców, to na pewno było ją słychać. 

- Byłem w szpitalu. - przerwał jej Shawn. - Przepraszam, że się nie odzywałem, masz prawo się złościć, ale zanim mnie całkowicie przekreślisz i nie będziesz chciała mnie znać, daj mi to wytłumaczyć. 

- Oczywiście, że Cię nie przekreślę,każdy po pełnia błędy. Ale czekaj...w szpitalu?! Co się stało? 

W tej samej chwili podbiegli do Shawn'a chłopcy, 

- Shawn! Wróciłeś! Tęskniliśmy. 

-Ja też, ale musiałem niespodziewanie wyjechać i nie miałem nawet kiedy Wam powiedzieć. Chłopcy? Pójdziecie na chwilę na górę? Chcemy z Danielle porozmawiać.

- Jasne, chodź Theo oni naprawdę muszą po rozmawiać. My tego nie rozumiemy, ale mama zawsze nam powtarza, ze zrozumiemy w swoim czasie, jak dorośniemy...Eh ja tam wolę nie dorastać, dorośli i ich problemy. Nie łatwiej byłoby...- głos Leona było coraz mniej słychać. W niektórych sprawach dzieci wydają się dużo mądrzejsze. 

Natomiast nasza para stała nadal w progu i patrzyła za chłopcami. Oboje nie wiedzieli co powiedzieć. Nastała niezręczna cisza, którą w końcu przerwała Dani.

-Wejdź. Chcesz coś do picia?

- Nie, dziękuję. Może usiądźmy, mamy chyba wiele do omówienia. 

-Tak. Coś się stało z Twoim tatą? 

-Czemu tak sądzisz?

- Powiedziałeś, że byłeś w szpitalu. Ty stoisz przede mną cały i zdrów, no może tylko z wielkimi worami pod oczami, ale tak to wyglądasz zdrowo. Więc musi chodzić o Twojego ojca. 

- Skąd wiesz, że coś dolega mojemu tacie? - spytał zdziwiony. - Przecież nigdy wcześniej Ci o tym nie mówiłem.

- Ja też mam swoje źródła. - zaczęła niejasno i widząc pytającą minę chłopaka, szybko dopowiedziała. - Pamiętasz dzień, w którym mnie potrąciłeś?

- Jasne, że pamiętam, będziesz mi go wypominać przy każdej możliwej okazji? 

- Nie. - zaśmiała się. - Po prostu wtedy spytałam recepcjonistki kim jesteś i dlaczego tak wybiegłeś. A ona mi opowiedziała o Tobie, i zaznaczyła, że Twój tata jest chory i zabrała go karetka. Dlatego tak pomyślałam jak powiedziałeś o szpitalu. Wow ale ja jestem głupia. Czemu wcześniej na to nie wpadłam? Zamiast martwić się i szukać przyczyn każdego dnia, mogłam od razu o tym pomyśleć.

- Myślałaś o mnie każdego dnia? - spytał, poruszając przy tym zabawnie brwiami, na co ona zareagowała wywróceniem oczu. 

- To nie jest ważne. 

- Dla mnie jest. 

- Dlaczego? 

- Bo ja też myślałem o Tobie każdego dnia. 

Gdy to usłyszała na jej policzki zaraz wypłynęły duże czerwone rumieńce. Spróbowała zakryć się włosami, ale trochę jej nie wyszło. Shawn i tak zauważył. Nie skomentował tego, za co była mu ogromnie wdzięczna. 

- No dobra, ale nie odpowiedziałeś mi na moje pytanie? Chodziło o Twojego tatę?

-Tak. - westchnął i przeciągnął ręką po twarzy. - Czas chyba bym nieco Ci o sobie opowiedział. Wiesz, że nikomu jeszcze o tym nie mówiłem?

- Jeśli nie chcesz to nie mów. Powiedz, gdy będziesz gotowy, ale na prawdę nie musisz mi się tłumaczyć. Wystarczy mi fakt, że był bardzo poważny powód Twojego zniknięcia, a na resztę mogę zaczekać. - uśmiechnęła się pocieszająco. 

Nie do końca chyba chciała to usłyszeć. Bała się, ze jeśli on się przed nią otworzy, ona będzie musiała zrobić to samo. Straciła rodzica, dużo przeszła i nawet teraz, gdy minęło już sporo czasu nie jest pewna czy potrafiłaby o tym opowiedzieć. Ale wysłucha go, jeśli on ma taką potrzebę wysłucha go i postara się pomóc na ile będzie mogła. 

- Ale ja chcę. W sensie, chyba jesteś odpowiednią do tego osobą, wydaje mi się, że mnie zrozumiesz jak nikt inny, bo dużo już przeszłaś i najlepiej wiesz co czuję.

Shawn jak nigdy wcześniej był pewien swojej decyzji. Chciał otworzyć się przed brunetką. Wiedział, że nadszedł odpowiedni czas. Czas na zwierzenia i prawdziwą, choć krótką przyjaźń. 

 -Skąd... skąd wiesz, że dużo przeszłam? - spytała łamiącym się głosem. Nikt wcześniej tego nie zauważył. Każdemu wydawała się zwykłą, przeciętną nastolatką, ponieważ nikt tak naprawdę jej nie znał. Po przeprowadzce nikomu nie wspominała o swojej przeszłości. 

- Widzę w Twoich oczach. Ale proszę nie bój się, to że ja Ci powiem, to nie znaczy, że oczekuję tego samego od Ciebie. Kiedyś w odpowiedniej chwili, gdy będziesz gotowa  sama mi opowiesz. A teraz jeśli tylko chcesz to proszę wysłuchaj mnie. 

- Okey, zaczynaj. 


^^^

Heh udało mi się. :D Przepraszam, ze tak długo. W pierwszej wersji miało się już wszystko wyjaśnić i zacząłby się ten radośniejszy czas, ale wydaje mi się, że tak będzie ciekawiej. :D

Czekam na Wasze opinie, uwagi...

I bardzo dziękuję za dotychczasowe. :D To naprawdę daje wielkiego kopa. ^^ 







Przeznaczenie / Shawn MendesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz