Rozdział. 22 Dobry wieczór, Alice

31 4 25
                                    

William zaparkował samochód pod moim mieszkaniem następnie wyłączył silnik. Przez chwilę siedzieliśmy w ciszy, ale nie była ona niezręczna, raczej pełna niewypowiedzianych myśli, które wisiały gdzieś między nami. Spojrzałam na niego, a nasze spojrzenia się spotkały, jakbyśmy oboje szukali w tej chwili czegoś więcej, jakiejś odpowiedzi.

Po chwili, bez słowa otworzył drzwi i wysiadł z auta. Obszedł samochód i otworzył drzwi po mojej stronie. Jego dłoń musnęła moją, gdy pomógł mi wysiąść.

Nie puszczając mojej dłoni, ruszył w stronę wejścia do kamienicy. 

Gdy stanęliśmy przy drzwiach do mieszkania, uniosłam wzrok i spojrzałam na niego.

-Wejdziesz?- zaproponowałam cicho, mając nadzieję, że to nie będzie brzmiało zbyt nachalnie.

Przez chwilę milczał następnie spojrzał na mnie, jakby analizował każde moje słowo. Jego oczy w końcu opadły na moje ręce, które trzymały klucze do mieszkania.

- Jest już późno- powiedział niskim, ale spokojnym tonem- Mam kilka rzeczy do załatwienia.

Nie mogłam ukryć lekkiego zawodu, ale skinęłam głową. Może to i lepiej.

-Dziękuję- dodał, następnie pochylił się i musnął wargami moje czoło- Dobranoc Alice.

-Dobranoc- wyszeptałam, nie mając pewności, czy w ogóle mnie usłyszał.

Nie spojrzał już na mnie, po prostu odwrócił się i odszedł, zostawiając za sobą jedynie zapach drogich perfum i niedokończone myśli.

Stałam w miejscu jeszcze przez chwilę, wsłuchując się w oddalające się kroki. W końcu odwróciłam się i wsunęłam klucz do zamka. Drzwi ustąpiły z cichym kliknięciem, a ja weszłam do środka, zamykając je za sobą. Oparłam się o nie plecami, biorąc głęboki oddech. Przejechałam palcami po miejscu na czole, gdzie przed chwilą poczułam jego usta. Na mojej twarzy mimowolnie pojawił się delikatny uśmiech. Był ledwie zauważalny, niemal nieświadomy, jakby moje ciało zareagowało szybciej niż umysł.

Zrzuciłam buty i odwiesiłam płaszcz na wieszak. Zapach jego materiału nasiąkniętego męskimi perfumami unosił się w powietrzu. Mieszkanie było ciche, zbyt ciche. Zwykle lubiłam tę ciszę, ale dziś wydawała się cięższa, jakby czegoś w niej brakowało.

Westchnęłam i sięgnęłam po telefon.

Przez chwilę wpatrywałam się w ekran, zastanawiając się, czy powinnam coś napisać. Ale co? „Dziękuję za wieczór"?

Zamiast tego odłożyłam telefon i ruszyłam do sypialni, próbując zignorować to dziwne uczucie, które nie chciało mnie opuścić. Bez zawahania opadłam na łóżko, wpatrując się w sufit. Myśli o Williamie wciąż krążyły w mojej głowie. Wciąż czułam na skórze delikatne echo jego dotyku, choć już nie było go w pobliżu. To wszystko było takie nowe, takie intensywne, a jednak tak niepewne.

Po krótkiej walce samej ze sobą, wstałam z łóżka i ruszyłam w stronę łazienki. Woda pod prysznicem była gorąca, a strumień wody sprawiał, że strefa ciszy w mojej głowie zaczęła się nieco rozluźniać. Po kilkunastu minutach zakończyłam prysznic, owinęłam się ręcznikiem i wróciłam do sypialni, czując się nieco bardziej zrelaksowana.

Długo nie mogłam zasnąć. Przewracałam się z boku na bok, a myśli o Williamie nie dawały mi spokoju. Czułam, jakby mój umysł cały czas analizował wydarzenia, próbując znaleźć odpowiedzi na pytania, które wciąż pozostawały bez odpowiedzi.

W końcu zasnęłam.

Obudziłam się po kilku godzinach. Zegar na stoliku nocnym wskazywał godzinę 13. Nie wiem, co mnie obudziło, może zapach, który docierał z kuchni, albo dźwięki, które docierały z tego samego miejsca. Słyszałam krzątanie się, cichą melodię sztućców, szum wody, oraz zapach smażonych jajek, który powoli wypełniał mieszkanie. Ziewnęłam, wstając niechętnie z łóżka. Byłam tak strasznie głodna, że mój żołądek zrobił fikołka.

ALICE GREENOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz