Rozdział 11

45 3 0
                                    


Nie zostało po nich żadne zdjęcie.

Nie ma po nich wielu wspomnień.

A te nieliczne zamazuje mijający czas.

Deszcz przestał padać a ja stałam i wpatrywałam się w niego jak odchodził. Moje serce w milczeniu krzyczało o pomoc. Widziałam, że go tracę i nic nie mogę zrobić. On nie rozumiał a ja potrzebowałam czasu.

I wtedy czas się zatrzymał. Nic już nie istniało.


Jakiś czas później...

„A potem świat znowu zaczął istnieć, ale istniał zupełnie inaczej."

Każdy dzień bez niego był jak wyrok śmierci. Może to właśnie ona – śmierć była mi pisana?

I nadeszła wiosna. Czas radości i odrodzenia. A jego nadal nie było. Przez ten czas zastanawiałam się czy odszedł na zawsze. Jeśli tak, był to koniec. Odszedł i zabrał ze sobą cząstkę mnie.

Tego dnia postanowiłam przywitać się z naturą i zobaczyć wschód słońca. Idąc przez łąkę pełną wiosennych kwiatów przywitało mnie odległe wspomnienie. Było wyblakłe niczym stare fotografie. Była w nim młoda dziewczyna. Szła ona przez łąkę pełną kwiatów, słońce powoli zachodziło i nastawał mrok. Lecz ona szła dalej. W ręku niosła obrzydliwe, niepokojąco żółte kwiaty. Diabli wiedzą, jak się te kwiaty nazywają, lecz są to pierwsze kwiaty jakie ukazują się na wiosnę. Kwiaty te niezwykle wyróżniały się w jej stroju. Jej biała, zwiewna suknia lekko falowała na wietrze. Uśmiech malujący się na jej twarzy delikatnie podkreślał jej błękitne oczy. Widniała w nich niezwykła radość, szczęście jakie gościło w jej sercu wypełniało ją całą. Dziewczynka szła przed siebie cicho nucąc jedną ze starych piosenek. Chwilę później rzuciła się w ramiona pewnego mężczyzny. Był on w średnim wieku z lekkim zarostem. Uśmiech na jego twarzy był szczery i wyjątkowo pogodny. Przeznaczony był tylko dla niej. Miłość wisząca w powietrzu była tak silna, że prawie wyczuwalna. To był jej ojciec. A ona była jego córką. To było jedyne wspomnienie z dzieciństwa jakie pamiętam. Tak, ja byłam dziewczynką z żółtymi kwiatkami w ręce. A mężczyzna w zaroście był moim tatą. To jest moje jedyne wspomnienie – jedyne, które pamiętam. Potem było tylko gorzej – ojciec umarł a ja zamknęłam się w sobie. Nikt nie próbował mi pomóc, aż pojawił się James. To była ta polana. Polana, na której kilka lat temu byłam tak bardzo szczęśliwa.

„Ludzie mówią, że pragną, ale nie ma w nich pragnień. Zrezygnowali z nich kiedyś."

Prywatne piekłoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz