Rozdział 12

41 1 0
                                    


To coś innego niż nie żyć. Oddychać, ale nie istnieć.

Mijają kolejne dni. Słońce rozświetla horyzont każdego wiosennego poranka. Ludzie nadal mijają się na ulicy bez słowa ukrywając swoje uczucia. W skrócie – nic się nie zmieniło. Jest tak samo a jednak zupełnie inaczej. Nadal go nie ma. Odszedł i pozostawił po sobie jedynie pustkę w mym sercu.

Może i nigdzie nie ma dla mnie miejsca. Jednak wiem, że gdzieś musi ono być; gdybym je znalazła i pozostała w nim na zaledwie sekundę mogłabym uważać się za szczęśliwą. Takim miejscem był Aleks – on był moim szczęściem. Muszę go odnaleźć.

Ci co pragnęli odnaleźć – odnajdą, jednak nie to czego pragną.

Minęło wiele tygodni a po Aleksie nie było ani śladu. Można by było powiedzieć, że rozpłynął się w powietrze. Można by było powiedzieć, ze uciekł jednak to nie było w jego stylu. Można by było powiedzieć, że odszedł ale wtedy wrócił i znów stał tuż przede mną.

Jego oczy po raz kolejny były wpatrzone wprost w moje. Widać w nich było smutek, tęsknotę oraz pożądanie. Pragnął mnie tak bardzo jak ja jego. Tym razem nie mogłam go stracić.

- Aleks... – wyszeptałam tak cicho, prawie nie zauważalnie – wróciłeś...

Nie musiałam nic więcej mówić po prostu podszedł do mnie i mnie przytulił. W tym momencie nie wiedziałam co powiedzieć. Może coś w stylu „przepraszam" albo „fajnie, że wróciłeś"?

- Myślałam, że nie wrócisz. -powiedziałam cichym, załamującym się od płaczu głosem

- Przecież wiesz, że do ciebie zawsze będę wracał Sophie. – jego głos był spokojny i oponowany jak zawsze. Tonęłam w nim coraz bardziej z każdym wypowiedzianym przez niego słowem. Koniuszkiem palca otarł jedną z łez spływających po moich policzkach.

- Przepraszam. Aleks, ja...- nie wiedziałam co mam powiedzieć. To wszystko było zbyt skomplikowane.- nie chciałam cię stracić. Myślałam, że odszedłeś. Że już nie wrócisz. Nigdy. – z każdym słowem głos załamywał mi się coraz bardziej. Nie potrafiłam już tłumić w sobie emocji. Było ich zbyt wiele.

- Już spokojnie. Jestem przy tobie. To ja przepraszam, tylko nie płacz. – po tych słowach udaliśmy się do niego do domu. W drodze nie odzywaliśmy się ani słowem. Cisza zazwyczaj dzieli ludzi, natomiast nas łączy. Aleks od lat mieszkał sam z James'em. Teraz mieszkał już sam – całkiem sam. Czasem zastanawiałam się czy ta samotność już go nie dobija. Potem zrozumiałam, że nie miał czasu być samotny. Po śmierci swojego brata większość czas spędzał ze mną.

Kiedy weszliśmy do mieszkania zauważyłam, że nic się tutaj nie zmieniło. Zapach unoszący się w powietrzu był taki sam jak dawniej. Na początku poszliśmy do kuchni. Aleks nigdy nie pytał się mnie na co mam ochotę – zawsze wiedział. Tym razem zrobił mi kakao według przepisu swojej prababci. Było genialne. Podał mi kubek w różowe kropki, wziął koc z szafki i poszliśmy na balkon. Ciemne chmury zawisły nad miastem siejąc niepokój. Szła potężna burza. Jednak ja je kochałam, tak samo jak on. Siedliśmy na ziemi otuleni kocem. Szykowała się rozmowa. Jednak żadne z nas nie wiedziało jak ją rozpocząć. Musiałam spróbować.

- Brakuje mi go. – zawsze muszę coś spieprzyć. Mieliśmy porozmawiać o jego tak długiej nieobecności, o liście...a mi wzięło się na sentymenty.

- Mi również. Pamiętaj, że masz mnie Sophie. Nigdy nie zostawię cię samej. – zawsze kiedy mówił coś w tym stylu patrzył mi w oczy jednak nie tym razem. Teraz jego wzrok skierowany był na bardzo oddalony punkt. Gdzieś na niebie.

Nasza późniejsza rozmowa skierowała się w kierunku wspomnień z dzieciństwa, jednak mnie interesowało coś innego.

- Aleks, mam do ciebie wiele pytań i ty o tym dobrze wiesz. – nie odpowiedział nic, tylko głośno przełknął ślinę. – Gdzie w tedy zniknąłeś? – po tych słowach Aleks jak oparzony wyszedł z balkonu, jednak ja nie dałam za wygraną. Tym razem musiałam dowiedzieć się prawdy. Zaczęłam mówić głośniej. – Aleks kto cię skrzywdził tamtego dnia? Co miał oznaczać ten list? – mówiąc to wyciągnęłam kartkę papieru, którą nosiłam cały czas przy sobie, był to tamten list. List, który został dostarczony do mnie. List, który miał zwiastować złe zdarzenia. Lecz on nadal się nie odzywał. Po prostu milczał. Wyrwał mi z ręki list podpalił i wrzucił do zlewu.

- Nic. – powiedział tak obojętnie jakby chodziło tu o jakąś błahostkę.

- Aleks do cholery ja się o ciebie martwię. Skoro jestem dla ciebie taka ważna to chyba należą mi się jakieś wytłumaczenia, tak? Zależy mi na tobie i nie chcę cię stracić! A ty znikasz z dnia na dzień, zostawiasz jakieś popieprzone listy i znowu znikasz...

- Musiałem coś załatwić, tyle. Nic się nie stało. – wymyślał to na poczekaniu, wiedziałam o tym doskonale, jednak na dzisiaj postanowiłam dać mu spokój. Przecież nie chciałam go stracić po raz kolejny. Postanowiłam nie drążyć tematu. Spuściłam wzrok na swoje czarne skarpetki a on po prostu podszedł bliżej i mnie pocałował. Wszystko działo się tak szybko...zbyt szybko. On był jak bóg. Doskonale wiedział czego pragnę. Był jak złota rybka, spełniał każde moje życzenie. A przy nim miałam tylko jedno – być z nim jak najbliżej i jak najdłużej.

Chwilę później nasze usta złączyły się ponownie w jedność. Powietrze stało się ciężkie a on był tak blisko mnie. Na dotyk jego skóry cała płonęłam. W tym momencie pragnął go każdy centymetr mojego ciała. Jego ręce powędrowały na moje plecy otulając mnie i przyciągając do siebie. Jego usta nawet na moment nie odrywały się od moich. Wiedziałam, że nie myślał o mnie w formie krótkiej przygody. On chciał żebym została na dłużej, tylko czy ja tego chciałam?

Prywatne piekłoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz