Rozdział 13

49 2 0
                                    

Czasami miłość czai się pod naszym łóżkiem przez lata, jak zły sen. Chodzi za nami krok w krok, jak cień. Jednak kiedy odwracamy się by ją zobaczyć znika, tak jak gdyby nigdy jej nie było. Lecz kiedy nadejdzie właściwy czas wychodzi i nie daje o sobie zapomnieć. Czasami uczucie między dwojgiem ludzi może być przez wiele lat nie widoczne, ale kiedy wyjdzie na jaw na zawsze zmieni bieg ich spokojnego życia.

* * *

Następnego ranka obudził mnie śpiew ptaków. Kiedy otworzyłam moje zmęczone powieki ujrzałam sufit – nie mój sufit. A więc jednak to nie był sen – to działo się naprawdę. Rozejrzałam się wokół. W pokoju nie było nikogo. Na zegarku widniała godzina 9:40. Wszystko wyglądało tak jak wczoraj jednak brakowało jednego – jego. Kiedy skierowałam wzrok na poduszkę obok ku mojemu zdziwieniu zauważyłam niewielką kartkę a na niej krótki list.

Witaj księżniczko! Mam nadzieję, że dobrze Ci się spało – bo mi genialnie. Wrócę o 10:30 – musiałem coś załatwić. Zakochuję się w Tobie Sophie.

A.

Czytając ten krótki list na mojej twarzy pojawił się uśmiech a policzki oblały się lekkim rumieńcem. Nie mogłam w to wszystko uwierzyć. Nie dało się opisać tego co działo się w mojej głowie. Całkowity chaos. Coś okropnego.

- Weź się w garść Sophie. Nie jesteś dzieckiem. – powiedziałam cicho do siebie wychodząc z łóżka. Szybki prysznic był wielkim ukojeniem. Przebrałam się w jedną z koszul Aleksa i poszłam do kuchni. Na blacie czekała na mnie ciepła kawa.

- To właśnie to co kocham. – pomyślałam opierając się o blat. W tym momencie drzwi się powoli otworzyły, a ułamek sekundy później stał w nich Aleks. Podnosząc wzrok na mnie na jego twarzy pojawił się ciepły uśmiech a w oczach pojawił się ten sam blask co dawniej. Odwzajemniając uśmiech poczułam lekkie ukłucie w sercu spowodowane mieszanką różnych emocji. Jednak szybko odsunęłam złe myśli na bok. Jego usta rozszerzyły się do szerokiego uśmiechu odsłaniając proste, białe zęby kiedy szedł w moją stronę. Po kilku sekundach był tuż przy mnie. Jego obecność była dla mnie jak ukojenie a sam on niczym narkotyk. Nasze usta ponownie się spotkały. Tego dnia pocałunki nie były tak namiętne jak wczoraj, były delikatne. Powoli objął mnie w pasie przyciągając ponownie do siebie.

- Zakochuję się Sophie. – szepnął mi do ucha. – W tobie. – jego głos był inny niż zwykle. Przepełniony był troską i miłością. Przez chwilę ogarnął mnie atak paniki, na szczęście trwał bardzo krótko, tak że Aleks nie mógł go wyczuć. Przynajmniej miałam taką nadzieję.

- Ja chyba też. – powiedziałam po dłuższym zastanowieniu. Pragnęłam go, ale wciąż nie widziałam czy to miłość. Nie pamiętam jakie to uczucie kiedy się kogoś kochało. Czym w ogóle jest miłość? A może ona w ogóle nie istnieje? Może są tylko chore zauroczenia a potem przywiązanie? Jaki to ma sens?

Moja odpowiedz widocznie go nie zadowoliła, ponieważ ciągnął dalej.

- Sophie, czy...- przerwał tak jakby zabrakło mu tchu. Jego czuły głos przepełnił się strachem i bólem. – czy ty czujesz to co ja?

- Nie wiem Aleks. Nie potrafię powiedzieć ci tego w tej chwili. Potrzebuję czasu. – po tych słowach odwrócił się ode mnie jak gdyby nigdy nic. Podszedł do ekspresu i zrobił sobie kawę. Wsypując cukier do filiżanki pomylił się o dwie łyżeczki i cicho przeklął pod nosem. Nalał trochę mleka do kawy po czym usiadł przy stole delektując się każdym łykiem. Nie mogłam oderwać od niego wzroku. Po chwili sięgnęłam po rogaliki, wzięłam swoją kawę i usiadłam na wprost niego. W milczeniu przypatrywałam mu się licząc, że spojrzy na mnie chociażby pod pretekstem wzięcia rogalika.

- Pieprzone rogaliki. – pomyślałam czując nagły przypływ gniewu. Nie wiedziałam jak długo to wytrzymam. Raz było jak w niebie a chwilę później wszystko szlag trafił. Jego nastroje zmieniały się zbyt często. Musiałam z nim porozmawiać, tylko w tedy mogłam go stracić. Chyba powinnam zaryzykować. – Aleks! – powiedziałam bardziej stanowczo i zdecydowanie głośniej niż w rzeczywistości tego chciałam. – Musimy porozmawiać. – odparłam tak samo głośno jak wcześniej. Nie wiedziałam co we mnie wstąpiło.- Poważnie – dodałam idąc z kuchni w kierunku salonu. Kiedy przekroczyłam próg pokoju natychmiast usiadłam na kanapie. Pomyślałam, że ten dzień mógł się tak pięknie skończyć a tymczasem rozpoczynała się kolejna kłótnia. Mimo to w duchu wciąż powtarzałam słowa „dasz radę! Musisz!". Siedząc na kanapie w oczekiwaniu na Aleksa myślałam, że zwariuję. Każda sekunda była jak godzina. Kiedy w końcu wszedł jego mina nie wyrażała żadnych uczuć, zero emocji, pustka. Patrzył mi w oczy tak jakby chciał wyczytać to o czym myślę. – Usiądź proszę. Nie chcę by to tak wyglądało. – usiadł pół metra ode mnie. Jego wzrok był wpatrzony w dywan, nie wiedziałam co myśleć. Mimo to on wciąż milczał. – Aleks...- pierwsze słowo ciągnęło się w nieskończoność – Musisz mi wszystko wyjaśnić. Jeśli mam żyć razem z tobą muszę znać prawdę. Wiem, że wiesz więcej ode mnie o tym wszystkim co się wydarzyło. Wiem, że coś jest nie tak. Aleks...ja nie jestem idiotką. Widzę, że coś jest na rzeczy. Ja nie chcę stawiać cię przed wyborami...

- Ah Sophie...przecież nie możesz...

- Właśnie, że mogę. Albo wyjawisz mi prawdę, - nie wiedziałam co się stanie kiedy wypowiem resztę tego co zamierzałam. Bałam się. Cholernie się bałam, że go stracę. – albo nigdy więcej mnie nie zobaczysz.

- Ja, ja nie mogę. Nie rób tego Sophie. – nie wiem dokładnie co było słychać w jego głosie, mówiąc te słowa gwałtownie wstał z miejsca i zaczął nerwowo chodzić po pokoju.

- W takim razie to nie ma dalszego sensu. Nie potrafię tak dłużej. Odchodzę. – ostatnie słowa wypowiedziałam ciszej, tak jakby nie potrafiły przejść mi przez krtań. To było zbyt wiele. Wiedziałam, że go tracę. Ale nie mogłam żyć w kłamstwie. – Zawiodłam się. – te słowa wypowiedziałam sięgając za klamkę. Jeszcze chwila i mnie tu nie będzie. Prawdopodobnie nigdy tu już nie wrócę, bo nie będę miała do czego. Tak to właśnie ten moment kiedy straciłam wszystko co miałam i to na własne życzenie.

Prywatne piekłoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz