Rozdział x4

22.3K 245 16
                                    

Godzina 10:00
Obecnie jestem w kancelarii. Muszę zając się sprawą rozwodu. Nic prostszego. Uslyszalam pukanie do drzwi.
-Proszę! -wykrzyczałam.
Do pokoju wszedł mój szef. Ma jakieś 50 lat z hakiem. Nigdy go nie lubiłam.
-Amando dostałaś sprawę rozwodu państwa Sheriben?
-Yep. -odparłam. -właśnie mialam się za nią zabrać.
-Chciałbym abyś wzięła sobie urlop. Odpoczęła od pracy. Naturalnie w każdej chwili będziesz mogła wrócić. -Patrzylam na niego z rozdziawioną buzią. To niemożliwe! Ja i urlop? O mój Boże tak!
-A więc ide na urlop. Powodzenia z pracą!
W skowronkach opuściłam kancelarię.

Godzina 23:00
Stoję przed drzwiami domu tego mężczyzny. Nawet nie wiem jak ma na imię! Niepewnie wciskam dzwonek. Otwiera mi on.
-Czekałem na Ciebie. A przy okazji, jestem Max.
Mrugnął do mnie i Mocno wpił się w moje wargi. Całował mnie zachłannie starając się nie pominąć najmniejszego skrawka moich pełnych ust. Nie przerywając pocałunków zaprowadził mnie do ogromnej sypialni i dosłownie rzucił mnie na łóżko. Zaraz znalazł się nade mną i składał przepełnione namiętnością pocałunki na mojej szyi. Podwinął skrawek mej bluzki i dłońmi sunął po mym szczupłym brzuchu. Po chwili cała bluzka leżała już na podłodze. Podobnie jak jego. Miał idealny tors. Przyznaje to niechętnie, ale jednak. Był nieziemski! Nin się zorientowałam leżałam już pod nim w samej bieliźnie. Rozpiął mój stanik. Głodnym wzrokiem całował i ściskał moje perfekcyjne piersi. Zaczepił dłonią o koniec koronkowych majtek by po chwili wylądowały obok mojej pozostałej sterty rzeczy. Delikatnie się ode mnie odsunął lustrując mnie wzrokiem od góry do dołu. Przygryzłam wargę. Na mój gest oblizał usta.
-Cholera Amando jak możesz być tak idealna?!
Po tych słowach poczułam jak ociera się o mnie swoim penisem, który wciąż ukryty był pod bokserkami chłopaka. Jeździł nim po mojej nagiej miednicy i udach drażniąc się ze mną i jednocześnie doprowadzając do szaleństwa.
-Max..proszę.-Wyjęczałam. Marzyłam aby znalazł się we mnie.
-O co mnie prosisz skarbie?
-Wejdz we mnie. -wysyczałam.
Jak widać nie trzeba było mu dwa razy powtarzać. Sprawnie zdjął z siebie bokserski i mocno wbił się we mnie. Przez chwilę czułam ból gdyż moja cipka nie była przygotowana na tak nagle wejście Maxa. Zaraz jednak poczułam tak znane mi ciepło rozlewające się po moim podbrzuszu. Max wbijał się we mnie aż po nasadę torując sobie drogę do mojego najczulszego punktu G.
-Amando..jesteś taka ciasna i.. Kurwa.. Taka dobra.. -slyszalam pojedyncze słowa chłopaka ale nie skupiałam się na nich przez nasilającą się rozkosz.
Oboje byliśmy blisko. Nie dałam już rady. Przepełniła mnie fala ogromnego orazmu. Moim ciałem targały przyjemne dreszcze a cipka zaciskała się na penisie chłopaka. Po chwili poczułam rozlewająca się do mojego wnętrza ciepłą ciecz. Max zmęczony opadł na łóżko obok mnie.

Godzina 06:00
Obudziłam się w uwaga nie swoim domu. Gdzie ja do cholery jestem? Po chwili uderzyły we mnie wspomnienia z ubiegłej nocy. No tak, Max. Ale gdzie on jest? Ubrałam jego koszulę która leżała na fotelu i swoje spodnie. Zeszłam na parter. Max był w kuchni i robił.. Hmm.. Śniadanie?
Jego spojrzenie zatrzymało się na mnie.
-Czyżby pani prawnik już wstała?
-Owszem i jest głodna jak wilk.
Uśmiechnął się. To był całkiem przyjemny uśmiech.
- Zrobiłem naleśniki, chętna?
-Tak.
Podał mi talerz. Muszę przyznać że wyglądają chorobliwie smacznie. Wzięłam kęs. I tak samo dobrze smakowaly. Max siedział na kanapie przed telewizorem. Postanowiłam do niego dołączyć. W telewizji leci jakiś serial. Tylko że ciężko mi się na nim skupić gdy przy mnie siedzi młody Bóg i jeszcze na dodatek zachłannie mnie obserwuje.
-Amando? -uslyszalam.
-Tak? -zwróciłam twarz w jego stronę.
-Za godzinę muszę iść do pracy, podwiezc Cie do domu?
-Tak, dziękuję. Gdzie pracujesz?
-Maxymilian Forbes, mówi Ci to coś?
O mój Boże. Największy biznesmen w kraju.
-T-tak. -Sama nie wiem dlaczego właściwie się zająkałam.
Max delikatnie się zaśmiał. Muszę już jechać. Zbierajmy się.
Po kilku minutach byliśmy pod moim domem.
-Piękny penthouse.
-Wiem. -mrugnęłam do niego przygryzajac wargę.
-Amando nie przygryzaj wargi.
Wyslalam mu zdziwione spojrzenie.
-A to dlaczego?
-Bo gdy to robisz.. Mam kurewską ochotę wziąć Cie w tym momencie na masce mojego samochodu, jednakże nie mogę spóźnić się do pracy.
Pocałował mnie w policzek.
-Muszę jechać. Słyszałem że masz urlop. To dobrze. Przyjadę do Ciebie jutro około 20:00. Pomogę Ci się spakować.
-Słucham?
-Jesteś moja, Amando. Przynajmniej na jakiś czas zamieszkasz u mnie. Do zobaczenia.
Po tych słowach odjechał zostawiając mnie w osłupieniu.
Mam u niego mieszkać?
Zgoda, po części nawet odrobinkę go polubiłam, ale to nadal szantażujący mnie dupek!
Weszlam do domu i położyłam się na kanapie. Po chwili zmorzył mnie sen.

Podoba się? :)
Proszę o pozostawienie po sobie śladów :))

Buziaki i do następnego! <3

PożądanieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz