Rozdział 10

90 5 0
                                    

*Nico*
Zignorowałem jego uwagę. Miał rację ale nie zamierzałem się o to wykłócać
- Nowy York jest zbyt daleko, żeby tam dojechać.. Znajdziemy motel i przeniesiemy się tam cieniem - powiedziałem takim tonem, który raczej nie przewidywał sprzeciwów z jego strony. Wjechaliśmy do mniejszego miasta i wjechałem na teren przypadkowego budynku, gdzie tylko widniało logo, że są wolne pokoje. Zaparkowałem i wysiadłem, biorąc plecak z tylnego siedzenia. Skierowałem się razem z Sethem do recepcji, gdzie siedziała jakaś kobieta, a kiedy nas zobaczyła, uśmiechnęła się lekko
- Chcieliśmy wynająć pokój na jedną noc - powiedziałem nawet uprzejmie jak na mnie
- Oczywiście. Podwójne łóżko ? - posłała nam zadziorny uśmiech na co ja spaliłem totalnego buraka
- Nie, nie. Dwa osobne - burknąłem kładąc pieniądze na ladzie. Ona zaraz przeprosiła jednak szukając czegoś w rejestrze wyraźnie zmarkotniała
- Niestety nie mamy osobny łóżek.
-Może być - powiedziałem krótko. To tylko jedna noc. I tak będziemy spali więc aż tak się tym nie przejmowałem. W teorii. Dała nam klucz do pokoju numer 11, a ja tylko podziękowałem i poszedłem w stronę pokoju wiedząc, że rudzielec idzie za mną.

*Seth*
Chciałem coś powiedzieć, ale wiedziałem że to byłby błąd. Ruszyłem za nim, idąc w stronę recepcji. Gdy usłyszałem że jest tylko jedno łóżko, przełknąłem głośno ślinę, cały czerwony. Poszliśmy razem do pokoju. Spojrzałem po nim zmieszany.
- Nie powinniśmy skakać cieniem... - mruknąłem powoli panikując. Ja i cień? To tak samo jak on i latanie, czy pływanie.

*Nico*
Otworzyłem drzwi i wszedłem do środka, zapalając światło. Położyłem plecak na szafce i spojrzałem na Setha
- To jedyna opcja, żeby być tak na tyle szybko, żeby ktoś Ci pomógł z tą raną na plecach - westchnąłem
- Ten jeden raz przeżyjesz.

*Seth*
Podszedłem do niego niepewnie. Westchnąłem głośno załamany.
- Nikt mi nie musi pomagać Nico... Naprawdę... A oni mogą mieć kłopoty przez to że tak często ich odwiedzam

*Nico*
- Jeden raz i znikniesz od nich. Nie będziemy długo - wyciągnąłem do niego rękę, wcześniej zamykając drzwi od środka, cofnąłem sie by stać w cieniu jaki dawała szafa
- Więc jak?

*Seth*
- Dalej nie uważam że to dobry pomysł i nie wierzę że to robię - jęknąłem, niepewnie łapiąc go za rękę. Gdy tylko to zrobiłem, zniknęliśmy w cieniu. Spanikowany ścisnąłem mocniej jego dłoń. Gdy wylądowaliśmy w tak mi dobrze znanej okolicy, podtrzymałem się go, bojąc się że ze stresu się wywalę.

*Nico*
Pomogłem mu utrzymać równowagę rozglądając się. Kiedy chłopak a miarę stał o własnych siłach, spojrzałem mu w oczy
- Więc gdzie teraz?

*Seth*
- Jesteśmy na... - rozejrzałem za tablicą.. Byliśmy wyjątkowo blisko domu Brooklyńskiego. Odetchnąłem z ulgą
- Idziemy do końca ulicy, najlepiej jakbyśmy byli blisko rzeki.

*Nico*
Kiwnąłem tylko głową i poszedłem w tamtą stronę, gdzie wcześniej kazał. Szedłem równo z nim gdyż widać po nim było jak sie stresuje. A nie chce, żeby zaliczył bliższe spotkanie z chodnikiem.

*Seth*
Gdy byliśmy przed odpowiednim budynkiem, przełknąłem głośno ślinę i wszedłem do środka. Gdy tylko to zrobiłem, zaraz rzuciła się na mnie małpa
- Chafu... złaź ze mnie śmierdzielu – jęknąłem.
- Seth? - rozległ się dziewczęcy głos. Dostrzegłem Sedi, która na widok Nico zbledła.
- A..anubis?

*Nico*
Uniosłem jedną brew w zdziwieniu kiedy dziewczyna nazwała mnie Anubisem
- Chyba mnie z kimś pomyliłaś... - mruknąłem lustrując dziewczynę wzrokiem. Zaraz przeniosłem wzrok na Setha, który użerał się z małpą.

*Seth*
- Chafu spadaj małpo jedna - w końcu dał mi spokój a ja spojrzałem na dziewczynę.
- To jest Nico di Angelo... Wiem że przypomina Anubisa, robią w tej samej branży - zażartowałem podchodząc do niej.
- Pomożesz mi?

Seco my worldOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz