Rozdział 16

129 5 1
                                    

*Seth*

Obudziłem się pierwszy. Widząc jego spokojną śpiącą mordkę, nie mogłem się nie uśmiechnąć. Pocałowałem go czule, by zaraz delikatnie wyswobodzić się z jego objęć. Nasunąłem na tyłek jedynie bokserki i ruszyłem do kuchni zrobić nam śniadanie. Oj ja już dopilnuję by jadł normalnie posiłki.

*Nico*

I tu był ten minus. Umiałem nie spać bardzo długo ale jak już zasypiałem to spałem jak trup. I to dosłownie. Prawie nic nie było w stanie mnie obudzić. Jednak sam się obudziłem i uchyliłem niechętnie powieki.

- Zgaście to słońce - mruknąłem widząc, że promienie słońca padają centralnie na łóżko. Jęknąłem niezadowolony i podniosłem się do siadu. Setha nie było obok mnie ale zamiast tego usłyszałem jakieś odgłosy z kuchni. Ubrałem swoje bokserki i poszedłem tam. Podszedłem do niego póki stał do mnie tyłem i objąłem go.

- Dzień dobry - mruknąłem jeszcze trochę zaspany. Zacząłem sie przyglądać śladom po zębach i tym wszystkim malinką, które tak naprawdę dopiero teraz było naprawdę widać.

*Seth*

Krzątałem się po kuchni przez długi czas nie wiedząc co zrobić. Spodziewając się że ten trochę jednak pośpi, postanowiłem coś upiec. Gdy poczułem jak się do mnie tuli, miałem właśnie wyjąć ciasto z pieca. Spojrzałem na niego przez ramię ze słodkim uśmiechem

- Dobry.. wyspany?

*Nico*

- Zdefiniuj "wyspany" - westchnąłem puszczając go by zajął się śniadaniem. Może i się wyspałem ale poszedłbym jeszcze poleżeć. Ale Apollo chyba stwierdził, że nie jest mi to dane.

- A ty? - spytałem przecierając oczy i dopiero teraz zmierzyłem go od stóp do głowy, mrugając kilkakrotnie. Fartuszek? Serio?

*Seth*

- Czy sen przyniósł odpoczynek twojemu organizmowi? - poprawiłem się, zaraz się pochylając i wyciągając gorącą foremkę. W środku było pyszne ciasto drożdżowe. Aż cud że udało mi się je upiec. Nico nie miał prawie nic w szafkach. Ale udało się. Przygotowałem tez miód, dżem i... nutellę.. Śniadanie idealne. Do tego sok z pomarańczy i można siadać.

*Nico*

- Chyba tak... - powiedziałem i kiedy otworzył piekarnik po kuchni zaczął rozchodzić się przyjemny zapach. Momentalnie zaburczało mi głośno w brzuchu. Nie sądziłem, że mogę być aż tak głodny. Usiadłem przy stole, patrząc się na razie, cały czas na Seth, który jeszcze coś przynosił na stół. Zaraz jednak usiadł koło mnie. Widząc sok pomarańczowy, skrzywiłem sie lekko.

- Nie było już coli w lodówce? - spytałem zerkając na rudzielca.

*Seth*

- Na śniadanie cola? Pfff... to ja się tu bawię ze świeżym sokiem a ty mi o coli? Cola to na obiad lub kolację.. Śniadanie powinno być zdrowe - mruknąłem całując go w nos. Pokroiłem ciasto, nakładając mu dwie kromki na talerz.

- Spróbuj z czekoladą. Powinno ci posmakować.

*Nico*

- Cola zawsze smakuje dobrze - mruknąłem ale na tym poprzestałem tej sprzeczki. Seth był zbyt uparty i zaraz podałby mi 1001 powodów dla których nie powinienem pić coli do śniadania. Zrobiłem tak jak mówił i posmarowałem kromki czekoladą po czym zaczałem ją powoli jeść. Naprawdę mi posmakowało...

*Seth*

Już nie komentowałem jego wypowiedzi. Nałożyłem odrobinę miodu na ciepłe ciasto i zacząłem powoli jeść. Uśmiechnąłem się lekko pod nosem, nawet nie było takie złe.

Seco my worldOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz