*Nico*
Wzdrygnąłem czując jego dotyk jednak nie rozproszyło mnie to. Zaraz skoczyłem w stronę kolejnego ogara, zabijając go. W tym samym czasie odwróciłem się, rzucając mieczem w kolejnego ogara tym samym oszczędzając Sethowi bliższego spotkania z zębami piekielnego kundla. Jednak teraz ja zostałem bez broni a kolejny z psów czaił się na mnie...
*Seth*
- No co za głupek.- mruknąłem wbijając sztylet w łeb psa. Odskoczyłem od niego nim rozsypał się w pył i pobiegłem w stronę Nica. Że też musiał pozbyć się swojej jedynej broni. Ja mogłem sobie na takie ekscesy pozwalać. Dwa sztylety i pistolet. Schowałem sztylety sięgając po łańcuszek. Odepchnąłem go, unikając tym samym kontaktu z łapą bestii, zaraz celując w jej głowę.
*Nico*
Kiedy mnie odepchnął, podbiegłem po swój miecz i zatłukłem kolejnego ogara. Biorąc pod uwagę fakt, że zatłukliśmy już 5 z nich, zostały jeszcze dwa, które na chwile obecną zniknęły w krzakach, czając się na nas. Podszedłem do Seth'a rozglądając się uważnie - Dzięki za pomoc - powiedziałem poprawiając miecz w dłoni.
*Seth*
- To samo chciałem powiedzieć - mruknąłem z lekkim uśmiechem trzymając broń w pogotowiu. Serce waliło mi jak głupie. Mógłbym tak spędzać każde polowanie. Z nim u boku. To było piękne.
- Gdzie te dwa pozostałe? - spytałem mając nadzieję że on wie.
*Nico*
Odwzajemniłem uśmiech i zaraz zacząłem nasłuchiwać. W jednej chwili trzasnęła jedna gałązka i obróciłem się w inna stronę - Tam. Jeden chyba uciekł - mruknąłem jednak nie było to pewne. Ale słysząc głośny szczęk z drugiej strony, zerknąłem przez ramie w stronę skąd dochodził. - Albo i nie.
*Seth*
Widząc ten uśmiech myślałem że zejdę tam na zawał. Nico się uśmiechnął. Uśmiechnął... I to do mnie. Lepszego dnia nie mogłem sobie wymarzyć. Nie no w sumie mogłem. Gdyby się okazało że Percy wyleciał mu z głowy i skupił swoje uczucia na mnie. Westchnąłem głośno chcąc się uspokoić. Nico był zagrożony, mogło by coś my się stać. Musiałem dbać o jego bezpieczeństwo. Ruszyłem w stronę szczeknięcia z bronią wycelowaną w tamtym kierunku.
*Nico*
Nie lubiłem jak ktoś aż tak starał się mnie chronić. Kiedy z drugiej strony coś warknęło obróciłem się w tamtym kierunku. - Dobra załatwmy ich do końca - mruknąłem i w momencie kiedy ogar wyskoczył również do niego doskoczyłem i zatopiłem ostrze w jego łbie. Pies rozsypał się w pył a ja spojrzałem na Setha czy nie potrzebuje pomocy.
*Seth*
Lubił czy nie... Nie umiałem inaczej, nie dla niego. Słysząc warkot za plecami, zerknąłem przez ramie chcąc sprawdzić jak sobie radzi i wtedy wykorzystał to drugi ogar skacząc na mnie. Bez chwili wahania strzeliłem mu parę kulek w głowę. Zaraz padł, rozpadając się w drobinki pyłu.
*Nico*
Odetchnąłem, przeczesując palcami włosy i starłem pył z policzka, schowałem miecz za pasek. Podszedłem do niego i kiwnąłem głową z uznaniem. - Dobrze sobie radzisz w walce. Lepiej niż myślałem.
*Seth*
- Hehe... miałeś mnie za słabeusza? - spytałem kładąc się na trawie. Była taka śliczna pogoda. Obok był mój ideał.. Czego chcieć więcej?
- Walczę od 5 roku życia.. gdybym nie umiał sobie radzić nie dożyłbym 19 lat... dobra 18 i pół... urodziny mam we wrześniu.
*Nico*
-Nie. Myślałem że nie walczysz tak dobrze. - usiadłem kawałek od niego i spojrzałem w niebo. -Nic dziwnego. Ja w sumie nie walczę tak długo jak ty - powiedziałem przywołując pamięcią sytuacje kiedy pierwszy raz miałem miecz w dłoni.
*Seth*
- Ja nie miałem zbytnio wyboru. - podłożyłem sobie ręce pod głowę dalej wpatrując się w chmury. - Gdy miałem 5 lat pierwszy raz walczyłem na poważnie. - mruknąłem nie chcąc zdradzać szczegółów.
*Nico*
-Bardzo szybko... Szczerze nie zazdroszczę Ci. - przyznałem. -Ja zacząłem walczyć w wieku 10 lat ale to była wyjątkowa sytuacja. - Kiedy Percy przyszedł po mnie i Biance do szkoły wojskowej... I jaki bylem wtedy... Nikt by nie uwierzył jak się zmieniłem. Westchnąłem gapiąc się w niebo. Półbogowie maja przejebane życie.
*Seth*
- Emmm.. Nico.. Poznałem cię zaraz po tym zdarzeniu - zaśmiałem się cicho przypominając sobie nasze pierwsze spotkanie, jak łowczynie z Zoe na czele pojawiły się w obozie z Percym, Talią, Groverem, dwójką nowych... Ale bez Ann.
*Nico*
-Faktycznie... Nieźle się zmieniłem co? - spytałem ze smutnym uśmiechem. Czasem sie zastanawiałem czy dalej nie chciałbym być takim beztroskim dzieciakiem jak wtedy.
*Seth*
- Magia i Mit? - spytałem ze śmiechem, sam też od czasu do czasu w to grywałem - Mam pomysł.. Zobaczmy kto lepiej gra - zaśmiałem się siadając zaraz i patrząc na niego z lekkim uśmiechem.
*Nico*
- Żartujesz... Prawdopodobnie nawet nie pamiętam zasad... - powiedziałem spokojnie jednak widząc jego minkę westchnąłem i podrapałem się po karku - Niech Ci będzie - uśmiechnąłem się do niego.
*Seth*
- Ja też nie pamiętam wiele z tej gry, ale mam pomysł gdzie możemy sobie przypomnieć. - wstałem z ziemi otrzepując spodnie i wyciągając do niego rękę. - Chodź... Podejrzewam że jak to zobaczysz na nowo pokochasz tą grę.
*Nico*
-Podałem mu rękę i wstałem z jego pomocą. Otrzepałem się i przeciągnąłem. - Prowadź. Już się doczekać nie mogę. - wątpię żebym znów aż tak się przywiązał do tej gry na nowo ale nie zaszkodzi spróbować.
*Seth*
Zagwizdałem na Mrocznego który po chwili pojawił się przed nami
- Wskakuj.. TO na Brooklynie, nie chce mi się tam iść na piechotę - zaśmiałem się nie mogąc uwierzyć w swoje szczęście.
*Nico*
-Nie łatwiej byłoby przelecieć się cieniem? - spytałem zerkając na Setha, który stanowczo odmówił i i wskazał ponaglająco na pegaza. - Dziecko Hadesa w powietrzu, do czego to doszło... - mruknąłem ale postanowiłem zaryzykować. Zeus już nie pałał do mnie taka nienawiścią wiec możne tym razem będzie okej. Wskoczyłem na grzbiet pegaza i zostawiłem przed sobą miejsce dla młodszego chłopaka.
*Seth*
- Emmm.. Nico.. Pamiętaj że mi też niezbyt wolno być w powietrzu.. Oboje jesteśmy synami kogoś z wielkiej trójki. - mruknąłem wskakując na grzbiet mrocznego. Mogłem poruszać się cieniem. Miałoby to taki plus że musiałbym go trzymać za rękę. Jednak była to za szybka droga. A tak... Mam go tuż przy sobie a lot potrwa przynajmniej 20 minut.
*Nico*
Kiedy osiadł przede mną, zerknąłem mu przez ramie - Jak nie zginiemy... To Cie zabije. - zażartowałem chyba pierwszy raz w jego obecności. Szczerze dawno nie miałem tak dobrego humoru. I udało mi się nawet zapomnieć o Percym...
*Seth*
Zaśmiałem się cicho. - Spokojnie, jak nie zginiemy dam ci nawet Orseon byś strzelił mi kulkę w łeb. - mruknąłem zaraz wzlatując w powietrze. Mroczny cały czas truł mi coś o pączkach lub cukrze przez co aż zgłodniałem. - Masz ochotę na pączki?
*Nico*
Pegaz wzbił się w powietrze na co musiałem złapać się koszulki Setha. Naprawdę nie byłem przyzwyczajony do lotu. Ostatnim razem byłem w powietrzu jak miałem... 15 lat? No coś koło tego - W sumie to czemu nie. - spojrzałem w dół jednak zaraz znowu przed siebie. - Ostatni raz latam.. naprawdę.
*Seth*
Serce zaczęło mi walić jak szalone gdy si mnie złapał. Tak stanowczo lot był najlepszą opcją. Chodź wątpiłem czy dla niego.
- Ej.. Nie pacz w dół a będzie dobrze.. - zaśmiałem się odwracając do niego.
*Nico*
-Łatwo mówić. - mruknąłem i zaraz odsunąłem się trochę od niego bo mimo wszystko czułem się niekomfortowo będąc tak blisko kogoś. Ale trzeba przyznać, że Seth mimo wszystko jest naprawdę miłym chłopakiem.
*Seth*
- Skup się na czymś przyjemniejszym.. Ja na przykład patrze przed siebie lub na grzywę Mrocznego - powiedziałem trochę smutny że ten się jednak odsunął. Poprosiłem, chodź wiem że to chamskie, by Mroczny podleciał nieco wyżej.
*Nico*
Mroczny wzbił się w powietrze a ja odruchowo poleciałem na plecy Seth'a przytrzymując się go. - Nie wiem czy jest cokolwiek na czym mogę się skupić... - mruknąłem. Mało było przyjemnych wspomnień w moim przypadku.
*Seth*
Ja właśnie mogłem. na tym że on jest obok, tak blisko że spędzam z nim czas. Jednak ta chwila dobiegała końca. Powoli zbliżaliśmy się do wielkiej hali na Brooklynie.
- Witam na międzystanowych zawodach Magi i Mitu - mruknąłem zsuwając się z konia.
*Nico*
Zeskoczyłem z Mrocznego i spojrzałem w stronę hali. - Wow. - powiedziałem. - Jako dziecko chciałem kiedyś tu przyjechać ale nigdy nie było okazji...- podszedłem do Setha, stajać obok niego. - Myślę, że to może nam przypomnieć kilka zasad. - ruszyłem na przód.
*Seth*
- Też mi się tak wydaje. - w sumie nie były to tylko zawody. Był to zlot fanów tej gry, można było dokupić karty oraz figurki, ale tez tone dodatków z tego. Jak koszulki, plakaty czy przypinki. Ja się cieszyłem z jednego. On tu był.
*Nico*
Sięgnąłem do kieszeni kurtki wyciągając stamtąd zawiniątko, a kiedy je odpakowałem można było zobaczyć figurkę Hadesa, która zdobyła dla mnie Bianca. Schowałem ja jednak zaraz. Co jak co ale miałem cała kolekcje i nie miałem serca się jej pozbyć. Była jedyna pamiątka z mojego dzieciństwa. - No to co? Wbijamy co nie? - zerknąłem na niego katem oka. Szczerze chciałem znowu pograć. Jakoś ciągnęło mnie do tego.
*Seth*
-No ba... - popchnąłem go lekko w stronę wejścia, zaraz strzelając typkowi na wejściu palcami, by miał ta złudna iluzje, ze mamy wejściówki.
- Jak ja kocham Mgle. - mruknąłem do niego wchodząc do hali gdzie latało mnóstwo ludzi.
*Nico*
-Dokładnie. - zacząłem się rozglądać z podziwem na to wszystko. Naprawdę to była taka namiastka mojego dzieciństwa wiec cieszyłem się ze mogę tu być.
*Seth*
Widząc jego minę nie umiałem powstrzymać wyszczerzu. Wyglądał teraz zupełnie jak mały chłopczyk którego poznałem 10 lat temu. Był równie uroczy co wtedy.
*Nico*
Co z tego, że miałem już 20 lat i powinienem zachowywać się poważnie. Szedłem korytarzem, ignorując nawet tłum ludzi, który normalnie by mi przeszkadzał. Zerknąłem w stronę stoiska z figurkami. Wszystkie były nowsze i bardziej zadbane. Ale nigdzie nie mogłem znaleźć wzrokiem Hadesa. Czyżby dalej był aż tak rzadki że już wszystkie wykupili?
*Seth*
- Owszem. - szepnąłem mu do ucha wiedząc za czym wodzi wzrokiem. - Hadesa wyprodukowali łącznie tylko 1000 sztuk i nigdy nie dorobili ani figurki więcej... Chodź nie.. Licząc twoją, to było 1000 i jeden... Ze spiżu. - powiedziałem zaraz dostrzegając figurkę Posejdona. Miałem ochotę ją zniszczyć.
*Nico*
-Nie gap się tak na tą biedną figurkę. - powiedziałem i pociągnąłem go za rękę dalej. Zaraz podeszliśmy do sali gdzie można było pograć spokojnie w Magie i Mit. - No to co? Rundka? Poprzypominamy sobie zasady. - uśmiechnąłem się do niego lekko.
*Seth*
Ruszyłem za nim tylko dla tego że mnie pociągnął. Przestałem się wtedy skupiać na ojcu. Usiadłem przy stoliku patrząc na niego wyzywająco.
- No śmiało staruszku... Skopię ci tyłek. - Pokazałem mu język. Wcale nie zachowywałem się jak na dziewiętnastolatka przystało.
*Nico*
-Staruszku? Jestem rok od Ciebie starszy - mruknąłem
po czym rozłożyliśmy cala grę i zaczęliśmy rozgrywkę, czasem zerkając do instrukcji. Koniec końców gra skończyła się remisem bo poplątaliśmy zasady ale naprawdę dobrze się bawiłem. I miałem nadzieje ze Seth także.
*Seth*
Zacząłem sprzątać karty i figurki śmiejąc się głośno.
- Coś nam nie wyszło. - mruknąłem patrząc na niego z pod przydługiej grzywki. - Dawno się tak nie uśmiałem jak przy tej grze. - westchnąłem wstając od stołu - Chodź... Obiecałem ci pączki.
*Nico*
-Ja tak samo... - przyznałem podnosząc się. - Tak i będę gruby przez Ciebie. - powiedziałem na żarty odchodząc od stolika. - A potem możemy wrócić, pooglądać półfinały. - zerknąłem na wielka tablice na ścianie na której była rozpiska atrakcji.
*Seth*
- Gruby? - dźgnąłem go lekko w brzuch. -Proszę cię, parę kilo by się nawet przydało. - zaśmiałem się idąc do wyjścia. Niedaleko był sklep w który dają zajebiste pączki i najlepsze prowadzi go półbóg pomniejszego boga. Przyjmuje drahmy.
*Nico*
-Wcale nie. - powiedziałem chodź wiedziałem ze to prawda. Jak na 20 latka nie miałem jakiejś wybitnej budowy ciała. Bylem wręcz za chudy. Wielu tez uważało ze wyglądam jakbym był wiecznie zmęczony życiem. Poszedłem za nim upychając ręce w kieszeń kurtki. - Tak właściwie to mam nadzieje, że Ci nie przeszkadzam. Myślałem ze chcesz stad jak najszybciej zniknąć.
*Seth
-Proszę cie... chciałem zniknąć z obozu. Większość życia spędzam w Central Parku z nimfami... a czyjeś towarzystwo jest miłe. Zwłaszcza ze nie piszczysz na mój widok. - zaśmiałem się otwierając drzwi do cukierni. Mikey uśmiechnął się do mnie, zaraz wybierając paczki które zawsze zamawiałem.- Jakie chcesz?
*Nico*
-Serio Ci się chce tak siedzieć z nimfami? Na dłuższą metę to musi być trochę monotonne. - przyznałem wchodząc za nim do cukierni. - Nie wiem, wybierz mi coś. - powiedziałem nie za bardzo znając się na słodyczach. Raczej gustuje w śmieciowym żarciu typu mak.
*Seth*
- Hehe... wiesz mam dzięki nim wszystko. Mogę spokojnie się kimnąć, nie martwiąc się że coś mnie zje. Mam ubrania bo te wariatki nie lubią jak chodzę w czymś innym niż od nich. - zaśmiałem się prosząc wszystko dwa razy i siadając do stolika w rogu. - Chcesz coś do picia?
*Nico*
-To prawie jak rodzina co? - spytałem siadając obok niego przy stoliku i wyjrzałem za okno. Naprawdę nie pamiętałem kiedy ostatni raz bylem z kimś w mieście. Może z Reyna wyskoczyłem czasem na kawę ale to wciąż nie to samo .- Nie trzeba.
*Seth*
- Nie... Rodzina na każdym kroku cię nie podrywa. - zaśmiałem się zaraz odbierając pączki i jedną porcję podając chłopakowi. Prawie jak randka. Mógłbym sobie teraz wyobrazić że tak jest naprawdę. Westchnąłem cicho rozmarzony.
CZYTASZ
Seco my world
FanfictionChcę wam pokazać pewien związek. Związek dość specyficzny.. ale na swój sposób uroczy. Przenieśmy się do świata mitów i legend. Do świata Greckich bogów i mitycznych stworzeń. Do świata do którego należy Percy Jackson Jednak nie o nim będą te opow...