Jak na czwartek przystało, szedłem do szkoły. Wyszedłem z domu dość wcześnie więc mogłem sobie pozwolić na dłuższą drogę. Idąc przy głównej ulicy widziałem jak ludzie ze sobą rozmawiają, śmieją się. Trochę im zazdroszczę. Ale tylko... troche.
W szkole jak zwykle. Idąc korytarzem omijałem tak zwanych "pakerów" i "plastiki". Czyli "najpopularniejsze" osoby w naszym więzieniu. Potem przechodziłem obok tych "mniej popularnych", rozmawiali o jakiejś kartkowce czy sprawdzianie. Nie musiałem tym się stresować, ponieważ nigdy ich nie piszę. Nie chodzi o to, ze ja ich nie piszę bo jestem chory lub coś w tym stylu. Jak już mówiłem - mnie DOSŁOWNIE nikt nie zauważa.
Bywa, że czuję się niewidzialny. Czasem jest to na rękę, a innymi czasy bywa bardzo uciążliwe. Moge wam opowiedzieć jedną sytuację, z którą czułem się odpowiedzialny za całe wydarzenie i przez długi okres czasu obwiniałem za wszystko.
Szedłem dość późną godziną przy dzielnicy Mapo-gu kiedy zauważyłem, że "dość podejrzany typek" idzie za Tiia. (Pewna dziewczyna z mojej szkoły) Postanowiłem iść za nimi. Zaczął się do niej przystawiać. Ona oczywiście odrzuciła jego "zaloty" i poszła dalej. "Podejrzany typek" zaciągnął ja gdzieś w ciemne miejsce. Pobiegłem od razu zadzwonić z publicznego telefonu. Odebrała jakąś kobieta, która nie słyszała co mówię. (Pewnie jakiś zakłócenia za linii) Jak znowu pobiegłem do tego ciemnego miejsca, jej już nie było. Tydzień po całej sprawie dyrektor szkoły ogłosił, że Tia nie żyje...
Czy czułem się winny? Jak już mówiłem, tak. I to bardzo. Gdybym wtedy pobiegł do nich i jakoś zareagował, Tia dalej chodzilaby do naszej szkoły. Ludzie na wieść o tym płakali i byli pogrążeni w smutku. Nie dziwię się im. Tia nie była złą osobą.
Przed ostatnia biologią usiadłem od razu w ostatniej ławce. Nikogo w klasie nie było, ponieważ było przed dzwonkiem. Ciągle miałem wrażenie, ze ktos na mnie patrzy. Śmieszne uczucie. Ale to nie możliwe. Nagle samo z siebie okno mocno się uchyliło, odskoczyłem tylko i kontyuowałem rysowanie jakiś ludzików w zeszycie.
Po nudnej lekcji o tym jak działa organizm człowieka a jak zwierzęcia mogłem udać się już do domu. Ciągle miałem te dziwne i mało spotykane mi uczucie, jak by ktoś ciągle mnie obserwował. Zignorowalem to po jakimś czasie i szybko pobiegłem w znanym mi już bardzo dobrze, kierunku.
Kiedy byłem już w moim mieszkaniu, szybkim krokiem poszedłem do kuchni aby zrobić coś do jedzenia. Może i mnie nie widzą, ale ja tez muszę coś w koncu jeść! Po zrobieniu sobie zupy w proszku (tkz. "Zupka chińska") usłyszałem jak by spadało coś w moim małym salonie. Na ziemi leżał mój grzebień do włosów. Dziwne, przed wyjściem do szkoły kladłem go w łazience.
![](https://img.wattpad.com/cover/48075449-288-k339911.jpg)
CZYTASZ
Widzisz mnie?~BTS
RandomTo nie racjonalna aczkolwiek nudna i prawdziwa historia o moim dotychczasowym życiu...