rozdział dwunasty

168 18 1
                                    

Aaron rysował wilki,w szkicowniku, który zawsze miałam na takich wycieczkach. Szczerze to nie lubię jeździć daleko od domu. Marisa wróciła z zakupami razem w tatą. Jeszcze kilka dni temu jej nie lubiłam. Aaron powiedział jej na osobności, że jestem chora. Dała mi do picia sok i jakieś tabletki

-Weź jedną teraz, za kilka dni poczujesz się lepiej- zapewniła Marisa

-Dzięki- lekko się uśmiechnęłam

-Marisa wie co robi, ufaj jej- Rzekł Aaron

-Dzisiaj jedziemy do starego domu po zdjęcia mamy, dałem Antonowi twój numer, zadzwoni dzisiaj, mówił że jesteście fajni, i mamy tu wstęp bez rejestracji- zaśmiał się

-Tato zawsze coś wykombinujesz- uśmiechnęłam się i połknęłam tabletkę popijając sokiem jabłkowym

Wszyscy gdzieś usiedli. Marisa na przodzie z tatą, Aaron przy stole rysując a ja dosiadłam się do niego. Byłam na przeciwko. Patrzyłam na rysunek. Był cudownie śliczny. Przedstawiał wilka w biegu z młodym szczenięciem. Byli jak żywi. Tata ruszył. Wyjechaliśmy w polany. Jechaliśmy przez lasy, góry, i kilka jezior. Martwiło mnie to, że Mai nie odpisuje. Stłumiłam emocje i patrzyłam stalowym wzrokiem bez uczuć.

,,Życie jest pustką. Którą wypełniasz ty sam,..''

Przeczytałam to na przystanku autobusowym. Mądre słowa, pasują do Marisy. Ciekawa jestem kto to napisał.

-Jesteśmy prawie na miejscu- powiedział Tata

-Dzwoniła do ciebie Mai albo Jeff?-spytałam się Aarona

-Tak, ona na nowy numer, zaraz ci podam- odpowiedział

-Nie musisz, ja chcę tylko wiedzieć czy wszystko okej z moim psem

-Pisała, że dobrze, była w Janu w psim parku i w szkole. Kupiła jej obrożę

-Dlaczego zmieniła numer?- spytałam

-Mówiła, że karta się jej złamała, chciała wyjąć, źle chwyciła i złamała

-A co u Jeff'a?- znowu spytałam

-Znalazł sobie laskę, on zresztą mnie nie obchodzi, nie chcę go znać...

-Wybacz, ja tylko..- złapał mnie za rękę

-Posłuchaj, może kiedyś mu wybaczę, ale nie teraz. Prowokuje mnie i tak to się potoczyło, wiem że źle, broniłem się tylko

Usiadł obok mnie. Złapał moją drugą rękę. Był delikatny. Pocałował mnie lekko w usta. Zarumieniłam się. Przerwałam pocałunek

-Ej, proszę cię. Tylko się przeproście i będzie jak dawniej- powiedziałam tuląc się do niego.

-Napiszę do niego niedługo, ale tylko dlatego, że znamy się od szczeniaka.

-Zrobisz to dla mnie?- spytałam

-Tak- odpowiedział- narysowałem to dla ciebie, zgadnij kto to

Myślałam i nie byłam pewna ale chyba to te wilki ze strumienia

-Wilki ze strumienia?

-Nie- zbliżył usta do mojego ucha- to ty i Marisa, ona jest tym większym a ty mniejszym

Wzięłam szkicownik do rąk. Obejrzałam rysunek. Przewróciłam kartkę i rysowałam Aarona. Prawie identyczny

-Ty zatrzymaj swojego kolna- zaśmiałam się

-Powieszę go nad łóżkiem, może mnie obroni- zaśmiał się ze mną- daj mi kartkę

Tata właśnie zajechał na posesję starego domu. Było tu teraz tak szaro i ponuro. Wyszliśmy na zewnątrz.

-Dziwnie tu jakoś, tak smutno- powiedziała Marisa

Było bardzo cicho. Ludzie dziwnie na nas patrzyli. Mieli pusty wzrok. Stali chwilę i odchodzili, ciągle na nas patrząc. To było naprawde dziwne.

-Tam ktoś jest- szepnął do mnie Aaron

____________________________________

No myślę, że rozdział okej :D

Dzisiaj wstawiam, bo mam narazie czas i nie mam planów xd

Pozdro >.-

Tajemnica AaronaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz