Podbicie Gryfina okazało się dziecinnie proste, co mnie bardzo mocno zaskoczyło.
Gdybym wiedział jak łatwe będzie przejęcie tego miasta, to o wiele wcześniej bym tego dokonał.
Zachodniopomorskie w ciągu tygodnia stało się województwem wyłącznie naszym.
Miesięczne dochody wzrosły z pięciu milionów do około dziewięciu, co dało naszej grupie duże możliwości. Przygotowywałem właśnie plany podbicia lubuskiego, jednak przeszkodził mi w tym podekscytowany Łukasz.
- Za miesiąc widzę cię na moim weselu. - wypalił ciesząc się jak dziecko.
- Gratuluje - powiedziałem lekko zaskoczony.
Nie był to najlepszy czas na takie uroczystości, ale widziałem na jego twarzy zadowolenie.
Jego radość była dla mnie bardzo ważna, po śmierci ojca czułem się odpowiedzialny za brata.
Zdaję sobie oczywiście sprawę z tego, że nie jest dzieckiem, ale to nic nie zmienia.
Zawsze będzie dla mnie młodszym braciszkiem. Porozmawialiśmy chwilę o jego weselu. Szybko wywnioskowałem, że będzie to mała uroczystość z zaledwie kilkoma gośćmi. Nie ma co się zresztą dziwić. Sara nie miała rodziny, a mój brat miał zaledwie mnie i Agatę Nie musieli na sile zapraszać dalekich ciotek, wujków i innych zbędnych osób. Zdziwiła mnie jedynie tak spontaniczna decyzja. Wcześniej żadne z nich nic nie wspominało o planowaniu ślubu. Z drugiej strony byli młodzi, może stąd taki pośpiech. W sumie powód ich ślubu powinien być dla mnie obojętny. Liczyło się to, że tego chcą i to, że to przyniesie im szczęście.
Dzisiaj przejmowałem się zupełnie czym innym. Pierwszy raz szedłem na zebranie szkolne.
Wcześniej wykręcałem się jak tylko mogłem, ale wychowawczyni Agaty wręcz kazała mi się tym razem stawić.
By nie myśleć niepotrzebnie o zebraniu zacząłem dalej obmyślać strategie podbicia kolejnego województwa. Zwłaszcza, że moim kaprysem było dokonanie tego w jeden dzień. To pokaże innym przeciwnikom naszą potęgę, a strach ich żołnierzy może nas umocnić. Obmyślanie wszystkiego trwało dłużej niż się spodziewałem, skończyłem chwilę przed szesnastą, a o siedemnastej musiałem być już w szkole. Przeprosiłem Samantę za moją dzisiejszą nieobecność. Nie miałem podzielności uwagi więc żeby wszystko było idealnie rozplanowane poświęciłem cały dzień na same rozpiski. Przerywając tylko na wyjścia do toalety i raz na krótką rozmowę z bratem.
Pocałowałem ukochaną i zjadłem pospiesznie obiad.
Ubrałem się najbardziej elegancko jak umiałem i wyjechałem moim czarno granatowym bugatti. Do szkoły dotarłem dwadzieścia minut przed czasem. Stanąłem przy innych rodzicach prosząc w duchu o szybsze przyjście wychowawczyni. Jak na złość usłyszeliśmy, że ta może się kilka minut spóźnić. Znudzenie i niezadowolenie przerwał mi jeden z ojców.
Na oko czterdziestoparoletni mężczyzna, ubrany w zielony sweter z motywem różowych świnek i za krótkie ciemne jeansy odsłaniające jego białe skarpetki wystające z czarnych adidasów. Na jego widok o mało nie wybuchnąłem śmiechem. Nie wyglądał on na biednego. Raczej po prostu nie umiał się ubrać. Spojrzał na mnie z zakłopotaniem i zapytał :
- Pan też na zebranie? - ależ skąd, na wręczenie Oscarów - pomyślałem rozbawiony.
- Tak, moja córka chodzi do tej klasy. - odpowiedziałem powstrzymując śmiech.
- A to dobrze, mój syn również jest w tej klasie. - jakbym nie zgadł, że ma dziecko w tej klasie.
- Czym się pan zajmuje? - spytał uprzejmie.
CZYTASZ
Wataha - Historia ,,Dobrej Mafii"
ActionCzy mafia może być dobra? Czy człowiek może być zarówno dobrym, kochającym synem i ojcem, jak i bezwzględnym mordercą?