Rozdział Drugi. Żyję?

352 10 0
                                    

Zobaczyłem moją piękną Martę. Jej śliczne blond włosy, zielone oczy i biała suknia wprawiły mnie w zachwyt.

Jak zawsze była bardzo radosna. Przytuliłem się do ukochanej i ostrożnie zacząłem ją całować. Jedno pytanie nie dawało mi jednak spokoju.

- Czy ja umarłem? - zapytałem nieśmiało.

- Jesteś na najlepszej drodze, ale nie umarłeś. Teraz wszystko zależy od ciebie. - odpowiedziała spokojnie.

- Mogę tu zostać?

- Możesz wszystko – zaczęła - ale nie bądź egoistą. Pomyśl o Agacie, która potrzebuje ojca. Straciła jedno z nas, niech nie traci obojga.

- Agata mi nie wybaczy tego, że ją zostawiłem jako dziecko...

- Wybaczy. Żegnaj kochanie. - wtrąciła i zakończyła naszą rozmowę.

Znów poczułem nicość, to było uczucie jakbym spadł do ciemnej otchłani.

Zamknąłem oczy i zacząłem się modlić o przebaczenie córki i o możliwość powrotu do życia.

Nagle poczułem krople spadające na me ciało, które teraz wydawało się być mi całkiem obce. Otworzyłem oczy i dostrzegłem najpiękniejszą kobietę na świecie, moją córkę. Jej łzy uderzały co chwilę w moją twarz.

W chwili, gdy Agata dostrzegła moje spojrzenie odwróciła się na pięcie i wybiegła szybko z sali.

Zdezorientowany zacząłem siadać na szpitalnym łóżku, jednak to nie było takie łatwe jak mogło mi się zdawać.

Moje nogi wydawały się całkiem odrętwiałe, a plecy bolały niemiłosiernie.

Rozejrzałem się orientacyjnie dookoła.

Sala na której leżałem była piękna.

Miała pomarańczowe ściany, na podłodze leżał piękny parkiet, a na środku pokoju stały piękne skórzane sofy.

To niewyobrażalny widok dla osoby, która jeszcze chwilę temu przebywała w ciemnej piwnicy.

Chciałem przejść się po tej pięknej sali, jednak w tym momencie otworzyły się drzwi, przez które wszedł mój brat z tatą, generał Gerard, moja córka i przyjaciele z wojska.

Postanowiłem przywitać się najpierw z córką, która obejmując mnie rozpłakała się na dobre.

Gdy udało mi się uspokoić córkę po około piętnastu minutach i uściskać resztę przybyłych gości zorientowałem się, że nie ma wśród nich Sary.

Pytając o nią dowiedziałem się od jednego z kolegów o jej aresztowaniu i planowanej przez władze deportacji.

Nie zastanawiając się ani chwili wstałem z łóżka, lekko kołysząc się na nogach.

- Przepraszam was, ale muszę jej pomóc. - powiedziałem słabym jeszcze głosem.

- Nie musisz - odrzekł Gerard

- To jej zawdzięczam...

- Nie musisz, jestem ci coś dłużny - przerwał generał, po czym wyszedł z sali.

- Przepraszam cię skarbie - zwróciłem się do córki.

- Obiecaj tylko, że nadrobimy stracony czas. - odparła z uśmiechem, bez cienia nienawiści do mnie, do ojca który ją porzucił u dziadka jak była małym dzieckiem.

- Obiecuję. - zapewniłem.

Miałem miliony pytań do każdej z osób, które znajdowały się na sali. Chciałem przeprosić za wszystko rodzinę, jednak nie umiałem skupić się na czymkolwiek.

Wataha - Historia ,,Dobrej Mafii"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz