Zobaczyłem moją piękną Martę. Jej śliczne blond włosy, zielone oczy i biała suknia wprawiły mnie w zachwyt.
Jak zawsze była bardzo radosna. Przytuliłem się do ukochanej i ostrożnie zacząłem ją całować. Jedno pytanie nie dawało mi jednak spokoju.
- Czy ja umarłem? - zapytałem nieśmiało.
- Jesteś na najlepszej drodze, ale nie umarłeś. Teraz wszystko zależy od ciebie. - odpowiedziała spokojnie.
- Mogę tu zostać?
- Możesz wszystko – zaczęła - ale nie bądź egoistą. Pomyśl o Agacie, która potrzebuje ojca. Straciła jedno z nas, niech nie traci obojga.
- Agata mi nie wybaczy tego, że ją zostawiłem jako dziecko...
- Wybaczy. Żegnaj kochanie. - wtrąciła i zakończyła naszą rozmowę.
Znów poczułem nicość, to było uczucie jakbym spadł do ciemnej otchłani.
Zamknąłem oczy i zacząłem się modlić o przebaczenie córki i o możliwość powrotu do życia.
Nagle poczułem krople spadające na me ciało, które teraz wydawało się być mi całkiem obce. Otworzyłem oczy i dostrzegłem najpiękniejszą kobietę na świecie, moją córkę. Jej łzy uderzały co chwilę w moją twarz.
W chwili, gdy Agata dostrzegła moje spojrzenie odwróciła się na pięcie i wybiegła szybko z sali.
Zdezorientowany zacząłem siadać na szpitalnym łóżku, jednak to nie było takie łatwe jak mogło mi się zdawać.
Moje nogi wydawały się całkiem odrętwiałe, a plecy bolały niemiłosiernie.
Rozejrzałem się orientacyjnie dookoła.
Sala na której leżałem była piękna.
Miała pomarańczowe ściany, na podłodze leżał piękny parkiet, a na środku pokoju stały piękne skórzane sofy.
To niewyobrażalny widok dla osoby, która jeszcze chwilę temu przebywała w ciemnej piwnicy.
Chciałem przejść się po tej pięknej sali, jednak w tym momencie otworzyły się drzwi, przez które wszedł mój brat z tatą, generał Gerard, moja córka i przyjaciele z wojska.
Postanowiłem przywitać się najpierw z córką, która obejmując mnie rozpłakała się na dobre.
Gdy udało mi się uspokoić córkę po około piętnastu minutach i uściskać resztę przybyłych gości zorientowałem się, że nie ma wśród nich Sary.
Pytając o nią dowiedziałem się od jednego z kolegów o jej aresztowaniu i planowanej przez władze deportacji.
Nie zastanawiając się ani chwili wstałem z łóżka, lekko kołysząc się na nogach.
- Przepraszam was, ale muszę jej pomóc. - powiedziałem słabym jeszcze głosem.
- Nie musisz - odrzekł Gerard
- To jej zawdzięczam...
- Nie musisz, jestem ci coś dłużny - przerwał generał, po czym wyszedł z sali.
- Przepraszam cię skarbie - zwróciłem się do córki.
- Obiecaj tylko, że nadrobimy stracony czas. - odparła z uśmiechem, bez cienia nienawiści do mnie, do ojca który ją porzucił u dziadka jak była małym dzieckiem.
- Obiecuję. - zapewniłem.
Miałem miliony pytań do każdej z osób, które znajdowały się na sali. Chciałem przeprosić za wszystko rodzinę, jednak nie umiałem skupić się na czymkolwiek.
CZYTASZ
Wataha - Historia ,,Dobrej Mafii"
ActionCzy mafia może być dobra? Czy człowiek może być zarówno dobrym, kochającym synem i ojcem, jak i bezwzględnym mordercą?