Rozdział pierwszy. Spowiedź

890 24 1
                                    

- Na pewno chcesz się dowiedzieć jak tu trafiłem? - zapytałem nieco podejrzliwie.

- Opowiadaj - odpowiedziała stanowczo bez chwili zastanowienia.

- Jak trafiłem do wojska, czy tylko to jak trafiłem do tego miejsca? - dopytałem.

- Opowiedz całą swoją historię, mamy sporo czasu.

- Proszę cię byś mi nie przerywała. - zastrzegłem.

- Będę milczeć jak głaz - obiecała.

- Tak więc zacznę od początku. Gdy miałem 17 lat urodziła się moja córka. Mi i mojej dziewczynie bardzo zależało na tym byśmy razem zamieszkali, tak więc gdy skończyłem osiemnaste urodziny i zacząłem pracować, wynająłem małe mieszkanie i w końcu dopięliśmy swego. Mieszkało nam się razem na prawdę bardzo dobrze, w ogóle się nie kłóciliśmy, a ja codziennie po pracy potrafiłem godzinami bawić się z naszą maleńką córeczką. W końcu wzięliśmy ślub, a nasze wspólne życie zapowiadało się idealnie.

Pewnego dnia moje życie zmieniło się jednak w piekło.

Było to dokładnie 9 dni przed moimi 19-tymi urodzinami. Do mojej pracy przyjechała policja i poinformowała mnie o śmierci ukochanej. Okazało się, że w jednym z centrów handlowych poślizgnęła się i uderzyła głową o ścianę. W taki niefortunny sposób zostałem samotnym ojcem.

Nie byłem na to gotowy, może ze względu na młody wiek, a może nikt z nas nie jest właściwie na coś takiego gotowy. Tego nie wiem. W każdym bądź razie zająłem się przygotowaniami do pogrzebu. Było to dla mnie bardzo ciężkie, z 2 letnią córką na rękach wybierałem trumnę, sukienkę w której miała zostać pochowana moja zaledwie 19 letnia żona, czy nawet lokal na stypę. Jakoś jednak dałem radę, w sumie nie miałem innego wyjścia.

Gdy na pogrzebie przemawiał ksiądz zrozumiałem, że nie jestem w stanie sam wychować córki. To mnie po prostu przerosło. Poprosiłem więc, o pomoc mojego tatę.

Powiedziałem, że potrzebuję trochę czasu, by uporać się ze stratą Marty i obiecałem, że wrócę po Agatę. Zostawiłem sobie 400 zł a resztę oddałem tacie, by chociaż lekko go odciążyć finansowo.

Następnie za wszystkie pieniądze jakie miałem pojechałem do Francji. Jedynym co mi przyszło do głowy w takim momencie, było to by zarobić na siebie i na córkę jako żołnierz. Chciałem zostać jednym z legionistów, lecz bez znajomości angielskiego i francuskiego okazało się to niemożliwe. Ja jednak nie dałem za wygraną. Chyba od zawsze byłem człowiekiem upartym. Zacząłem koczować pod budynkiem w którym odbywała się rekrutacja. Codziennie chodziłem i prosiłem o przyjęcie, jednak za każdym razem rzucono mi krótką odpowiedź, która brzmiała ,,Nie".

Aż w końcu pewnego ciepłego dnia, w momencie gdy doszło do mnie, że to wszystko i tak pójdzie na marne, wyszedł do mnie jeden z żołnierzy i zaprosił mnie do środka. Na miejscu był też tłumacz, który przekazał mi, że zrobiłem na nich wielkie wrażenie pokazując swoją determinację. Obiecali mi, że mnie przyjmą pod warunkiem, że poddam się pewnemu zabiegowi. Zabieg miał polegać na wszczepieniu chipa w okolice ucha.

Urządzenie to miało spowodować, że będę rozumiał w każdym znanym języku, oraz będę umiał się wypowiedzieć w języku, który usłyszałem. Zgodziłem się na to bez chwili zawahania, i jeszcze tego samego dnia wszczepiono mi to urządzenie.

Od tego momentu słyszę wszystko w swoim ojczystym języku, szczerze mówiąc nie wiem nawet kiedy mówię po angielsku czy francusku. Czuje się jakbym mówił po Polsku, a ludzie słyszą w tym angielski, francuski czy inny język w jakim się do mnie zwrócili.

Wataha - Historia ,,Dobrej Mafii"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz